Artykuły

Iwona niepokoi "Studio"

Jeśli ktoś wypatrzy jeszcze ciekawą pozycję z teatralnego repertuaru zanim Melpomena na czas kanikuły zamilknie, niech pędzi natychmiast po bilety, bo na koniec sezonu premier bez liku. Jeśli zaś spóźni się z ich obejrzeniem nie radzę przegapić tytułów, które na dobre zagoszczą na afiszach zapewne w sierpniu. A, że uczymy się planować nasze życie, także kulturalne, z dużym wyprzedzeniem, już dziś do karnetu polecam wpisać niektóre pozycje.

Namawiać widzów do obejrzenia kolejnych ról naszych scenicznych ulubieńców, do jakich zalicza się Wojciech Malajkat i Zbigniew Zamachowski, nie potrzeba. Podejrzewam, że do tego grona dobije szybko młodziutka Maria Peszek, która na dobre zagościła na warszawskiej scenie. Główna rola zagrana przez nią w sztuce Gombrowicza "Iwona Księżniczka Burgunda", wystawionej właśnie w teatrze "Studio" pokazuje jak szybko ujawnia się talent wyssany z mlekiem... ojca! Wprawdzie wbrew intencjom autora Iwona nie wydaje się ani pokraczna, ani nieapetyczna, jej zagadkowe milczenie peszy cały gombrowiczowski "dwór", a pociąga właśnie rozkapryszonego księcia Filipa granego dynamicznie przez Wojciecha Malajkata. Aktor jest równocześnie asystentem reżysera Ewy Bułhak i wnosi do inscenizacji wiele świeżych pomysłów.

Spektakl jest wprawdzie trochę chaotyczny, niespokojny, rozedrgany, ale może to nawet się podobać, szczególnie młodej widowni. W tę dynamikę wpisuje się swoją rolą znakomity - także w charakteryzacji i kostiumie Zbigniew Zamachowski, oraz zupełnie "odlotowa" Anna Chodakowska w roli Królowej. Gombrowiczowską, "nagą prawdę" odkrywa Stanisław Brudny w roli Króla. Jak? Zobaczcie Państwo sami.

Dramaty Gombrowicza zawsze nastręczają kłopotu z interpretacją zawartych w nich "przesłań", od których sam autor często się odcina. Jedno jest pewne. Iwona symbolizuje "inność", której nie tolerujemy. Nawet jeśli milczy. Tę inność, która wyzwala w nas najgorsze harpie agresji. I nie spoczniemy, póki nie unicestwimy tej inności, bo ona spędza nam sen z powiek, ujawniając słabości, wstydliwe instynkty i niechciane tęsknoty.

I na co jeszcze i zwraca uwagę Gombrowicz sam stroniący od "motłochu", tłumu, spędów: jak łatwo nam jednoczyć się w złym, nawet z tymi, których nienawidzimy, którymi pogardzamy. Partnerów w działaniu "huzia na Józia" dobieramy jak leci. Świat pokazany u Gombrowicza jest nieodparcie śmieszny, ale przecież pełen bezwzględności, bezmyślny w stadnym działaniu, pokraczny w pragnieniu strojenia się w krzykliwe piórka.

A może Gombrowicz to tylko zabawa formą, atrakcyjna dla tych, którzy intelektualne gry przedkładają .nad głębokie refleksje? Zostawmy widzom prawo do oceny, zarówno twórczości niekonwencjonalnego dramatu, jak i spektaklu, z którego rzeczywiście jednoznacznej, klarownej myśli wyłowić się nie da. Poddajmy się żywiołowi teatru, który sam zapewne spróbuje okiełznać się w estetyczne ramy, zostawmy aktorom chwilę radości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji