Artykuły

Dwie czekoladki od Isabelle

Mówi się o niej we Francji 'aktorka intelektualna' - Wolę uchodzić za intelektualistkę niż za imbecyla - kwituje Isabelle Huppert

Postać za szybą najprawdopodobniej była kiedyś kobietą. Teraz jest raczej jej szczątkami, które zdają się na naszych oczach rozkładać. Była kobieta usiłuje mówić. Głos wydobywa się z trudem, przypomina rzężenie. Usta są zapchane czymś, co utrudnia artykulację. Może to ziemia? Niewykluczone, że postać została pogrzebana żywcem.

Najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest trupem. Ma wciąż świadomość atrakcyjnej blondynki, której słowa robią wrażenie. Jej siostra Stella po drugiej stronie szyby nie wyprowadza Blanche z błędu. Spokojnie odpowiada na jej ironiczne docinki. Wie, że starsza siostra nie ma już żadnej mocy. Tak zaczyna się spektakl 'Un Tramway - Création' według 'Tramwaju zwanego pożądaniem' Tennessee Williamsa w inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego. A Blanche DuBois gra największa dziś francuska aktorka Isabelle Huppert.

Tramwaj amputowany

- Widzę tę historię jako ostatnią próbę Blanche, aby powrócić do życia. Wszystko dzieje się w jej głowie, oglądamy kolejne stany jej świadomości - mówił Warlikowski tygodnikowi 'Le Nouvel Observateur' po premierze, która miała miejsce 4 lutego w Teatrze Odéon w Paryżu. Dodał, że przy obsadzeniu Huppert decydująca była dla niego jej kreacja w filmie 'Pianistka' Michaela Hanekego: - Nigdy żadna aktorka nie poszła dalej niż Isabelle Huppert w tym filmie. Zrewolucjonizowała psychologiczny wszechświat w kinie.

Poznali się po premierze jego 'Dybuka', w Teatrze Bouffes du Nord w 2003 roku. Rozmawiali przy okazji każdego jego nowego spektaklu we Francji. Warlikowski cieszy się tu wielkim uznaniem. 'Krum', 'Dybuk', 'Anioły w Ameryce', '(A)pollonia' miały świetne recenzje i powodzenie u publiczności.

Tytuł najnowszego spektaklu 'Tramwaj' to unik wobec posiadaczy praw autorskich do twórczości Tennessee Williamsa. Zmieniając tytuł, reżyser daje znak, że sztuka jest jedynie inspiracją, i zostawia sobie wolną rękę. - Wystawiając ten dramat, nie mówię o Williamsie, mówię o sobie - ucina dyskusje na temat wierności czy niewierności oryginałowi. Nowy francuski przekład zrobił kanadyjski dramaturg i reżyser Wajdi Mouawad. Andrzej Chyra dla roli Stanleya Kowalskiego specjalnie nauczył się francuskiego. Same próby trwały miesiąc.

Nazwisko Huppert w połączeniu z Warlikowskim zadziałało bez pudła. Szybko wyprzedano wszystkie bilety na przedstawienie, które grane było w Odéonie nieprzerwanie przez dwa miesiące. Niektórzy paryżanie czekali w kolejce po kilka godzin. 11 kwietnia spektakl oczekiwany jest w Warszawie, następnie jedzie na tournée po Europie.

Na 'Tramwaj' idę w Paryżu na zaproszenie Teatru Odéon. Następnego dnia w południe mam przeprowadzić obszerny wywiad z Isabelle Huppert.

Maszyna do grania

Ukończyła konserwatorium sztuki dramatycznej w Wersalu. Gra po francusku, włosku, angielsku i rosyjsku, oprócz aktorstwa studiowała bowiem także rusycystykę. Ma na koncie 90 filmów i 20 ról teatralnych. Grała u Hanekego, Loseya, Chabrola, Ozona, Wajdy, Skolimowskiego, Godarda, Márty Mészáros. Mówi się o niej we Francji 'aktorka intelektualna'.

'Wolę uchodzić za intelektualistkę niż za imbecyla' - skwitowała to w jednym z wywiadów.

Przez 30 lat pracy konsekwentnie dba, by nie zamknąć się w określonym typie ról. Jej postaci to spektrum osobowości: od prostodusznych introwertyczek po neurotyczki, histeryczki, nimfomanki i morderczynie. Była Marią Stuart, Heddą Gabler, Damą Kameliową, panią Bovary, Joanną d'Arc, markizą de Merteuil. Udowadnia, że jest w stanie zagrać wszystko.

Claude Chabrol wspomina, jak przy pracy nad filmem 'Violette Noziere', w którym 24-letnia Huppert grała morderczynię własnych rodziców (Złota Palma w Cannes w 1978 r.), potrzebna była dziewczynka, która zagra Violette jako dziecko w scenach retrospektywnych: 'Asystent oznajmił, że znalazł rzadką perłę. Weszła dziewczynka, stanęła przed obiektywem. Byłem zdumiony - normalnie Isabelle jako dziecko. Oczywiście to była ona. Z miejsca przerobiła się na dziesięciolatkę!'. François Ozon, u którego zagrała w 'Ośmiu kobietach', mówi, że Isabelle to istny stradivarius - reżyseruje się nią praktycznie bez dawania wskazówek, a Patrice Chéreau ('Gabrielle' - o kobiecie niemogącej wyrwać się z więzienia mieszczańskiego małżeństwa czasów belle époque) nazywa ją 'doskonałą maszyną do grania' i przyznaje, że zawsze kusi go, żeby ją trochę rozregulować.

Dla mnie Huppert to przede wszystkim nauczycielka fortepianu Erika Kohut z filmu Hanekego. Postać składająca się z trzech warstw. Pierwsza warstwa to osoba bez zarzutu w stroju, zachowaniu, graniu. Jest tak przekonująco doskonała, że mało kto dostrzega jej drugą warstwę - kobiety fałszywej, prymitywnej, złośliwej. To jednak i tak tylko przedsmak tego, co siedzi w Erice naprawdę. Trzecia warstwa to prawdziwa czeluść - kaleka seksualność, samookaleczanie, okrucieństwo. Mam zamiar zapytać Isabelle, czy historia pianistki podobnie jak Blanche nie dzieje się tylko w głowie. Czy romans Eriki z jej studentem fortepianu nie jest tylko projekcją jej sadystycznej wyobraźni, marzeniem, które nie miałoby szans zdarzyć się w bezbarwnym życiu nauczycielki.

Blanche z 'Tramwaju' też ma swoje tajne mroczne życie - uwodzi nieletniego ucznia, prostytuuje się w podrzędnym hotelu, a przed rodziną udaje romantyczną damę.

Isabelle buduje mur

Po świetnym początku ze spektaklu jakby uchodzi powietrze.

Zamiast Blanche DuBois na scenie wciąż widzę Isabelle Huppert. Raz jest starą, trzęsącą się ze strachu pijaczką, to znów olśniewającym motylem. W jednej scenie podziwiam jej brawurę, w innej artystka się wycisza, by zaprezentować swój najlepiej sprawdzony atut - ascezę w środkach wyrazu. Jej partnerzy praktycznie nie istnieją. A problem w tym, że bez relacji z Kowalskim, Mitchem, ze Stellą szaleństwo i cierpienie Blanche nie są dla mnie ani przekonujące, ani ciekawe. Blanche dominuje Kowalskiego i Mitcha. Huppert dominuje Chyrę i Collette'a. W tej sytuacji scena gwałtu Kowalskiego na Blanche wypada niemal śmiesznie.

'Isabelle Huppert zbudowała wokół siebie mur z betonu' - przypominam sobie, co mówił Yann Collette (Mitch) w Radiu France Inter o przygotowaniach do przedstawienia.

- Jak zapytać jutro Isabelle, żeby się nie obraziła? - zastanawiam się. - Kto wpadł na pomysł, żeby ubrać ją w kreacje od Yves Saint-Laurenta i Christiana Diora? Tak jest napisane w programie. Dopełnia to ogólnego wrażenia, że przyszliśmy na benefis. Pozostali aktorzy grają w kostiumach scenografki Małgorzaty Szczęśniak.

Kilkakrotnie widzę, jak ktoś opuszcza widownię. ('W dużej sali nie słychać, jak widzowie wychodzą, słychać jednak klaknięcie składanych foteli. Seans zaczyna się jak wesele, kończy jak pogrzeb' - powiedziała kiedyś Isabelle w wywiadzie).

Pod koniec spektaklu są jednak osoby, które biją brawa na stojąco.

Negocjowanie

Następnego dnia w południe czekam w umówionym miejscu pół godziny, ale Isabelle się nie pojawia. Dzwonię do biura prasowego Teatru Odéon.

