Artykuły

lonesco realistą?

"Lekcja szaleństwa" w reż. Waldemara Śmigasiewicza z Teatru Nowego w Zabrzu w Centralnym Basenie Artystycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Czasy się zmieniają, a widomym tego znakiem jest mimowolne przejście lonesco do obozu realistów. Ongiś absurdysta, mistrz groteski, której cechą jest homerycka przesada, obecnie może być czytany jak kopista rzeczywistości. Przed laty przenikliwie odkrywał to, co przed innymi było zakryte, dzisiaj -wygląda na to - jego dramaty opowiadają o świecie, który dobrze znamy, a do tego językiem, którym się posługujemy. Toteż wystawiając dwie jednoaktówki lonesco, Waldemar Śmigasiewicz nieco je podrasował, aby wykazać, że nadal kryją się w tych tekstach tajemnice. W "Lekcji" zabiegiem odświeżającym okazała się zamiana ról. Profesora grała aktorka młodsza (prywatnie córka, Paulina Holtz), uczennicę -starsza (prywatnie matka, Joanna Żółkowska). Dzięki tej zmianie pozycji nie tylko gwoli rodzinnej uciechy sztuka opowiada o czasach, kiedy młodzi pouczają i rządzą starymi, co więcej, skłonni są ich wykańczać. Nieuchronnie kojarzy się to ze sławetnym manifestem młodych w okresie zawirowań dyrekcyjnych w Teatrze Powszechnym, z którym związane są dwie aktorki.

W "Szaleństwie we dwoje" mniej zmian, bo też sztuka w Polsce niemal nie była grana, reżyser usunął jedynie epizodyczne postacie Żołnierza i Sąsiadów, które pojawiają się na koniec, ale ich obecność nie jest dramaturgicznie konieczna - ta drobna korekta pozwoliła skupić się na istocie utworu, opowiadającego o wiecznych pretensjach narastających między partnerami z upływem lat. Ten sposób narracji może sugerować, że nerwice 17-letniej pary wspomaga nerwica społeczna, trwające bez ustanku walki i krwawe jatki. "Szaleństwo we dwoje" to zarazem wyśmienity materiał do ujawnienia talentów komicznych, z czego aktorzy, Joanna Żółkowska i Wojciech Leśniak, korzystają w pełni. Żółkowska demonstruje triumfalizm odtrąconej kochanki, która w drobnych i bezsensownych sporach odnajduje energię do trwania. Śmieszne to jest, ale zarazem gorzkie. Kolekcja ryczących banałów demaskuje przecież jałowość więzi, jaka z trudem utrzymuje się między bohaterami, a jednocześnie ten związek spaja. Widać, jak rozkwitają w idiotyzmie sporów i wymówek.

W "Lekcji" profesor(ka) morduje swoich uczniów w erotyczno-sadystycznym szale, w "Szaleństwie..." związek partnerów toczy śmierć na raty. Światem rządzi przemoc, rodzaj obłędu narastającego jak spirala, przed czym ostrzega bez nadziei na naprawę świata ta "Lekcja szaleństwa".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji