Artykuły

Tartuffe czyli Świętoszek - komedia współczesna

MOLIER, największy komediopisarz świata, miał jako główny aranżer widowisk królewskich do. dyspozycji wszystkie środki, sztuki i sztuczki jakimi dysponuje teatr. Wystawiał swe utwory na dworze Ludwika XIV, w ogrodach Wersalu, w pałacu królewskim w oprawie scenicznej o jakiej nie mogą marzyć najwymyślniejsze sceny świata. Urządzano dla niego specjalne wodotryski, sadzawki, maszynerie. Scenę oświetlało dwustu ludzi w maskach, trzymając tyleż woskowych świec. Miał do dyspozycji królewską kapelę i nadwornych śpiewaków - był pierwszym który wystawiał komedie muzyczne. Kiedy chciał tańca - miał balet nadworny, w którym często tańczył sam król. Na zakończenie jego lekkich komedii brał udział korowód masek ukrywających najprzedniejszych panów i najpiękniejsze damy dworu. Znał efekty nagości - na jednym z festynów piękność odtwarzająca Wenus wyłoniła się z prawdziwej wody odziana tylko w swe (piękne) ciało. Znał sztuki którymi wciąga się do współdziałania publiczność. Jego Pan de Pourceaugnac uciekał na salę pomiędzy widzów goniony przez armię lekarzy i aptekarzy ze strzykawkami. Nic więc dziś nie mamy nowego czego Molier o teatrze nie wiedział.

Jego geniusz polegał jednak na tym, że mając ten nieprzebrany arsenał środków i tak nieograniczone możliwości - odkładał to wszystko na bok gdy pragnął stworzyć coś naprawdę wielkiego. Wtedy wystarczyło mu parę metrów sceny, jedna najprostsza dekoracja, kilka osób rozmawiających ze sobą. Całą treść tego prawdziwego teatru Moliera - teatru ubogiego - stanowiło ścieranie się myśli, zazębianie charakterów i wydobywanie z tego efektów najostrzejszej satyry i najprzedniejszego humoru.

Takim utworem była najgenialniejsza komedia Moliera "Tartuffe", czyli "świętoszek". Ta sztuka nie potrzebuje żadnych efektów, aby oddać głębię swej myśli% ostrze satyry, bogactwo charakterów i piękno słowa.

Dobrze więc zrobił Leopold Kielanowski, reżyser obecnego przedstawienia "Tartuffe'a" w "Ognisku Polskim" w Londynie że ujął przedstawienie w tak skromne ramy: kurtyny, parę drewnianych prostokątów - ni to drzwi ni to okien, dwa białe krzesła (scenografia Jana Smolarskiego) . Na tym tle jeszcze bogatsza wydała się komedia. Drugą wielką zasługą reżysera (poza zasadniczą - samego wyboru sztuki) jest to, że poczynił wiele trafnych skrótów, dzięki którym przedstawienie nabrało tempa i lekkości i nawet najbardziej senny widz nie może powiedzieć, że był podczas przedstawienia choć jeden moment, podczas którego się nudził.

Efektowne i estetyczne kostiumy aktorów (projektu Barbary Dzianott, opracowane przez Zofię Sikorską) celowo nie umieszczone w żadnej określonej epoce - sugerowały zarówno elegancję emanującą z dworu Ludwika XIV, jak i styl dzisiejszych paziów z Chelsea i jeszcze bardziej uwspółcześniały sztukę - i tak nieśmiertelną. Sztukę której myśl, krytyka i obnażające się typy ludzkie - mogłyby dziać się zarówno dziś, jak wczoraj czy jutro.

Ta omalże współczesna obyczajowa komedia charakterów wyrosła jednak ze starej tradycji farsy francuskiej. Dobrze więc że przedstawienie o którym mowa ma zacięcie farsowe - co .czyni je lekkim i wesołym.

Przedstawienie prowadzą dwie najlepsze, najsoczystsze postacie w sztuce - Tartuffe'a i Doryny. Tartuffe'a można interpretować na różne sposoby, można go grać zupełnie współcześnie albo też trzymać się konwencji epoki. Henryk Yogelfaenger "Tońcio") znalazł wyjście wypośrodkowane - był stylowy a przy tym bardzo współczesny. Był szczwanym małym lisem, jego szyta grubymi nićmi obłuda mogła wprowadzić w pole tylko takiego nadludzkiego głupca jakim jest Orgon, ale już nie zwiodła sprytnej Doryny. Kreacja Vogelfaengera przemyślana w najdrobniejszym szczególe śmieszyła i budziła odrazę, a przy tym tyle miała wdzięku, że nie można go było nie lubić, tyle dawał artystycznej radości.

Doryna Ireny Brzezińskiej, energiczna, wygadana, dowcipna do najmniejszego loczka na główie budziła zachwyt i radowała, że tyle jej na scenie. Cała jej sylwetka pokojówki-klucznicy, a właściwie szarej gęsi orgonowego menażu, zgodnie chyba z intencją Moliera sugerowała że coś tam kiedyś łączyło ją z Orgonem, przed jego powtórnym małżeństwem.

Cóż to za zdolna aktorka ta Brzezińska! Ile wspaniałych postaci stworzyła w ostatnich latach: Lebenbaumowa w "Rodzinie" Słonimskiego, Podstolina, Ciotunia a teraz Doryna!

Niełatwo przejąć lutnię, po Bekwarku i przy tej dwójce niełatwo ostać się reszcie zespołu. Ale wszystkim należą się szczere komplementy.

Ewa Suzin wyglądała i ruszała się pięknie jako wytworna Elmira. Grała ze swobodą światową damę, przerastającą poziomem i posturą swego małżonka i nietrudno jej było ośmielić Tartuffe'a i sprowokować go do zwierzeń. Pewną jednostajność interpretacji tłumaczy w zupełności postawienie roli przez autora.

Orgon, kabotyn w stroju szkockiego "squire'a" w wykonaniu Romana Ratschki był prześmieszny i rozczulał swą głupotą. Ale co też miał za sceny do odegrania - z mistrzowską sceną z Doryna: "A Tartuffe? ... Biedaczek! ..." na czele. Świetną sylwetkę wytwornego rezonera, brata Elmiry, Kleanta stworzył Witold Schejbal. Maryna Bychwaldowa z rozmachem zagrała Panią Pernell.

Para amantów, Marianna i Walerz, ma jak zwykle najmniej wdzięczne teksty. Jedynie scena sprzeczki daje im pewne możliwości komediowe. Zagrali swe role stylowo i z wdziękiem. Bogna Sussex właściwą sobie szczerością pozyskała sympatię publiczności i przykuwała jej uwagę nawet tam gdzie nie miała wiele do powiedzenia. Stanisław Matyjaszkiewicz, nowy nabytek dla naszego teatru, słuchacz Laboratorium Teatralnego ZASP, ma duże możliwości i widzę go w przyszłości w wielu świetnych rolach. Aparycja predysponuje go do ról amantów zarówno lirycznych jak dramatycznych a także "demonicznych" -czyli takich jakich największy brak odczuwamy. Bardziej już spełnione możliwości wykazał Antoni Kamiński, rozwijający się jako aktor coraz bardziej interesująco. W roli syna Orgona, Damisa, oprócz ładnego mówienia wykazał szczere zaangażowanie i bezpośredni kontakt z publicznością.

Tradycje farsowe w "Świętoszku" reprezentuje przede wszystkim wice-świętoszek Pan Zgoda. Znalazł on doskonałego odtwórcę w Zbigniewie Youriewskim który był obleśnie komiczny, bez wpadnięcia w szarżę. Odbijający od całego zespołu choćby długością postaci był Jan Hubert jako oficer gwardii z którego wzrostu i urody spływał cały majestat władzy książęcej. Wielką łapą wbitą w ramię nieszczęsnego szalbierza potrząsał Tartuffem jak szmaciana kukłą.

Przedstawienie Teatru ZASP zorganizowała jak zwykle Olga Lisiewicz.

Na zakończenie tego omówienia przedstawienia w "Ognisku" warto powiedzieć by parę słów o losach samej sztuki Moliera. Ciekawe uwagi znajdą widzowie w interesującym wstępie do programu pióra Leopolda Kielanowskiego. Do historii walki Moliera o prawo do grania swej genialniej komedii, które uzyskał dopiero po pięciu latach zmagań - pragnę dodać parę słów.

Wiemy że królewski protektor Moliera Ludwig XIV dawał autorowi swoje placet na tę rozprawę z obłudą i szalbierstwem, ale koła dworskie i kościelne skutecznie przeciwstawiały się publicznemu pokazywaniu a nawet czytaniu tej sztuki. Pragnąc wystawić swe dzieło Molier wielokrotnie je przerabiał i nikt nie wie ile z pierwotnej wersji pozostało w tej formie sztuki którą znamy. Pełen żalu okrzyk Donnay'a: "I pomyśleć, że będziemy może wiedzieli kiedyś co dzieje się na Marsie, a nigdy nie będziemy znali pierwszych trzech aktów "Tartuffea, tak jak je grano w roku 1664 w Wersalu" - ma dzisiaj specjalną wymowę.

Sam Molier w swojej przedmowie do "Tartuffe'a" przytacza znamienną rozmowę króla z pewnym księciem. Król zastanawia się: "Czemu ludzie, którzy się tak bardzo gorszą komedią Moliera, nie mówią ani słowa na "Scaramouche'a?" Na co ów księże odpowiada: "Przyczyna w tym, że "Scaramouche" szydzi z nieba i religii, o co ci panowie niewiele się troszczą, podczas gdy sztuka Moliera maluje ich samych i tego nie mogą ścierpieć".

W tym leżało sedno trudności Moliera i na tym polega waga jego dzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji