Artykuły

"Białe baloniki" - koszmar z krainy Mammy

"Białe baloniki" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Anna Łukaszuk w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Skierowana do młodych widzów najnowsza sztuka Teatru Współczesnego mówi o ważnych rzeczach. Ale w taki sposób, że dorosły widz wychodzi ze spektaklu zmęczony.

Piotruś mieszka z mamą, która cierpi na głęboką depresję. Ojciec chłopca, z zawodu pilot, wyjechał. Pisze do Piotrusia listy, w których opowiada, że podczas lotu znalazł się poza zasięgiem pola grawitacyjnego i wylądował na nieznanej planecie, gdzie stara się odnaleźć siebie. Tłumaczy, że pomaga mu w tym pewna miła pani.

Chłopiec postanawia wyruszyć na poszukiwanie taty. Towarzyszy mu Skarpetka Taty (Wojciech Sandach - najzabawniejsza i chyba najlepsza rola w całym przedstawieniu). Podróżnicy trafiają do krainy wielkiej Mammy, gdzie "nie ma gniewu, nie ma strachu, nie ma w bucie ziarnka piachu". Mieszkańcy są szczęśliwi i beztroscy. Ale wszystko jest przerysowane, podszyte jakąś grozą. Piotruś jest zafascynowany, Skarpetka przeczuwa, że coś jest nie w porządku. Wtedy do akcji wkracza tajemnicza wojowniczka z procą. To ona uświadamia bohaterów, że kraina szczęśliwości jest niebezpiecznym złudzeniem. Wszyscy, którzy tam trafią, muszą wejść do specjalnej komory, żeby narodzić się na nowo. A to oznacza całkowitą utratę wspomnień.

Piotrusiowi cudem udaje się uniknąć strasznego losu. Dowiaduje się potem, że wojowniczka to pierwsza schwytana przez Mammę dziewczynka, której udało się uciec. A Mamma, czyli wielki klaun rządzący krainą to naukowiec, który po utracie synka ruszył w świat (z tytułowymi białymi balonikami w dłoni), by ratować inne dzieci. Stworzył magiczną krainę, której centralnym punktem stała się maszyna służąca do niszczenia wspomnień...

Historia ma pokazać, że nie można żyć bez cierpienia, że trzeba się pogodzić z jego istnieniem, a kraina szczęśliwości nie istnieje. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że całość jest męcząca. Głośna, ostra muzyka, przerysowana scenografia, koszmarny klaun Mamma, który wygląda jak żywcem wyjęty w horroru - nagromadzenie tych wszystkich bodźców było dla mnie trudne do zniesienia. Może dlatego, że to nie ja byłam adresatem tego przedstawienia? Według zapowiedzi Teatru Współczesnego, "Białe baloniki" miały być prezentem dla młodych widzów z okazji 65. urodzin Szczecina. Obawiam się jednak, że dzieci mogą się tego przedstawienia po prostu wystraszyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji