Kosmos
w wakacyjnej, zakopiańskiej przygodzie narratora-studenta i jego napotkanego po drodze przyjaciela nie ma nic zwyczajnego. A miejsce akcji w niczym nie przypomina znanego z folderów i autopsji miasta pod Giewontem, z mrowiem turystów kłębiącym się po Krupówkach, bacami, gaździnami, ciupagami, oscypkami i juhasem ubranym w wyleniała niedźwiedzią skórę. Bliżej mu do mrocznej scenerii innej, położonej wysoko ponad poziomem morza miejscowość - szwajcarskiego sanatorium dla gruźlików pod górą Davos, dobrze znanego czytelnikom Mannowskiej "Czarodziejskiej Góry". W takim otoczeniu nic nie może dziać się zwyczajnie, a tuż pod mylącą fasadą banalnej codzienności muszą kipieć erotyczne obsesje, oraz destrukcyjne i autodestrukcyjne fascynacje. Atmosfera gwałtownie gęstnieje, sielski krajobraz szczerzy kły i rzuca kłody pod nogi, coś złego wisi w powietrzu... I rzeczywiście, już na początku swej podróży do pensjonatu przyjaciele napotykają wróbla powieszonego na drucie. To pierwsza, ale nie jedyna ofiara zabójczej pętli, pierwszy, lecz nie ostatni znak dany bohaterom przez niepojęte, nieczułe i nieprzyjazne universum.