Artykuły

Nie można budować życia bez wartości

- Bardzo ważne jest, aby ludzie odpowiedzialni, artyści, intelektualiści, ludzie kultury i sztuki, pisarze, owa "wyższa inteligencja" - aby oni wszyscy zdali sobie sprawę, że jest potrzeba prowadzenia swego rodzaju walki; trzeba mieć cierpliwość, trzeba się spotykać, trzeba o tym mówić, animować życie kulturalne, intelektualne, pokazywać wzorce - mówi WOJCIECH PSZONIAK.

Mirosław Poświatowski: W jednym z wywiadów opowiadał Pan o "Belfrze" jako o tragedii człowieka, nauczyciela, który chciał ofiarować swoim uczniom coś, co uważał za najpiękniejsze, a oni nie potrafili tego przyjąć. Skąd pomysł na taki "temat", dlaczego akurat "Belfer"?

Wojciech Pszoniak: - O tym, żeby zająć się monodramem myślałem już od pewnego czasu, czekałem tylko na tekst, który mnie zainteresuje. Tak się stało, kiedy w Paryżu zobaczyłem "Belfra"; zaraz po spektaklu spotkałem się z autorem i powiedziałem, że chcę to zrobić. Dlaczego? Dlatego, że jest to sztuka współczesna, sztuka, która mówi o czymś, sztuka, która porusza istotne problemy naszej cywilizacji. Oglądający ją ludzie czują, że autor na przykładzie relacji nauczyciel - uczeń dotknął czegoś bardzo ważnego. Dlatego też "Belfer" zawędrował już do dwudziestu siedmiu krajów.

- W Polsce od lat papla się o bezstresowym wychowaniu, tolerancji, prawach człowieka i prawach wszelkich "mniejszości"; nie wspomina się natomiast o obowiązkach. Czy w Pana ocenie jest to problem polski, czy raczej europejski?

- Europejski przynajmniej. Wszędzie, także i we Francji nastąpił zanik autorytetów. Nie ma autorytetu rodzina, nie ma autorytetu szkoła. Sam pan widzi, co się w tym zwariowanym świecie dzieje. Myślę, że ludzkość znajduje się w momencie strasznego poślizgu. W cywilizacji europejskiej zepsuł się "kompas". Owo "dokąd zmierzamy", "qvo vadis" człowieku...

- Świat bez norm, w którym każdemu wszystko wolno...

- Praktycznie tak, życie dziś nie ma wartości; jest taka książka "Życie na przemiał" - kiedy ktoś nie ma pieniędzy, nie ma władzy - jest nikim. Obowiązuje filozofia śmierci, ta łatwość, szybkość wszystkiego, liczy się tylko to, co błyszczy - z tym zresztą walczy nasz Papież, mocno problem ten podkreślając. A przecież życie nie toczy się w sklepach czy w telewizji, życie jest czymś bardzo złożonym. Ale tych pozakomercyjnych wymiarów życia unikamy, nie mówimy o tym, likwidujemy obecność wartości w naszej codzienności. Dlatego z filozoficznego i duchowego punktu widzenia świat jest na zakręcie - sztuka "Belfer" pokazuje tylko maleńki fragmencik tego zjawiska.

W każdym razie musimy mieć jakieś punkty odniesienia, drogowskazy - inaczej człowiek błądzi. Nie można budować życia bez wartości, bez norm.

- A czy wychowanie poprzez sztukę jest w ogóle możliwe?

- Bardzo ważne jest, aby ludzie odpowiedzialni, artyści, intelektualiści, ludzie kultury i sztuki, pisarze, owa "wyższa inteligencja" - aby oni wszyscy zdali sobie sprawę, że jest potrzeba prowadzenia swego rodzaju walki; trzeba mieć cierpliwość, trzeba się spotykać, trzeba o tym mówić, animować życie kulturalne, intelektualne, pokazywać wzorce. Pokazywać je także samym sobą, swoją postawą, pokazywać siebie, i poruszać tę młodzież, przecież każdy z nas był młody i wiemy, jak ważny w życiu człowieka jest ten drugi człowiek, jakiś wzór - to może być nauczyciel lub ktokolwiek inny. Natomiast sądzę, że sztuka, ta dobra, prawdziwa, szczera - może nie tyle wychowywać, jak w szkole czy w przedszkolu, ale coś wskazywać, uszlachetniać. Sztuka nie uczyniła z nikogo mordercy. Sztuka wskazuje wartości i wzorce, i problemem naszego kraju, także jego życia politycznego - jest brak tych wzorców - nie ma ich w nauczycielu, nie ma ich w rodzinie... A dawne rodziny wielopokoleniowe, gdzie autorytetem być dziadek, który coś przekazywał - już się całkiem rozpadły. Dlatego jesteśmy w kompletnym rozbiciu, w cywilizacyjnym poślizgu.

- Umierają także pewne znaki, symbole kulturowe - wystarczyło jedno pokolenie, by ich znaczenia przestały być oczywiste czy w ogóle czytelne...

- Znaki się zmieniają. W "Belfrze" też mamy do czynienia z takimi nieporozumieniami. Myślę, że ludzie nie są lepsi czy gorsi, tylko zmieniają się znaki. A wszystko to odbywa się z szaloną prędkością, szczególnie dotykającą ludzi starszych - coraz trudniej to wszystko ogarnąć, wszystko przelatuje i nie mamy już tego momentu zatrzymania, zrozumienia. Ale moim zdaniem jest to normalne i ja się tego nie boję. Pewne rzeczy powrócą, bo historia ludzkości polega na wahadle. Obecnie mamy do czynienia przede wszystkim z modami. Oczywiście, z dnia na dzień trudno oddzielić modę od tego, co wartościowe. Ale "ziarno od plew" rozdzieli i pokaże nam czas - i zacznie się np. "odkrywanie na nowo" pewnych dzieł. Dlatego myślę, że prawdziwe perły i wartości zostaną. Teraz świat żyje swoim dniem codziennym, ale w końcu nastąpi jakaś selekcja. Jestem tu optymistą - zawsze tak było: tandeta przemija, a to, co prawdziwe - pozostaje...

Na zdjęciu: Wojciech Pszoniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji