Artykuły

Baba-dziwo

Maria Jasnorzewska-Pawlikowska, "Baba-Dziwo". Reżyseria: Mariusz Dmochowski, scenografia: Łucja Kossakowska. Teatr Polski w Warszawie, Scena Kameralna. Premiera w styczniu 1986.

Maria Jasnorzewska-Pawlikowska, wybitna poetka, autorka subtelnych liryków, miała opinię osoby zamkniętej w kręgu spraw osobistych, nieczułej na zagadnienia społeczne. Nie byłą to opinia zbyt trafna. Tragikomedia "Baba-Dziwo", którą napisała w 1938 roku, najwyraźniej stoi z tym sądem w sprzeczności. "Baba-Dziwo" dowodzi bowiem, że ta wrażliwa poetka całkiem trzeźwo widziała prozaiczną rzeczywistość i potrafiła przenikliwie analizować główny problem naszego wieku, czyli totalitaryzm. Usiłowała zrozumieć i wytłumaczyć mechanizm powstawania wynaturzeń w ludzkich postawach.

Może niektórym jej konstatacje wydadzą się naiwne, np. uzasadnienie, że za autorytarną postawą przywódczyni, Validy Vrany, czyli tytułowej "Baby-Dziwo", kryje się głównie chęć wzięcia odwetu za przeżyte przednio upokorzenia. Ale przecież i w takim wyjaśnieniu można również odnaleźć racjonalne jądro i prawdę psychologiczną. Zresztą, nie jest to wyjaśnienie jedyne.

Odpowiedzialność za nieludzki system obciąża w nie mniejszym stopniu niż władzę również zwykłych obywateli. Tych normalnych, porządnych, uczciwych ludzi o czystych rękach. Winna jest Valida Vrana, która tu występuje w roli kata. Winny jest również Norman Gordon, któremu przypadła rola ofiary systemu. Winien, bo widzi, a nie chce przyjąć do wiadomości tego, co spostrzega. Winna jest rodzina Kormorów, bowiem skwapliwie korzysta z przywilejów, nie bacząc, że dzieje się to kosztem innych ludzi. Walorem "Baby-Dziwo" jest to, że nie ukazuje rzeczywistości w uproszczony sposób, w wyłącznie czarno-białych barwach: tu samo dobro, a tam samo zło. Przeciwnie, próbuje odsłonić całą złożoność ludzkich zachowań. Toteż, w konsekwencji, nawet straszna Baba-Dziwo nie jest potworem, ale wręcz godnym współczucia człowiekiem.

Niewątpliwie, interpretacja Niny Andrycz daje tytułowej postaci takie właśnie ludzkie oblicze. Aktorka, która w swym życiu grała tak wiele ról pięknych i szlachetnych kobiet, potrafiła tym razem znakomicie, wręcz wirtuozersko, przedstawić starzejącą się i brzydką, a przy tym odrażającą pod każdym względem postać. Jej Valida Vrana, przy całej twojej potworności, pozostaje człowiekiem, kalekim psychicznie, ale jednak...

Wcale też nie jest pewne, czy Norman Gordon (gra go Marek Barbasiewicz) okaże się bardziej od niej szlachetny. Ta ofiara tyranii również kumuluje w sobie wiele złych uczuć, a przy sprzyjającej okazji potrafi się mścić.

Mariusz Dmochowski, jako reżyser, bardzo wnikliwie czyta tekst i tak prowadzi aktorów, aby wydobyć jego wieloznaczność i atuty. Zręcznie też pokazuje sytuacje groteskowo-humorystyczne, np. współżycie sąsiedzkie z rodziną Kormorów. Co najważniejsze - nie wyjaśnia wszystkiego do końca. Jego przedstawienie stawia więcej pytań niż daje odpowiedzi.

Wśród kilku dobrych ról zdecydowanie wyróżnia się intrygująca i brawurowo zagrana postać baronowej Leliki Skwaczek, którą kreuje Irena Szczurowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji