Artykuły

Współcześnie i drapieżnie

"Płatonowa", młodzieńczy dramat Antoniego Czechowa, historię prowincjonalnego Don Juana, rosyjskiego Hamleta, przenosi na scenę Teatru Dramatycznego debiutujący w Warszawie Paweł Miśkiewicz. Premiera w niedzielę

Dorota Wyżyńska: Kim jest współczesny Płatonow? Gdzie go można dziś spotkać?

Paweł Miśkiewicz: Jeden z nich siedzi naprzeciw pani. Płatonow to taki przeciętny współczesny inteligent, który mimo mizerii życia, jakie wiedzie, każdego dnia próbuje w jakiś sposób usprawiedliwić swoje istnienie, zagłuszyć wynikające z życiowych porażek i zaniechań wyrzuty sumienia, by móc ze spokojem zasnąć. Zarówno ja, jak i Andrzej Chyra, nasz teatralny Płatonow, mamy po 37 lat, jesteśmy w wieku, w którym - można powiedzieć - następuje pierwsze domknięcie. Za późno, żeby nadal myśleć: wszystko jeszcze przed nami. Nadszedł czas na swoisty remanent strat i zysków. Czy nasze młodzieńcze ambicje znalazły odzwierciedlenie w tym, czym żyjemy obecnie?

- Czechow napisał "Płatonowa" (pod tytułem "Bez ojcowizny"), mając zaledwie 18 lat. Utwór - jeśli chodzi o konstrukcję, układ dramaturgiczny - nie jest doskonały. Ale te pewne nieporadności młodego geniusza mogą być dziś wyzwaniem dla reżysera. Krystian Lupa przygotował dwie wersje "Płatonowa" - "wiśniową" i "oliwkową". Jerzy Jarocki dwa przedstawienia: "Płatonowa" i "Płatonowa - Akt pominięty". A jak Pan poradził sobie z tym tekstem?

- Nie było moją ambicją wystawienie "Płatonowa" w pełnej wersji, w całym bogactwie jego wątków, zresztą nie byłoby to chyba możliwe. Warto dodać, że w tym młodzieńczym dramacie są zapowiedzi tematów, które powracać będą w "dojrzałych" utworach Czechowa. Płatonow i Sonia pragną wyrwać się ponad przeciętność, oddać fali uczuć, wyjść ponad szare, gnuśne życie, które więzi ich marzenia. Ten temat powróci w "Trzech siostrach". Są tu wątki rozwinięte później w "Wiśniowym sadzie". Życiową klęskę bohaterów przypieczętowuje upadek majątku, który niezauważalnie, krok po kroku, dostaje się w ręce bezdusznych wierzycieli.

Rzeczywiście, w konstrukcji, w układzie dramaturgicznym dramat ma wiele niedociągnięć. Na przykład trzeci akt składa się właściwie wyłącznie z szeregu dwuosobowych - skądinąd świetnych - scen, przedzielonych krótkimi monologami bohatera, które usprawiedliwiają wejście kolejnych gości. Drzwi się u niego nie zamykają. Nagle jednego dnia wszyscy zapragnęli go odwiedzić. Zdarzają się Czechowowi drobne niekonsekwencje, porzucenia bardzo mocno z początku akcentowanych wątków, bełkotliwe tyrady głównego i innych bohaterów dramatu. Ale przez to, że utwór nie jest "dopięty", nie jest wypieszczony, właśnie przez to rozwichrzenie staje się jak najbardziej współczesny.

Zależy mi na tym, żeby ten tekst zabrzmiał współcześnie, drapieżnie. Stąd w naszej adaptacji mniej będzie istotny kontekst społeczny. Scenografia także odbiega od naszych stereotypowych wyobrażeń o inscenizacjach Czechowa.

- Jak powstawała adaptacja "Płatonowa"? Pisał ją Pan w domu, przy komputerze, czy tworzył na próbach z aktorami?

- Nie dało się jej napisać przy biurku. Owszem, pewien szkic przywiozłem na pierwsze próby - podstawowy wybór wątków, które mnie interesują. Ale tekst usłyszałem tak naprawdę dopiero w ustach aktorów.

Staramy się możliwie jak najbardziej osobiście "przeorać" ten tekst, korzystając także z naszych życiowych doświadczeń. Próbujemy zbudować wokół tytułowej postaci swoisty gabinet luster. Luster, w których odbija się jego pogubione, poplątane życie.

- I odbijają się jego kobiety. Kobiety, które go kochają: piękna Generałowa, pełna namiętności Sonia, zamknięta w sobie Szasza i "komediowa" Maria Grekow.

- Łączy je jedno. Nie są szczęśliwe. Generałowa (Danuta Stenka) to kobieta uwięziona we własnym wizerunku. Jest postrzegana jako osoba mocna, zdecydowana, z klasą. To, co dla innych stanowi o jej pięknie i wyjątkowości, dla niej samej staje się brzemieniem. Została więźniem pewnego schematu, który do niej przylgnął.

Sonia (Maja Ostaszewska) to nieomal "przypadek kliniczny". Zdecydowała się przyjąć to, co przyniósł los, i dokonała swego rodzaju mezaliansu duchowego, wiążąc się z mężczyzną, którym w głębi serca pogardza. Niestety, nie odbywa się to bezboleśnie dla niej samej i otoczenia. Bo przecież rezygnując ze szczęścia, ranimy nie tylko samych siebie, ale też tych wszystkich, którym odbieramy prawo do ich szczęścia.

Często, gdy nie możemy realizować swych młodzieńczych marzeń, sięgamy po to, co w zasięgu ręki, żeby zyskać spokój. Myślę, że dla Płatonowa owocem takiego duchowego mezaliansu jest związek z Szaszą (Agnieszka Roszkowska). Szasza w ciszy, lękliwie hoduje przy Płatonowie swoje kruche szczęście. Ale w pewnym momencie też wystawi mu swój rachunek.

I wreszcie Maria Grekow (Natasza Sierocka) - postać rodem z farsy. My próbujemy pokazać ją nieco inaczej, poszukać źródła jej nieporadnego, często groteskowego zachowania w nerwicy, w jaką popada ta zalękniona a pełna pasji kobieta w zbliżeniu z mężczyznami.

Staramy się, by kobiety Płatonowa nie były figurami, lecz prawdziwymi, współczesnymi postaciami.

- Najgłośniejsze inscenizacje "Płatonowa" ostatnich lat przygotowali Pana mistrzowie, reżyserzy, u których rozpoczynał Pan swoją drogę: Jerzy Jarocki w Teatrze Polskim we Wrocławiu oraz Krystian Lupa ze studentami krakowskiej szkoły teatralnej. Co znaczą dla Pana tamte spektakle? Czy stały się punktem odniesienia? Czy powracają na próbach?

- "Płatonow" Jerzego Jarockiego był jednym z moich pierwszych olśnień teatralnych. Zachwycony przedstawieniem, zwłaszcza aktorką, która grała Generałową - Haliną Skoczyńską, zachowałem się jak sztubak. Gdy opadła kurtyna, wybiegłem na krakowski Rynek, kupiłem bukiet róż i wkroczyłem odważnie do garderoby "Generałowej", aby w ten nieco infantylny sposób oddać jej hołd. Nie przypuszczałem wtedy, że prawie 10 lat później z Haliną Skoczyńską spotkamy się w pracy i to właśnie ona zostanie "moją" Raniewską w "Wiśniowym sadzie", który przygotowałem w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

W tzw. małym "Płatonowie" Jerzego Jarockiego zachwyciło mnie swoiste zagęszczenie zdarzeń. Nie ukrywam, że "Płatonow - Akt Pominięty" bardzo mocno we mnie tkwi do dziś i bardzo chciałbym w naszym "Płatonowie" osiągnąć podobną "intensywność" zdarzeń.

"Płatonowa" Krystiana Lupy niestety nie widziałem. Przygotowywałem wtedy spektakl poza Krakowem i miałem tylko szansę zobaczyć fragmenty prób. W pamięci mam przede wszystkim Maję Ostaszewską - wówczas studentkę IV roku Wydziału Aktorskiego, która grała Generałową i Marię Grekow, a którą w naszej inscenizacji zobaczymy w roli Soni.

- Po raz pierwszy reżyseruje Pan w Warszawie? Celowo omijał Pan to miasto?

- Nie omijałem. Od dnia swojego debiutu pukałem do drzwi warszawskich teatrów. Ale długo nikt mnie tu nie chciał. Z dyrektorem Teatru Dramatycznego Piotrem Cieślakiem prowadziłem rozmowy blisko osiem lat.

Czy ma to znaczenie, że reżyseruję "Płatonowa" właśnie w Warszawie? Cieszy mnie doborowa obsada, którą udało mi się dla tego projektu zgromadzić - spotykam się z aktorami, których dokonania śledzę od dawna i bardzo chciałem z nimi pracować. A na korzystanie z uroków miasta praktycznie nie mam czasu. Kiedy przyjeżdżam z Wrocławia do Warszawy, praktycznie nie wychodzę z teatru. Warszawa ogranicza się dla mnie do trasy Dworzec Centralny - Pałac Kultury.

"Płatonow" Antoniego Czechowa

Tłumaczenie Adam Tarn. Reżyseria - Paweł Miśkiewicz. Scenografia - Barbara Hanicka. Występują: Płatonow - Andrzej Chyra, Sonia - Maja Ostaszewska, Generałowa - Danuta Stenka, Sasza - Agnieszka Roszkowska, Maria - Natasza Sierocka, Sergiusz - Marcin Dorociński, Mikołaj - Sławomir Grzymkowski, Osip - Andrzej Szeremeta, Cyryl - Waldemar Barwiński, Tylecki - Zygmunt Malanowicz, Głagoliew - Marek Walczewski, Kasia - Maja Hirsch i inni. Premiera w Teatrze Dramatycznym - 24 marca.

Polska prapremiera "Płatonowa" odbyła się na tej samej scenie równo 40 lat temu. Reżyserował Adam Hanuszkiewicz.

Paweł Miśkiewicz

Aktor, reżyser, dyrektor artystyczny Teatru Polskiego we Wrocławiu, laureat Paszportu "Polityki" (2001 r.) w dziedzinie teatru za "wnikliwość czytania dwudziestowiecznej literatury w teatrze". Alosza w "Braciach Karamazow" według Dostojewskiego w reżyserii Krystiana Lupy w Starym Teatrze w Krakowie (premiera 1990 r.), Paweł w "Powrocie" Jerzego Łukosza w Teatrze im. Słowackiego (reż. Paweł Miśkiewicz, premiera 1999 r.)

W Teatrze Polskim we Wrocławiu reżyserował m.in.: "Sztukę" Yasminy Rezy (premiera 1998 r.) i "Wiśniowy sad" Czechowa (premiera 2001 r.).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji