Artykuły

Walka na reżyserskie talenty trwa

"Rewizor" w reż. Jana Klaty z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu i "Made in Poland" w reż. Przemysława Wojcieszka z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy na VII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach oglądała Aleksandra Czapla z Gazety Wyborczej - Katowice.

Teatralny maraton trwa. Organizatorzy, jurorzy i publiczność mają za sobą już ponad 30 godzin oglądania przedstawień

Jan Klata, rocznik 1973. Aktorzy z Wałbrzycha - nieco starsi. On - rzeczywistość lat 70. zna z "Misia". Oni - z autopsji opowiadają, jak zapisywali się na kupno pralki. Zaczęło się od wspomnień, skończyło na przedstawieniu, śmiesznym jedynie z pozoru. Reżyser przyznaje, że na realizację "Rewizora" Gogola świadomie wybrał Wałbrzych. - Trudno opowiedzieć z perspektywy warszawskiej, co to znaczy "być z centrali".

Scena wypełniona gadżetami minionej epoki (syfony, meble na wysoki połysk, bistorowe ubrania), w centralnym miejscu umieszczone portrety Edwarda Gierka. Tekst Gogola, mimo archaicznego brzmienia, wręcz idealnie opisuje PRL-owską rzeczywistość. Przedstawienie staje się kabaretowym show z muzycznymi przebojami tamtych lat. Kiedy pojawiają się sznury papieru toaletowego czy tłumik do malucha jako prezent ślubny, słychać gromki śmiech. Przestaje być zabawnie wraz z finałowym komentarzem reżysera - twarz Gierka zastępują wizerunki m.in.: Jaruzelskiego, Wałęsy, Kwaśniewskiego i Lepera. A całkiem już przestało być zabawnie, gdy po przedstawieniu Klata dodał, że gdyby miał w Katowicach realizować przedstawienie, ponownie sięgnąłby po "Rewizora", zaś na pytanie o powszechność łapówek odpowiedź była krótka: - A ile osób w Polsce ma prawo jazdy?

W sobotę [5 marca] wieczorem werdykt. Są duże szanse na to, by Laur Konrada trafił w ręce Jana Klaty.

Tymczasem w katowickim Szybie Wilson działo się to, co jest "Made in Poland". Pod tą nazwą kryje się projekt teatru z Legnicy - zjawisko chwilami nachalnie optymistyczne, pod prąd. Z elementów "zła" Przemysław Wojcieszek układa "dobro".

Historia "Made in Poland" jest banalna, bliska hollywoodzkim scenariuszom klasy B, gdzie bohater schodzi na złą drogę, spotyka jednak mędrców wskazujących mu właściwą ścieżkę, odnajduje kobietę swojego życia, a potem.... żyli długo i szczęśliwie. Scenerię Los Angeles zastąpiły szereg familoków na ulicy Oswobodzenia w Janowie oraz surowa przestrzeń nieczynnego od lat Szybu Wilson, mędrcem-autorem recepty na życie został Krzysztof Krawczyk.

Bez najmniejszego zgrzytu legniccy aktorzy mamią nas swoim błyskotliwym, dynamicznym i zabawnym przedstawieniem, korzystając z zasady teatralnego, publicznego oszustwa. Oglądanie "Made in Poland" nie pozostaje jednak bez konsekwencji. Przemysław Wojcieszek na dwie godziny rehabilituje cały świat, następnie jednak brutalnie wypuszcza widzów na zewnątrz: na ulicę, gdzie w co drugim domu mieszka młody człowiek podobny do Bogusia - bohatera sztuki - wkurzonego na "dresiarzy, szpanerów, ulizane świnie z list przebojów, dupy z reklam, k... z telewizji, skur... z banków, p... księży, psychopatów z armii, rządu, policji i biznesu". Kto zrehabilituje śląskich Bogusiów?

Na zdjęciu: scena ze spektaklu "Made in Poland".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji