Artykuły

Nie łatwo igrać Mussetem

"Nie igra się z miłością" Musseta w Teatrze Rozmaitości

WYSTAWIENIE młodzieńczej, a jednocześnie całkiem dojrzałej sztuki Musseta "Nie igra się z miłością" należy do zadań bynajmniej nie łatwych. Przede wszystkim dlatego, że jest to kapryśnie niejednolita sztuka: chwilami komedia, przechodząca nawet w groteskę, a chwilami głęboki melodramat złamanych serc. Zagadnieniem dla reżysera jest, czy te kontrasty złagodzić i sztukę w jakimś kierunku ujednolicić, czy też przeciwnie, owe kontrasty podkreślić.

Reżyser Szpakowicz obrał tę drugą drogę. Nie wiem, czy uczynił szczęśliwie, zwłaszcza przy tak skromnych środkach technicznych, jakimi rozporządza: wytwarzały się bowiem sytuacje wysoce drażniące, gdy na przykład zbyt hałaśliwy chór śmieszków wioskowych mącił wzruszenie, wywołane romantycznym dialogiem lub gdy postacie satyryczne przemieniały się w jakieś groteskowe marionetki i raziły swym kontaktem z romantycznymi postaciami Kamilii, Rozalki, czy Oktawa. Miało się w tym momencie żal do reżysera, czemu nie tuszował raczej tych kontrastów, pozostawiając widzowi więcej pola do własnych domysłów i wniosków. Także za wysoce niefortunny pomysł należy uważać rozwiązanie trudnego problemu wielu odsłon przez umieszczenie drewnianego, bardzo szpetnie pomalowanego parawanu, który przez rozłupanie na dwie części mostu ukazuje wnętrze pałacu barona (wnętrze zbyt potworne, nawet w dobie upaństwowienia wielkopańskich dóbr i ciasnoty mieszkaniowej). Ów parawan, otwierany nie wiadomo czemu z szyderczym chichotem, przez dziewczęta w czapeczkach, był przykrym zgrzytem w najpiękniejszych momentach sztuki.

A SZKODA. Bo sztuka jest niezmiennie urocza i chociaż dzisiaj nie przejmujemy się już tak bardzo nieszczęściem serc, złamanych przez igraszki naiwnej panny, to możemy z niej wyciągnąć i inne wnioski: chociażby zgubny wpływ wadliwego wychowania młodej pary, i możemy upajać się pełnym wdzięku romantyzmem miłości małej Rozalki, rodzonej siostry Eponiny z "Nędzików".

"Nie igra się z miłością" to sztuka o skrzydełkach motyla, z których tak łatwo zdmuchnąć delikatny pyłek i zatrzeć całą krasę. Nie igra się na próżno z Mussetem, nawet gdy ma się najlepsze chęci.

Kamillę i Oktawa grali p. Anusiakówna i p. Sadowy. Grali po prostu z wdziękiem, pięknie i wzruszająco. Uroczą Rozalką był beniaminek naszej sceny Marysia Janecka. Groteskową figurę barona odtworzył trafnie p. Wasowski, a p. p. Oberska, Rychter i Nowicki, zgodnie z intencjami reżysera, starali się w postacie panny Pluche i dwu księży włożyć jak najwięcej ruchów kukiełkowych.

Najdalej poszła w tym kierunku p. Oberska.

[recenzja z prywatnego albumu Witolda Sadowego w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji