Artykuły

Globisz, co Ty robisz?

Grzegorzewski, twórca niepokorny i niekonwencjonalny stworzył w Krakowie swoje wariacje na temat mickiewiczowskich "Dziadów". Zaczął od drastycznego skrócenia tekstu.

Nie ma żadnej cezury między drugą a czwartą częścią "Dziadów". Do granic możliwości zredukowana została część trzecia z tak ważnymi scenami więziennymi. Zaś Wielka Improwizacja znalazła się na końcu spektaklu.

Z oczu widza zginęła bezpowrotnie scena przemiany Gustawa w Konrada.

Wszystko zaczyna się od sceny dziećmi, jak na obrazach Wyspiańskiego. Dzieci drzemią przy stole, a Konrad patrzy w okno. W głębi sceny w gregoriańskim stylu chór skanduje "ciemno wszędzie, głucho wszędzie". Guślarz napina linę, słychać grzmoty. Na widownię buchają kłęby dymu.

W tej scenerii rozgrywają się sceny czwartej części dramatu. Dzieci mówią pacierz, a Dziewczyna w Konradzie widzi upiora. Pojawia się Pasterka. Konrad symuluje samobójstwo. Wszyscy śpiewają pieśń. Chaos tej sceny rekompensuje piękna muzyka Stanisława Radwana.

Potem rozpoczyna się groteskowa, rodem z Gombrowicza scena Salonu Warszawskiego. Oprócz Dam i gości Salonu pojawiają się postacie Satyrów. Na proscenium wychodzi Adolf (znakomity Jerzy Trela), który snuje opowieść o Cichowskim. Opowieść w interpretacji Treli jest wstrząsająca. Nic więc dziwnego, że aktor otrzymuje wielkie brawa, które kończą pierwszą część przedstawienia. Część drugą rozpoczyna Sen Senatora. To scena iście cyrkowa, Jan Peszek chodzi na czworakach, Diabły skaczą, biegają po scenie i widzach. Po widowni chodzi Krzysztof Globisz. Kiedy depcze moje buty chcę krzyknąć "Globisz, co Ty robisz!?"

W ten rozgardiasz wkracza pięć pań Rollison. Zaś biernie temu przygląda się ksiądz Piotr grany przez Jana Frycza.

Oczekujemy końca tego wszystkiego. Ale jest jeszcze Wielka Improwizacja.

Podstarzały Konrad (Jerzy Radziwiłowicz) wyrzuca z siebie potok słów. Stoi jak nieżywy pod ścianą z opuszczonymi rękoma. Przypomina bardziej trupa niźli buntującego się romantyka.

Konrad opada z sił, podtrzymują go diabły, które tym samym przejmują jego los w swoje ręce. Resztkami sił Konrad usiłuje wyrwać się diabłom, chce wyskoczyć przez okno. Diabły są jednak silniejsze. Rozpoczynają się diabelsko-anielskie egzorcyzmy, kończące tę dziwną inscenizację.

Nie ma w niej tempa ni spójności. To pojedyncze luźne scenki-etiudy. Nie wiadomo komu i czemu służą takie improwizacje. Jest tu trochę religii, polityki, kreacji Treli i nic więcej. Reżyser stanął wobec dramatu Mickiewicza zupełnie bezradny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji