Diabeł - Deux ex Machina. Paradokslanla komedia Hemara w Ognisku
"Pierwiastek z minus jeden"
Współreżyser - L. Kielanowski chciał nadać nadtytuł: "To zależy". Nie ma nadtytuły, ale jest podtytuł: "Najszczęśliwszy dzień w życiu". Ja bym taki dzień określił jako najbardziej dramatyczny w życiu młodego małżeństwa mieszkającego gdzieś w Londynie, w czasie teraźniejszym.
(-) Sztuka jest napisana na jedną rolę. Wszystkie hemarowskie maksymy, żarty i kalambury wypowiada jedna postać: "Obcy". Trzeba więc było skonstruować całą inscenizację wokół tej, jednej sylwetki - nie gasząc przy tym zupełnie trzech innych. I to reżyser osiągnął w stopniu na jaki pozwalał tekst.
Ta komedia jest triumfem jednego aktora R. Ratschki. Jakże łatwo było tę rolę przegrać lub "przedemonić"; a tu demon mówi łagodnie i uprzejmie. Do niczego nie namawia. Paradoksem wizualnym jest przy tym wygląd Obcego. Bo w pośpiechu wdział on na siebie ciało zapitego marynarza czy włóczęgi portowego z Hongkongu. Przez cały czas rokowań popija więc rum - filiżankami Ratschka jest zupełnie niezrównany w swoim diabelskim zażenowaniem.
Drugą osobą komedii jest Krystyna Dygatówna. Ona jedna zgodnie ze swym kobiecym powołaniem, stawia Chytremu czoła i nie daje się ani onieśmielić ani oczarować. Dygatówna jest w dodatku zdumiewająco spokojna na scenie, miękka, b. kobieca. I naprawdę piękna.
Nic nie ma do zarzucenia grze pp. W. Schejbala i Wisława Skoczylasa. Ten drugi ma rolę trudną, bo zaledwie zarysowaną - domyślną. I tak też ją zagrał z godną pochwały dyskrecją.
Pani I. Brzezińska szczerze mi zaimponowała. Jest zupełnie inna niż w swoim dotychczasowym repertuarze. Pokazała nam bez wysiłku, że potrafi stworzyć postać komiczną. Inna sprawa, ale to pretensja do autora - że można było połowę tych akuszerskich dowcipów darować. W stosunku do publiczności - nawet nas, skromnej publiczności emigracyjnej - obowiązuje określony kierunek. Albo się daje sztukę błyskotliwą ale inteligentną, pełną cienkich aforyzmów i mądrych, choć lekko rzuconych myśli. Albo liczy się na podniecone chichoty w tylnych rzędach.
Złościła mnie czasami ta komedia. To dowód, że kazała mi myśleć. Czyli, że warto ją zobaczyć.
[data publikacji artykułu nieznana]