Artykuły

Do siedmiu razy sztuka

"Taniec "Delhi"" w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Kamila Łapicka w Teatrze.

Arunachala. Święta góra. Na jej stokach rozsypano prochy Grotowskiego. U jej podnóża mieszkał Sri Ramana Maharshi, indyjski mistrz duchowy. Jego nauki cenił nie tylko twórca Teatru Laboratorium, zafascynowały one także Iwana Wyrypajewa, który opatrzył "Taniec "Delhi"" cytatem: "On niesie nasze nosze i daje nam Pokój". Sens tych słów pomoże wyjaśnić metafora tytułowego tańca.

Spektakl, jako widowisko i zdarzenie społeczne, ma określoną konstrukcję - najpierw publiczność zajmuje miejsca, potem podnosi się kurtyna, aktorzy grają, na koniec kłaniają się, widzowie klaszczą, kurtyna opada. Reżyser wykorzystuje tę strukturę i się nią bawi. Kiedy widzowie jego spektaklu wchodzą na salę, słyszą zmultiplikowane szmery i gwary towarzyszące zajmowaniu miejsc w teatrze. To z głośnika płynie gotowa "muzyka" widowni. Potem głos z offu zapowiada, że za chwilę obejrzymy siedem spektakli teatralnych, i wymienia tytuł pierwszej historii. Aktorzy wykonują tekst, a następnie wychodzą do ukłonów. Jeśli brawa są duże, kłaniają się kilka razy, jeśli zwyczajne - szybko znikają. Natężenie oklasków nie zależy jednak od widzów rzeczywistych, bo odgłosy owacji słyszymy także z offu. Kurtyna opada, drobna przebudowa dekoracji, tytuł kolejnej części i tak siedem razy. Wszystko więc, włącznie z oklaskami, zostało wyreżyserowane. Oglądamy nie tylko spektakl, ale sam teatr - całą tę sztuczną konstrukcję, której częścią jest także reakcja widowni.

Scenografią i kostiumami rządzi tu minimalizm. W szpitalnym pokoju panuje sterylność. Trzy kozetki, kilka narzędzi. Aktorzy grają na niezbyt wysokim prostokątnym podeście, który "w jodełkę" wyłożono szaroburym linoleum. Fryzury pań - fale wyciskane na mokro - sugerują, że jesteśmy w latach trzydziestych XX wieku, ale równie dobrze możemy być w pierwszej dekadzie XXI wieku w Warszawie. To mało istotne.

Katarzyna (Karolina Gruszka) jest tancerką. Jej matka, Alina Pawłowna (Aleksandra Justa) jest tancerką niespełnioną, ma raka i nie akceptuje wyborów życiowych córki. Starsza kobieta (Beata Fudalej) przyjaźni się z obiema bohaterkami, jest krytykiem baletu. Sądzi, że zmarnowała najlepsze lata, bo przeżyła wspaniałe, ale cudze życie (pisząc o artystach). Opowiada o tym Pielęgniarce (Agata Buzek) w miejskim szpitalu, który jest miejscem akcji. Pielęgniarka wysłucha zresztą historii życia wszystkich bohaterów. Dowie się, co łączyło Andrieja (Paweł Paprocki) z Katarzyną i dlaczego jego żona Olga (Kamila Baar) próbowała popełnić samobójstwo. Ich dialogi są pełne truizmów. "Ten, w kim nie ma miłości, nie ma i serca" - mówi Katarzyna. Złotouści bohaterowie deklamują z emfazą i cyzelują każde słowo. Celowo. Reżyser postawił na aktorstwo opisowe - emocje są pokazywane, a nie grane, na dodatek pokazywane konwencjonalnie. Jak w dawnym teatrze i niedobrym filmie. Można mieć pewność, że zdanie: "To takie uczucie, jakby do serca przykładali kawałek rozpalonego żelaza", nieuchronnie pociągnie za sobą przyłożenie dłoni do piersi. Nawet "uff" staje się aktorską etiudą, zagraną z przesadą, na granicy parodii.

W życiu jesteśmy skazani na jedną wersję losu. Bohaterowie Wyrypajewa mają szansę na alternatywę. W pierwszej nowelce umiera matka, w kolejnej Katarzyna i Andriej wyznają sobie miłość. W trzeciej matka ożywa, natomiast samobójstwo popełnia żona Andrieja, świadoma romansu męża. Następnie uśmiercona zostaje Katarzyna, a Andriej opowiada pielęgniarce, czym jest tytułowy taniec "Delhi". Wyrypajew nie oszczędzi też Starszej kobiety i Andrieja - umrą w kolejnych częściach. Każde odejście jest dla pozostałych okazją do rozmów na fundamentalne tematy - miłość, sztuka, świadomość własnej śmierci, szczęście za cenę nieszczęścia innych. Za każdym razem słyszymy jednak te same słowa - że nie bardzo wiadomo, jak się zachować, ale życie toczy się dalej - tyle że z innych ust. Aletrnatywa okazuje się złudą, nowy wariant losu niczego w osobach tego dramatu nie zmienia.

Co jest zabawnego w kwestii: "Przyjęłam do wiadomości - umarła mi mama. No, ale co robić? Nie wiem nawet, jak zareagować"? Nic. Śmiesznym czyni je dopiero sposób podawania tekstu. Dramat jest tu wykonywany, jak często mówi Wyrypajew, a nie grany. Katarzyna mówi, a raczej przemawia z patosem. Jej mimika jest bardzo wyrazista, jakby grała w niemym filmie. Porównanie o tyle nietrafione, że dla odbiorców najistotniejsza jest melodia zdań. Zresztą nie tylko zdań - warstwa muzyczna też odgrywa istotną rolę. Przez cały spektakl słyszymy różne wariacje arii "Nessun dorma", co potęguje śmieszność i melodramatyzm bohaterów, którzy często nie wypowiadają kolejnej kwestii, zanim nie wybrzmi muzyczna fraza. Śpiewne słowa płyną z ich ust jakby samoistnie.

Kto widział "Lipiec", poprzedni spektakl Wyrypajewa w Teatrze Na Woli, łatwiej zrozumie, w czym rzecz. Pomysł na "Taniec "Delhi"" jest bowiem identyczny, z tym, że zamiast jednej postaci, na scenie pojawia się sześć. Karolinie Gruszce, "weterance" produkcji rosyjskiego reżysera, takie aktorstwo przychodzi bez trudu. Pozostali próbują odnaleźć się w konwencji. Najlepiej radzi sobie Agata Buzek (Pielęgniarka) - zamiast naśladować Gruszkę, tworzy nową jakość. Hiperwyraźną, stanowczą artykulacją i ruchem rodem z wojskowej musztry buduje postać zaradnej, silnej kobiety. Ma jednak to, co zdaniem Wyrypajewa najcenniejsze - współczucie. Choć wyłudza od pacjentów pieniądze za informacje, które od lekarza usłyszeliby za kilka godzin, niezmiennie deklaruje, że chce dzielić z bohaterami ich nieszczęście.

Kiedy dodamy do siebie tytuły siedmiu składających się na spektakl jednoaktówek, otrzymamy długie, ale sensowne zdanie: "Każdy ruch / wewnątrz tańca / odczuwany jest przez ciebie / ze spokojem i uwagą / i wewnątrz, i na zewnątrz / i na początku, i na końcu / na dnie i na powierzchni snu". "Taniec "Delhi"" jest raczej metaforą niż rzeczywistym pokazem baletowym. Mimo że narodzony z biedy, obrzydliwości i ludzkiej tragedii, które Katarzyna zobaczyła na indyjskim rynku Main Bazaar, jest tańcem, "który mówi światu, że okropności i bólu nie ma, a jest tylko piękno tańca. Że wszystko jest tańcem". Takie spojrzenie jest dość odlegle od naszego, europejskiego sposobu postrzegania rzeczywistości. Równie egzotycznie brzmi przesłanie, jakie niesie ze sobą "Delhi": "Ważne, żeby pozwolić wszystkiemu być takim, jakie jest. Ważne, żeby pozwolić wszystkiemu po prostu być".

Kiedy na scenie toczą się rozmowy na temat fantasmagorycznego tańca Wyrypajewa, dochodzi do złamania konwencji. Cały spektakl jest przecież pastiszem - nie tylko sporów kochanków, popisów erudycji krytyków i miałkich pomysłów reżyserów, ale samego przedstawienia teatralnego. Każde słowo brzmi tu fałszywie. Jedynie dialogi o tańcu mówią o ludziach prawdę, choć aktorzy nie rezygnują z pastiszowej konwencji. Dramatopisarz stworzył istoty niezdolne do empatii. Ich jedyne uczucia to antyuczucia. Reżyser stworzył bohaterów, którzy przyswajają, ale nie rozumieją. Wykonują, a nie grają. Alina Pawłowna mówi, że "Delhi" to cud, a cudu nie da się opisać. "Typowa kobieta krytyk - inteligentka" Beaty Fudalej pozostaje wobec tego bezradna. Pozostali bohaterowie podobnie. Obejrzeli taniec lub poznali go z opowieści, przejęło ich to i zapragnęli żyć inaczej - pełniej, odważniej. Ale są w tym samym miejscu, w którym byli.

Iwan Wyrypajew ma własną odpowiedź na pytanie, czym jest współczesny teatr. Głosząc tezę, że teatr psychologiczny umarł, w roli bohatera swoich spektakli umieszcza tekst - partyturę do wykonania dla aktorów. Przygotowany w ubiegłym roku "Lipiec" był formalną nowością. "Taniec "Delhi"" - jako "Lipiec" rozpisany na głosy - potwierdza oryginalny charakter pisma reżysera, ale kontynuowanie tej taktyki niesie ze sobą ryzyko wtórności. Cóż że postmodernistycznej Wyrypajew oparł swoją teatralną poezję na pastiszu, jakby nie wierząc, że taniec "Delhi" można zatańczyć naprawdę. Znalazł sposób na ośmieszenie konwencjonalnego naturalizmu, ale nie szuka sposobu na jego przekroczenie. Może ma rację. Czy sztuka może nie być sztuczna? Czy życie może być inne?

Kamila Łapicka - absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji