Artykuły

Zbyt miły wieczór z Bergmanem w "Prezentacjach"

Doprowadzenie do polskiej prapremiery "Scen z życia małżeńskiego" Ingmara Bergmana jest sukcesem Teatru "Scena Prezentacje". Przedstawienie wypełnia więc istotną lukę repertuarową. Ingmar Bergman znany jest bowiem u nas tylko jako wybitny człowiek, kina, zapomina się o jego dorobku teatralnym i dramaturgicznym.

Decydując się na wystawienie "Scen z życia małżeńskiego" teatr ustawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. To tekst niezwykle okrutny, wymagający niecodziennego aktorstwa, odrzucenia wszelkich gwiazdorskich póz. Bezkompromisowość utworu Bergmana polega na tym, że historia rozpadu małżeństwa bohaterów jest jak najbardziej zwyczajna i nieefektowna. Marianna i Johan to przedstawiciele typowej middle class. Z pozoru ich związek jest szczęśliwy, mają dwójkę dzieci, dobrą pracę. Nagle okazuje się, że nic ich nie łączy, a małżeństwa nie da się już odbudować. Rozpoczyna się bezlitosna gra, małżonkowie niszczą się wzajemnie, zapominając o jakimkolwiek uczuciu. W walce Marianny i Johana nie obowiązują żadne reguły. Nie zmieni tego łączący ich nadal seks.

Bergman winą za ten stan obarcza obie postaci. Z przedstawienia Romualda Szejda, ról Marii Pakulnis i Krzysztofa Kolbergera wynika, że "Sceny..." są sztuką feministyczną. To Marianna Marii Pakulnis za wszelką cenę pragnie utrzymania związku, gotowa jest nawet na kolanach błagać męża o pozostanie. Odpowiada jej tylko obojętność i krańcowy egoizm mężczyzny. Johan w jednostronnej interpretacji Kolbergera to jeden z najbardziej antypatycznych typów, jakie ostatnio widziałem na scenie. Takie ustawienie ról odbiera sztuce całą wieloznaczność. Oglądamy prostą relację uciśnionej kobiety i szowinistycznego samca. Zamiast załamanych, tracących godność ludzi widzimy gwiazdorów teatru i telewizji. Ani na chwilę nie zmieniają oni swojego image'u, dlatego im nie wierzymy. Głęboki psychologiczny dramat zamienia się w teatr konwersacyjny.

Publiczność podgląda coś, w czym nie ma ani trochę prawdy. Wszystko staje się proste, uładzone i wypolerowane, nie zaś bolesne i okrutne. Bergman każe teatrowi wejść w temat tabu. Wieczór spędzony na "Scenach z życia małżeńskiego" nie może być przyjemnym spotkaniem z gwiazdami sceny, jak dzieje się w przedstawieniu Romualda Szejda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji