Artykuły

Sopran i trzęsienie ziemi

- Szybko się uczę i jestem bardzo pracowita. Długo czekałam na okazję, by móc się wybić. Moja droga do śpiewania nie była prosta - pełna była zmagań, ale te doświadczenia dużo mnie nauczyły - rozmowa z ELIZĄ KRUSZCZYŃSKĄ, laureatką Konkursu Moniuszkowskiego.

Bartosz Kamiński: -Zwycięstwo w prestiżowym konkursie wokalnym może dać początek wspaniałej karierze, ale niesie też ryzyko, bo miody śpiewak ma zazwyczaj skromny repertuar i nie jest w pełni gotowy do kariery. Jak jest w Pani przypadku?

Eliza Kruszczyńska: To prawda, mój repertuar nie jest obszerny, ale szybko się uczę i jestem bardzo pracowita. Długo czekałam na okazję, by móc się wybić. Moja droga do śpiewania nie była prosta - pełna była zmagań, ale te doświadczenia dużo mnie nauczyły, zahartowały mnie.

Podobno pedagodzy mieli kłopoty z określeniem Pani głosu...

- Owszem. Rozpoczęłam naukę śpiewu późno, przedtem trzynaście lat studiowałam grę na skrzypcach. Mój głos ma dużo z natury, przede wszystkim bardzo dobrą średnicę -jedni pedagodzy uważali, że powinnam śpiewać mezzosopranem, inni że sopranem, bo mój głos z łatwością rozwijał się w górę skali. Prowadzili mnie raczej w kierunku lżejszego emploi, nawet koloraturowego, nie wyczuwając, że mój głos ma inny potencjał.

Ma Pani w repertuarze partie typowo liryczne, jak Mimi w "Cyganerii" Liu w "Turandot", ale też partie wymagające głosu mocniejszego, liryczno-dramatyczne jak "Butterfly". Jak określiłaby Pani swój glos?

- Jako typowy sopran liryczny, we Włoszech nazywamy ten typ lirico puro. Niemniej ma zadatki, by rozwinąć się w sopran spinto, a w przyszłości nawet w sopran dramatyczny. Na razie chciałabym śpiewać tylko partie liryczne, jak "Hrabina" w "Weselu" Figara Mozarta i lżejsze role Pucci-niego, z czasem zaś, gdy poczuję, że mój sopran należycie się rozwija, zamierzam wykonywać role wymagające większej siły głosu. Śpiewanie zbyt ciężkich partii zbyt wcześnie może skrócić, a nawet zaprzepaścić karierę śpiewaka.

Któremu z nauczycieli zawdzięcza Pani najwięcej?

- Ponad rok temu poznałam w Łodzi znakomitego basa Daniela Borowskiego, który zgodził się doradzać mi w kwestiach wokalnych. To dzięki niemu odnalazłam "swój" głos. Skierował mnie na właściwą drogę. Pracowaliśmy nad oddechem i tym, co jest jego konsekwencją - nad emisją i barwą głosu. Bez odpowiedniego oddechu głos się nie rozwija, to najważniejszy element solidnej techniki wokalnej. Daniel pomógł mi też w doborze odpowiedniego repertuaru.

Studiowała Pani we Włoszech. Czy w nauczaniu śpiewu w ojczyźnie opery jest coś szczególnego, odmiennego niż w innych krajach?

- Wielką wagę przykłada się we Włoszech do zrozumienia stylu wykonywanej muzyki, zwłaszcza rodzimej. Niemniej czasy świetności włoskiej szkoły śpiewu, a co się z tym wiąże - pedagogiki, to przeszłość. Jeszcze czterdzieści, trzydzieści lat temu we Włoszech było wielu znakomitych nauczycieli, którzy kontynuowali najwspanialsze tradycje tamtejszej szkoły wokalnej. Dziś wybitnych pedagogów śpiewu jest jak na lekarstwo. Nie każdy znakomity śpiewak jest dobrym pedagogiem. Do tego też trzeba talentu, choć są i tacy, którym wydaje się, że wystarczy przeczytać podręcznik nauki śpiewu.

Czy wieloletnia nauka gry na skrzypcach przydała się Pani?

- Oczywiście. Kiedy zaczęłam uczyć się śpiewu nie miałam trudności z odpowiednim frazowaniem czy śpiewaniem legato - wszystko dzięki grze na skrzypcach. Nie mniej przydatne okazały się próby i występy w orkiestrze studenckiej: nauczyły mnie podzielności uwagi, umiejętności współpracy z zespołem.

W Pani rodzinie nie brak muzyków...

- To prawda, mój ojciec, Marek Kruszczyński, był wiolonczelistą w Filharmonii Łódzkiej, potem w Teatrze Wielkim w Łodzi, wykładał też tam w Akademii Muzycznej. Na początku lat 80. zdecydował się wyemigrować do Włoch. Pierwsze lata spędziliśmy w Bari, gdzie dostał pracę w orkiestrze opery w Teatro Petrocelli. Następnie grał w orkiestrze w Lecę, a potem w Aąuila. Mój pradziadek, Michał Skonieczny, był dyrygentem orkiestry wojskowej, jego syn, Henryk - trębaczem w łódzkiej orkiestrze i zasłużonym działaczem, który po wojnie działał na rzecz odbudowy Filharmonii Łódzkiej.

Można zatem powiedzieć, że wychowywała się Pani w operze...

- ...choć prawdę mówiąc, z tamtych czasów niewiele pamiętam, byłam zbyt mała. Z opowieści ojca wiem, że lubiłam biegać po teatrze w Bari, zagląda-

łam wszędzie gdzie się dało, poznałam Katię Ricciarelli, Nikolaia Giaurowa, a nawet Borisa Christoffa. Mama zabierała mnie czasami na przedstawienia, ale najczęściej na nich zasypiałam. Wszystko to zostawiło jednak ślad, bo w teatrze czuję się jak w domu, nie mam tremy na scenie. Jeśli miałabym wybierać - recital z fortepianem, czy śpiewanie w przedstawieniu operowym - zawsze wybiorę to drugie.

Większość życia spędziła Pani we Włoszech. Czemu zdecydowała się Pani wrócić do rodzinnego kraju?

- Aquila, miasto niedaleko Rzymu, gdzie mieszkałam, dotknęła tragedia. Podczas trzęsienia ziemi zginęło wielu ludzi, w tym kilku moich przyjaciół, miasto zostało znacznie zniszczone. Moja rodzina straciła dom, ale udało nam się przeżyć. Przez wiele tygodni byłam w szoku. Nie mogłam tam zostać. Ojciec przeniósł się do hotelu, a ja z mamą wróciłam do Łodzi, gdzie rodzice zachowali mieszkanie. Zajęłam się intensywną pracą nad głosem i nowym repertuarem, by nie wracać myślami do tragedii. Doświadczenia te zmieniły mnie jako człowieka i jako artystkę. Wtedy na mojej drodze pojawił się Daniel Borowski. Poznała mnie z nim Ewa Szpakowska, korepetytor solistów z opery łódzkiej. Jestem jej bardzo wdzięczna.

***

Eliza Kruszczyńska urodziła się w lodzi, mając cztery lata wyjechała z rodziną do Włoch. W Konserwatorium im. Caselli w Aquila ukończyła klasę skrzypiec, a naukę kontynuowała w Akademii Muzycznej w Pescara w klasie śpiewu solowego Marii Luisy Carboni. Głos doskonaliła pod opieką Nicholasa Giusti oraz śpiewaczki rumuńskiej Marii Slatinaru Nistor. Na VII Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki zdobyła Grand Prix im. Marii Fołtyn; jest drugą w historii Konkursu laureatką tego wyróżnienia. Otrzymała też nagrody pozaregulaminowe: nagrodę publiczności za wykonanie arii z III aktu opery Madame Buttcrfly i nagrodę im. Józefiny Reszke dla najlepszego sopranu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji