Artykuły

Na początek sezonu

Zapowiadając premierę "Fantazego" Słowackiego, spikerka zakomunikowała, że spektaklem tym Teatr Telewizji rozpoczyna nowy sezon. Takie oświadczenie jest bardzo zobowiązujące. Wiadomo bowiem, że każdy teatr przykłada do otwarcia sezonu szczególną wagę i przygotowuje się do niego z wielką starannością.

Tak było i z "Fantazym". Sięgnięto po sztandarowe dzieło polskiego romantyzmu, reżyserię powierzono jednemu z najbardziej interesujących ludzi naszego teatru, o obsadę (poza niewielkimi wyjątkami) postarano się także najlepszą. Wszystko wskazywało na to, że wystrzał musi być "w dziesiątkę". Same atuty, żadnego niemal ryzyka.

A przecież telewizyjny "Fantazy" (nadany 4,X.71, reżyseria - Gustaw Holoube, reż. tv Joanna Wiśniewska) nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Zaczęło się już od nie najciekawszego tym razem wprowadzenia dokonanego przez tak świetnego zawsze docenta Stefana Treugutta.

A potem wszystko, a raczej prawie wszystko było nie tak. Scenografia przedstawienia zatrzymała się w pół drogi między umownością a dosłownością. Aktorzy w większości tkwili w konwencji teatru scenicznego. Nawet realizacja telewizyjna ograniczała się do dyskretnego rejestrowania sytuacji rodem z teatru. Słowem "Fantazy" nie chwycił. Efekt uroczystego otwarcia sezonu teatralnego w telewizji - zawiódł.

Przy okazji przypomina się telewizyjny "Mazepa", nadany w 1969 roku także w reżyserii Gustawa Holoubka i wyróżniony nagrodą "Złotego Ekranu". Na tle tamtego widowiska "Fantazy" błyska światełkiem bardzo słabym. A przecież i do tamtego świetnego skądinąd spektaklu zgłaszałem swego czasu zastrzeżenia.

Zarzucałem realizatorowi, że zbyt mało wierzy w telewizję, a za bardzo we wszechogarniającą magię teatru. Widowiska swe w telewizji buduje Holoubek w oparciu o doświadczenia teatralne, w małym stopniu próbując je modyfikować. A przecież nie wszystko to, co fascynuje na deskach scenicznych, sprawdza się na małym, dwuwymiarowym ekranie telewizora. Pisałem o tym na marginesie "Mazepy", W przypadku "Fantazego" rzecz się jeszcze pogłębiła.

Wspomniałem wyżej o scenografii. W teatrze zadowalamy się umownymi makietami drzew. Przekraczając próg teatru przyjmujemy niejako panujące tu zasady gry. Te same makiety ustawione w studio telewizyjnym nie korzystają z teatralnego prawa umowności. Kamera telewizyjna obnaża ich sztuczność.

Niemal żenująco wyglądał sarkofag, czy grobowiec, o który w ostatniej scenie oparto umierającego Majora. Czy nie lepiej było zastosować pełną umowność i rozegrać "Fantazego" na przykład w samych komarach?

Realizator telewizyjny honorował na ogół teatr teatralno-sceniczną koncepcję przedstawienia. Przeważały plany średnie, umożliwiające wykonawcom upozowywać się w malownicze grupy także rodem z teatru. Zbliżeń było stosunkowo mało, a jeżeli zdarzyły się, to te sceny należały do najlepszych w całym widowisku, że przypomnę tylko rozmowę Hrabiny Idalii z Fantazym u wejścia do kaplicy cmentarnej.

Z wykonawców chciałbym wyróżnić tylko niektórych. Przede wszystkim Mirosławę Dubrawską - do niedawna aktorkę Teatru Wybrzeża - wręcz znakomitą w roli Hrabiny Idalii. Właśnie Dubrawska grała z wielkim wyczuciem kamer telewizyjnych, inaczej niż gra się na scenie teatru. Natomiast rola Hrabiny Respektowej w wykonaniu świetnej przecież Ireny Kwiatkowskiej była chyba nieporozumieniem. Jakby żywcem wyjęta z "Dam i huzarów" Fredry.

Z męskich wykonawców najciekawszy był Jan Englert w roli zesłańca Jana. Tytułowa rola Fantazego nie stała się nowym sukcesem Gustawa Holoubka. Jeżeli dodać do tego fatalny wręcz poziom techniczny zapisu telerecordingowego, będziemy mieli miarę niezbyt efektownego otwarcia sezonu w Teatrze Telewizji. Miejmy nadzieję, że telewizja prędko nam ten zawód zrekompensuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji