Artykuły

Bosy - więc wolny?...

"Na gruzach tego, co było wzdychamy do tego, co będzie. Na razie jednak nie nie ma", - Tą refleksją kończy się przedstawienie "Historii" W. Gombrowicza w Piwnicy Wandy Warskiej, zaprezentowane przez zespół Teatru Nowego w Warszawie.

Przywykliśmy już do tego, że w teatrach co pewien czas pojawiają się tzw. fale. Była fala Witkacego, kiedy to niemal w co drugim teatrze w Polsce serwowano twórczość tego autora. Była fala Mrożka, Różewicza. Teraz - Gombrowicza. Wszystkie sztuki, proza, a nawet "Dzienniki" rozpisuje się na głosy, a raczej na postaci.

Mało znana, pisana w 1951 r. "Historia" (jedyna dotychczas inscenizacja tej sztuki - połączona zresztą z fragmentami "Dzienników" - miała miejsce w Teatrze im. S. Jaracza w Łodzi, prapremiera odbyła się w czerwcu 1982 r.), sprawia wrażenie szkicu utworu, nie ukończonego dramatu. (Druk tzw. rekonstrukcji akcji - "Odra" 1977). W każdym razie nie trzy - jak podają różne źródła - a cztery dramaty napisał Gombrowicz.

Pomysł zawarty w "Historii" został później rozwinięty, w "Operetce", której ostatnia, znana wersja pochodzi z 1966 r. W obu tekstach wyeksponowana jest antynomia nagości i stroju. W "Historii" naturalnej, "niedojrzałej", bosej stopie Witolda przeciwstawione są skonwencjonalizowane, obute stopy otaczającego go świata "dorosłych". Tematem sztuki są dzieje Europy w pierwszej połowie naszego stulecia, a konkretnie w latach 1914-1935. Na scenę zostaje wprowadzona rodzina Gombrowiczów.

Oto schodząc w dół schodami do Piwnicy Wandy Warskiej, wchodzimy do salonu państwa Gombrowiczów, wszak zostaliśmy zaproszeni. Zasiadamy przy stolikach, pijemy herbatę, którą podaje nam "służba" (przystojny "służący" w chwilę później gra rolę Rasputina), palimy papierosy (wolno), słuchamy muzyki Kurylewicza (przy fortepianie sam maestro), jest nastrój, jest klimat, jest rok 1914.

Obok, przy stoliku państwo Gombrowiczowie - Matka, Ojciec, dalej starsi bracia i siostra. Wszyscy "siedzą jak na starej fotografii". Wyrzucają Witoldowi, że zdjął buty i chodzi boso. Przecież może się zarazić najokropniejszymi chorobami fizycznymi i moralnymi - niepokoi się Matka. A brat Janusz uważa, że Witold to marzyciel i doktryner. Chce się chamom podlizywać chodząc na bosaka. Trzeba zarządzić egzamin dojrzałości i "wyrodnialca - Bosonoga" przeegzaminować, Witold zdaje egzamin, ale z... niedojrzałości, z bosości, z nagości, z naturalności. Na przekór wszystkim. Wojsko da mu szkołę Rodzina więc przemienia się z kolei w Komisję Poborową. Ale cóż to, Bosonogi odmawia rozebrania się i poddania badaniu? Aresztować go "za uchylanie się od służby, za bosą psychikę rewolucyjną..., za obrazę Cesarza Panującego!" Witold chce protestować, ale "nie udziela się głosu oskarżonemu", więc zostaje skazany.

Lecz oto "na scenie" pojawia się duży but. To but Cesarza. Rodzina Witolda tym razem przemienia się w dwór carski. Tymczasem w Sarajewie zabito arcyksięcia Ferdynanda. Bosonogi pełni teraz ważną misję tajnego wysłannika Mikołaja II do Cesarza Wilhelma. Może nie dojdzie do wojny, może uda mu się namówić obu cesarzy, by zdjęli buty, a tym samym, by z cesarskich strojów wyzwolili się ludzie, bo "jedyne oo może nas uratować, to ucieczka z nas samych". Ucieczka przez zrzucenie fałszywej maski i fałszywego kostiumu. Ucieczka w niedojrzałość, w bosość.

Lata trzydzieste (1933-1935). Warszawa, Kawiarnia Ziemiańska. Jest Bosonogi, są poeci, jest "kurtyzana", jest też, choć nie boso a "w ostrogach" - Wieniawa Długoszowski. Witold, jako ten, który zasłynął ze swej przenikliwości, zostaje wezwany przed oblicze samego Piłsudskiego, by poradzić mu, co ma dalej robić, jako że sytuacja stała się nader skomplikowana. Tak więc Bosonogi radzi, by marszałek był uprzejmy zdjąć buty. Piłsudski jednak tej rady nie przyjmuje i pragnie wysłać Witolda w tajnej misji do wroga. "Jedź do Hitler. Hej, Las Rymanowski za mgłą! A mnie trzeba jechać do Krakowa!". Odchodzi Piłsudski i tu się właśnie urywa sztuka. Jeszcze tylko refleksja bohatera głównego: "Na gruzach..." itd.

Czy się urywa? Czy też miała to być - w zamierzeniu autora - ostatnia scena? Nie dowiemy się już.

Wedle tego, co zaprezentowano w Piwnicy - utwór stanowi dramat zamknięty sam w sobie. Sztuka ta, nasycona elementami biograficznymi i przewrotna - jak wszystko u Gombrowicza - wymaga umiejętnego i specyficznego odczytania przez reżysera. I tak się też - chyba - stało. Reżyser przedstawienia, Zbigniew Mich, w niezwykle subtelny sposób wprowadził nas do domu państwa Gombrowiczów i wyprowadził. Aktorzy zaś: Krzysztof Luft (Witold - Bosonogi), Tomasz Zaliwski (Ojciec) - Teresa Lipowska (Matka) i inni - w przekonywający sposób wcielili się w "zadane" im role. Klimatu spektaklowi dodaje scenografia Marcina Jarnuszkiewicza i ładna muzyka Andrzeja Kurylewicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji