Artykuły

Ucieczka od trudnej wolności

"Lot nad kukułczym gniazdem" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu na VII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej w Katowicach oglądały Mariola Woszkowska i Henryka Wach-Malicka z Dziennika Zachodniego.

Dom wariatów jako ucieczka od niemożliwej do zniesienia rzeczywistości? Jako miejsce konfrontacji samotnej siły woli z jednej strony i grupowej, względnie bezpiecznej, bierności z drugiej? Czemu nie, twierdzi Maja Kleczewska w inscenizacji "Lotu nad kukułczym gniazdem", zrealizowanej na scenie Teatru im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Wieloznaczność książki Kena Keseya, w istocie kryje taki trop interpretacyjny, a młoda reżyserka przekłada go na teatralne działania z determinacją, konsekwencją i nieukrywaną sympatią dla chorych bohaterów. Ten miękki, ciepły ton (daleki wszakże od czułostkowości) podchwytują aktorzy. Obsada spektaklu to eksperyment; obok zawodowców grają amatorzy - mieszkańcy Wałbrzycha. Ci pierwsi dźwigają na sobie ciężar reżyserskiego czytania tekstu i scenicznej dyscypliny. Ci drudzy, nawet jeśli nie starcza im umiejętności warsztatowych, wnoszą do spektaklu autentyczne emocje i napięcia.

Maja Kleczewska nie ucieka od problemu zniewolenia i przemocy człowieka przez "władzę", zyskującą przewagę dzięki systemowi (tu szpitalnemu, ale przecież także politycznemu czy nawet towarzyskiemu). Przesuwając jednak akcenty, a przede wszystkim zmieniając zakończenie, celnie trafia w odczucia współczesnego Polaka, zmęczonego i przerażonego osaczającą go rzeczywistością, szukającego ucieczki (często w chorobę) i autorytetów. W "Locie..." autorytetem dla słabszych psychicznie jest oczywiście McMurphy, grany przez Macieja Wojdyłę. To nie bohater-gigant, kruszący mury między wyrachowanym personelem a potulnymi pacjentami. To raczej mały cwaniaczek o wielkim sercu, które ukrywa pod pozorami arogancji i wulgarności. Ale właśnie przez tę precyzyjnie wygraną "przyziemność", aktor czyni koncepcję reżyserki wiarygodną. Aura porozumienia przenika wałbrzyski spektakl podskórnym nurtem. Może to znak nadziei dla tych, którym trudno przeciwdziałać złu, ale którzy wiedzą, że ono istnieje.

W przedstawieniu "Lotu nad kukułczym gniazdem" ważną rolę odgrywa projekcja ujęć z kamery, rejestrującej ucieczkę głównych bohaterów ze szpitala psychiatrycznego. W trosce o pełną wiarygodność spektaklu, wałbrzyscy realizatorzy postanowili nakręcić nocne zdjęcia na katowickim Rynku. Co też uczynili, aliści widok oszalałego brodacza (Wódz Bromden) biegającego po centrum Katowic z bezwładnym człowiekiem na inwalidzkim wózku (McMurphy), zaniepokoił patrolujących śródmieście policjantów. Na hasło: "Ale my jesteśmy z Interpretacji!", stróże prawa nie tylko odstąpili od legitymowania "wariatów", ale nawet życzyli im powodzenia w konkursie. W imieniu teatromanów, dziękujemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji