Artykuły

Nie szukajcie czarownic

- Skoro uważa pani, że to, że istnieje praktyka zapraszania osób na wydarzenia kulturalne, jest najgorszą rzeczą na świecie, to proszę tak uważać - BARTOSZ ZACZYKIEWICZ, dyrektor Konfrontacji Klasyka Polska, spiera się o darmowe karnety dla VIP-ów i dziennikarzy.

Dorota Wodecka-Lasota: Teatr rozdaje na Konfrontacje darmowe karnety tzw. VIP-om, stąd np. na spektakl Teatru Narodowego, którego ściągnięcie kosztowało 90 tys. zł, wejdzie pierwszego dnia tylko 30 zwykłych opolan, resztę publiczności stanowić będą VIP-y

Bartosz Zaczykiewicz: Ale na drugie przedstawienie tego teatru wejdą już tylko teatromani. VIP-ami są sponsorzy i urzędnicy. Tym pierwszym zgodnie z umowami musimy przekazać 25 pojedynczych karnetów. Po tyle samo mamy dla mediów i urzędników. Oni również przykładali swoją pracę do organizacji konfrontacji. Np. to, że pieniądze z Ministerstwa Kultury zostały przyznane wyjątkowo wcześnie, jest w sporej mierze zasługą pani marszałek Rurynkiewicz.

Jej obowiązkiem jest postaranie się o te pieniądze, tak jak obowiązkiem ministerstwa jest przekazanie tych pieniędzy w odpowiednim czasie.

- Tak, ale obowiązkiem urzędnika jest też zobaczyć, na co wydał pieniądze, ocenić, czy podjął słuszną decyzję.

Wydaje mi się, że od oceny spektakli są krytycy, a nie urzędnicy.

- Uważa pani, że np. pani marszałek, która zajmuje się kulturą, nie ma żadnych kompetencji do oceny festiwalu, wyrobienia także własnego zdania, konfrontacji z relacjami mediów, krytyków? Wolałbym, aby osobiste uczestnictwo w kulturze było jednym z czynników wpływających na ocenę.

Została wybrana na wicemarszałka, bo jest z SLD, a nie dlatego, że świetnie zna się na teatrze.

- Z punktu widzenia takiej instytucji jak teatr korzystne jest zapraszanie osób, które decydują o jego losie. Choćby po to, by zobaczyli radość widzów, ich reakcje, bo tego się nie da ująć w żadnym sprawozdaniu.

Niejednokrotnie w kraju mieliśmy do czynienia z sytuacjami, że środowiska artystyczne protestowały przeciwko ocenie kompetencji artystów przez urzędników. Czy Pan kupuje sobie w ten sposób ich przychylność? Wszak to urzędnicy decydują, czy Pan będzie dyrektorem.

- To ciężkie oskarżenie. Jak pani włączy myślenie Giertychem (mam na myśli skrajność poglądów - politycy zresztą często dla efektu używają wyrażeń dość jednopłaszczyznowych, nie zawsze szczęśliwie), to może dojść do takich wniosków, choć mam wrażenie, że jego retoryki "Gazeta" nie ceni. Skoro uważa pani, że to, że istnieje praktyka zapraszania osób na wydarzenia kulturalne, jest najgorszą rzeczą na świecie, to proszę tak uważać. Robi pani z siebie Bobczyńskiego, że nawiążę do "Rewizora"? Chce pani tropić czarownice? Proszę bardzo, tylko czy one tam są?

Czy jeżeli prezydent RP uczestniczy w jakiejś imprezie albo minister kultury, to też ma kupować bilety?

To demagogia. Honorem jest uczestnictwo prezydenta czy nawet ministra w imprezie kulturalnej, ale czy aż 25 urzędników?

Drażni Pana, że w jednym z teatrów trzeba zapraszać na festiwal aż wszystkich radnych, a Pan zaprasza też niemało urzędników. Rozumiem, że wzoruje się Pan na innych teatrach, ale może u nas warto to zmienić?

- Można o tym dyskutować. Mówi pani, że spektakl obejrzy tylko 130 zwykłych ludzi, ale czy ci, co wejdą za zaproszeniem, nie są godni, by go oglądać? Ja tak nie uważam.

Ja uważam, że urzędników czy dziennikarzy stać na kupienie sobie biletów.

- Zależy mi, aby po tym festiwalu pozostał jeszcze jakiś ślad - nie tylko w widzach, ale też u iluś tysięcy czytelników, słuchaczy. Jeżeli są redakcje, które stać na kupowanie biletów, to proszę bardzo, będzie nam łatwiej domknąć budżet, będziemy się cieszyć. Istnieją jednak czasopisma kulturalne, które nie są dofinansowane, więc uważam, że moim obowiązkiem jest zaprosić ich przedstawicieli.

Zresztą w zeszłym roku "Gazeta Wyborcza" otrzymała dwa karnety i nie przypominam sobie, by zapłaciła.

Zapewniam Pana, że w tym roku kupi, a w zeszłym właściwie z karnetów nie korzystała.

- Krytykom należy się zaproszenie. Jeżeli pani uważa, że nie, to pani prawo. Ja w każdym razie jestem zdania, że ci, co się opiekują teatrem, mają w postaci tych karnetów rodzaj serwitutu za swoją pracę. Mam wrażenie, że pani chce robić aferę, tylko po co?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji