Artykuły

Dwa dni przed rozpoczęciem szóstej edycji Brave Festival Grzegorz Bral - dyrektor międzynarodowej imprezy dowiedział się, ze nie dostał dotacji, o którą ubiegał się w Urzędzie Marszałkowskim.

- To kompletnie podcięło nam skrzydła - powiedział nam w środę. Urząd Marszałkowski nie przyznał 150 tys. zł, o które wnioskowali organizatorzy Brave. Festiwal się odbędzie, ale być może będzie ostatnim. - Zadłużam się w Teatrze Pieśń Kozła, skąd wezmę pieniądze na pokrycie długu? - pyta retorycznie Grzegorz Bral. Nie ma co liczyć na sponsorów, bo ci nie pokrywają długów. Budżet festiwalu szacowany jest na 1 mln 605 tys. zł, ale ile impreza będzie rzeczywiście kosztowała, dowiemy się już po niej. Brave Festival dostał w tym roku 1 mln 200 tys. zł z Urzędu Miejskiego Wrocławia. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało 150 tys. zł na organizację imprezy i 105 tys. zł na Brave Kids - dziecięcą część festiwalu. - Ten sam wniosek złożony w Ministerstwie Kultury został zakwalifikowany do grona 50 najlepiej uzasadnionych - mówi Grzegorz Bral. Urząd Marszałkowski dotował przegląd ginących kultur od czterech lat. - W tym roku w konkursie startowało prawie 200 ofert organizatorów imprez, odbywających się od 1 lipca do końca roku. Żeby zadowolić wszystkich, potrzebne było 7 mln zł, a dysponowaliśmy 700 tys. zł - tłumaczy Dariusz Kowalczyk, dyrektor Departamentu Spraw Społecznych i sekretarz zarządu województwa. - Założyliśmy, że będziemy dotować imprezy, które uratuje nasza dotacja, albo dzięki niej zyskają wyższą rangę. Doceniamy wagę Brave, ale nie mogliśmy spełnić oczekiwań organizatorów - dodaje. Na Brave Festival przyjeżdżają nieznani artyści z całego świata, przedstawiciele ginących, zapomnianych kultur, o których ocalenie zabiegają organizatorzy imprezy, m.in. Bi Kidude, ponad stuletnia artystka z Zanzibaru, plemię Nuna z buszu Burkina Faso. Dochód z biletów przeznaczony jest dla ROKPA International, organizacji opiekującej się ponad dziesięcioma tysiącami osieroconych i bezdomnych dzieci w Tybecie.