- Nie przyszła? - martwią się panie z biura. - Proszę nie tracić cierpliwości, zadzwonimy do niej i dowiemy się, co się stało.

Po chwili dzwoni komórka:

- Isabelle jest bardzo przykro, ale coś jej wypadło i nie przyjdzie. Ale mamy też dobrą wiadomość, spotka się z panią wieczorem przed spektaklem. Proszę być w teatrze punktualnie o 18.

- O 18? Spektakl zaczyna się o 20. Nie zdążę przeprowadzić wywiadu, specjalnie przyleciałam z Warszawy. Może chociaż o 17.30...

- Niestety - pani ucina. - Nie zostałam upoważniona do negocjowania tej godziny.

Nieprzejednana

Gdyby Isabelle miała dla mnie więcej czasu, chciałabym dowiedzieć się czegoś istotnego o jej dzieciństwie. Denerwująca jest ta sielankowa, ozdobiona fotkami z archiwum rodzinnego, więc zapewne autoryzowana biografia w internecie.

Ojciec - dyrektor firmy produkującej kasy pancerne, ale i zapalony podróżnik. Mama - nauczycielka angielskiego, ale z pasją gra na fortepianie. Isabelle ma trzy siostry i brata. Wszyscy spełnili się zawodowo: Caroline i Elisabeth zostały reżyserkami (Caroline wyreżyseruje 'Grzech Charlotte' z Isabelle), a siostra Jacqueline - profesorką ekonomii. Remi jest pisarzem, ale zarazem dobrym pianistą. 'Mała Isabelle czyta Małą syrenkę i Dziewczynkę z zapałkami , jest zarazem wesoła i niespokojna. Zdarza jej się zadawać pytania trudne bądź metafizyczne. Chce wiedzieć, czy po śmierci będzie jadła kolację z Napoleonem! Boi się nocy, ciemności i gwiazd. Czy to nie dziwne jak dla kogoś, kto sam w przyszłości zostanie gwiazdą?!' - zdumiewa się autor biografii.

W jednym z wywiadów z kolei przeczytałam zwierzenia Isabelle, że była tak chorobliwie nieśmiała, że o mało nie wyrzucono jej z tego powodu ze szkoły teatralnej.

Od 30 lat ma tego samego męża - producenta filmowego i reżysera Ronalda Chammah (wyreżyserował tylko jeden film - 'Czarny Mediolan' z Isabelle w głównej roli). Karierę godziła z trzykrotnym macierzyństwem. Imiona dzieci zdradzają - to znów uwaga internetowego biografa - namiętność aktorki do kultury: Lolita jest na cześć bohaterki Nabokova, Lorenzo to hołd dla autora librett oper Mozarta Lorenzo da Ponte, a Angelo wziął się z powieści Jeana Giono 'Huzar na dachu'. Lolita Chammah już jest aktorką. Zagrała z mamą w filmie 'Copacabana'.

Role kobiet, jakie gra Huppert, to przeciwieństwo jej poukładanego życia.

Chciałabym ją zapytać o jej stosunek do Blanche DuBois. Mam z tą postacią kłopot. Blanche miała wspaniałe dzieciństwo. Problemy zaczęły się, gdy była już dorosła: mąż homoseksualista popełnił samobójstwo, rodzice umarli, majątek przepadł, siostra wyszła za chama, zawalił się jej piękny świat. Czy Blanche to ofiara społecznych przemian, gruboskórnych ludzi, losu?

A może Isabelle należy do zwolenników teorii, że Blanche tylko udaje ofiarę i bardzo przytomnie nadużywa dobrej woli innych. Mitomanka, która chce podporządkować świat swoim problemom. Sama prowokuje albo wręcz wyobraża sobie gwałt, który pasuje do wizji światowego męsko-proletariackiego spisku przeciw jej efemeryczności?

Domniemany pierwowzór Blanche, starsza siostra Tennessee Williamsa Rose, była postacią o wiele bardziej tragiczną. Podobnie jak brat była nieprzystosowana. On homoseksualista, ona schizofreniczka. Kiedy agresywny ojciec po jednej z domowych awantur chciał uspokoić (jak twierdził) córkę, ona odebrała jego gest za próbę molestowania. Ataki jej choroby się nasiliły. Rodzice skazali ją na zabieg lobotomii przedczołowej, dzięki któremu chory staje się mniej uciążliwy dla otoczenia. Williams często pokazywał się publicznie z ukochaną siostrą, która zamieniła się w warzywo. On sobie poradził, ona nie. Nigdy nie wybaczył rodzicom tej decyzji.

'Nie interesuje mnie człowiek. Nie cierpię tego pojęcia i współczucia, które ono implikuje. Mój stosunek do życia jest raczej nieprzejednany. Dobre uczucia to nie moja specjalność' - powiedziała Huppert dla 'Paris Match'.

Isabelle schodzi do piekieł

A może pani Huppert zwyczajnie jest wściekła? - przychodzi mi do głowy podczas obiadu. Dała się wpakować w nieudane przedsięwzięcie i teraz unika rozmów na temat 'Tramwaju'.

Do przełożonego spotkania mam pięć godzin. Wchodzę do internetu, żeby przeczytać tutejsze recenzje. Wygląda na to, że zawładnięcie przez gwiazdę sceną obróciło się przeciwko niej: ' Litości! - krzyknął widz z balkonu pod koniec spektaklu, w wieczór premiery, podczas gdy wielu innych na parterze, głównie złożonym z zaproszonych gości, klaskało z entuzjazmem. Muszę przyznać, że byłem raczej po stronie widza wołającego o litość. Tak bardzo modliłem się, żeby ten pędzący w przepaść tramwaj wreszcie się zatrzymał' - relacjonuje dziennikarz 'Le Monde'.

'Rozumiem, że Blanche to kokietka i często zmienia sukienki, ale wszystko, co ma - i ona sama to mówi w tekście - to podróbki, na pewno nie zachwycające toalety i dodatki w rodzaju torby z błękitnej skóry, której markę rozpoznajemy na pierwszy rzut oka. To się po prostu nie klei - zauważa Odile Quirot z 'Le Nouvel Observateur'. - Spektakl robi wrażenie skrojonego pod wymiary Isabelle Huppert, która jest niewątpliwie godna podziwu, nie zmienia to jednak faktu, że oglądamy mechanizm absolutnie jałowy. Aktorka jest nieobecna wobec swoich partnerów. (...) Nigdy to nie jest Blanche DuBois, zawsze Isabelle Huppert. A między nimi nic się nie dzieje'.

'Le Parisien' dokręca śrubę: 'Aktorka wirtuozka zdaje się ciągle mówić do nas: Patrzcie, co potrafię '.

'Warlikowski i Mouawad wpuszczają Isabelle Huppert w ślepy zaułek' - wyrokuje 'Le Figaro' i dodaje: 'Huppert przez trzy godziny upaja się samą sobą. Inni aktorzy nie mają co grać - pisze Armelle Héliot. - Od 15 lat tak chwalimy inteligencję i odwagę Warlikowskiego, że teraz na widok tej pretensjonalnej katastrofy czujemy się niemal winni'.

A może się mylę? Może aktorka nie przejmuje się krytyką? Może wystarczy jej pozytywna recenzja 'La Libération'? 'Aktorka dokonuje najbardziej niesłychanej misji w swojej karierze. Wypuszcza się w podróż na krawędź szaleństwa, która jest nie tyle zejściem do piekieł, ile ustawicznym dryfowaniem pomiędzy brzegiem a otchłanią'.

Isabelle jedzie!

Odéon, punktualnie godzina 18.

Miłe panie z biura prasowego częstują mnie wodą. Uśmiechają się kojącym francuskim uśmiechem, który - wiem to doskonale - nie znaczy nic. Mam czekać.

18.15 - lista tematów, które chcę poruszyć z aktorką dramatycznie się kurczy. Najpóźniej o 19 będę pewnie musiała wyjść.

18.20 - jedna z pań zagląda z superwiadomością: 'Isabelle jedzie!'. Pyta grzecznie: 'Jak pani się podobał spektakl? Wspaniały, prawda? Ogromny sukces!'.

18.30 - panie przynoszą mi do poczytania folderek o historii Odéonu.

18.35 - dorzucają cukierka.

18.36 - po raz pierwszy ktoś daje po sobie poznać, że coś jest nie tak. Kierowniczka biura unosi ramiona w geście jakby zdziwienia i kręci głową z nutą niedowierzania: 'Pójdę sprawdzić, może już jest. Naprawdę, była taka rozżalona, że nie mogła się z panią spotkać w południe'.

18.38 - wraca z bezradnym uśmiechem.

18.43 - powraca ponownie i szepcze uroczyście: 'Proszę za mną'.

Wkraczam do garderoby.

Sztuka milczenia

Buzia anioła i to samo lodowate spojrzenie, które zostanie jej na resztę życia, na resztę ról, a które na razie uderza u młodej osóbki dopiero zaczynającej karierę

Isabelle ma 23 lata i właśnie stała się sławna dzięki roli w 'Koronczarce' Claude'a Goretty. Gra tam prostą i małomówną dziewczynę, której ukochany łamie serce.

- Chyba trudno jest zagrać postać, która tak mało mówi, przekazać treść bez słów? - pyta ją dziennikarka w wywiadzie, który oglądam na YouTube.

- Dla mnie nie - odpowiada. - Dla mnie to łatwiejsze. Trudniej przychodzi mi grać role, w których trzeba dużo mówić. Bardzo wiele można wyrazić spojrzeniem i milczeniem. To sztuka milczenia.

Michael Haneke twierdzi, że bez niej nie nakręciłby 'Pianistki': 'Ma dwie cechy, które rzadko spotyka się razem u aktorek. Nadzwyczajną wrażliwość, która pozwala jej wyrazić cierpienie w zachwycający sposób, oraz siłę zimnej intelektualistki. Uwielbiam ją'.

Z zimnym spojrzeniem przekracza w kinie wszelkie bariery intymności, wystawia się na pośmiewisko. Kiedy w 'Pianistce' w szarym płaszczu stoi w kolejce do peep-show, kiedy obwąchuje chusteczkę ze spermą, kiedy podgląda parę uprawiającą seks i sika, kiedy uczennicy wkłada do kieszeni potłuczone szkło, a jej twarz ciągle wyraża niezmąconą pewność siebie - rzeczywiście jest doskonała.

'Eksponując siebie, aktor tak naprawdę się chowa. To reżyser wystawia całe swoje życie na ryzyko, aktor jest zawsze chroniony. Bycie aktorem to najlepszy sposób, żeby się ukryć' - Huppert dla 'Le Nouvel Observateur'.

Taniec na lodzie

- Enchantée - podaje mi dłoń i taksuje wzrokiem niezadowolonej nauczycielki. Czuję się tak, jakbym to ja się spóźniła... - Aha, i przepraszam za te, no... - dorzuca.

Zaczynamy od Blanche. Podoba się jej moja uwaga, że w pierwszej scenie wydaje się umarła.

- Tekst Williamsa jest bardzo abstrakcyjny. Mimo iż rzeczywiście był w Nowym Orleanie jakiś tramwaj o nazwie 'Pożądanie', to Williams, posługując się realnymi detalami, sugeruje nam jakąś metaforę. To samo jest z Polami Elizejskimi i ulicą Cmentarną, gdzie mieszkają Kowalscy. Warlikowski idzie w głąb tej propozycji. Blanche znajduje się w jakimś innym świecie. Nie wiem, może jest zatracona we własnym szaleństwie, może umiera, a może ma przypływ demencji. Kładliśmy nacisk na aspekt chorobowy.

- Ale kim ona jest?

- W tej inscenizacji ona uosabia kilka postaci. Silny nacisk kładliśmy w rozmowach na jej kobiecość. Uwodzicielska lalka blond, lalka rozbita...

- Co ją rozbiło?

- Nie rozmawialiśmy zbyt wiele o aspekcie społecznym postaci. Powód zagubienia Blanche jest chyba bardzo indywidualny. Jakiś skarb, z którego musiała zrezygnować. Warlikowski przywołuje jej dzieciństwo, pokazując na ekranie małą dziewczynkę, która uczy się chodzić. Mnie to osobiście bardzo wzruszyło. To osoba, która przeżyła życiowe zakręty i nie potrafiła z nich wyjść. To jest dla mnie ważne.

- Czyli ona jest ofiarą?

- Tak, ofiarą samej siebie - Huppert zerka na zegarek. - To, co się liczyło, to pokazanie różnych stanów, przez które przechodzi Blanche. Tego się nie da zredukować do psychologii. Praca Warlikowskiego polega właśnie na zabiciu teatru psychologicznego, który dla niego nie jest teatrem. Dla mnie właściwie obojętne jest, czy ona jest ofiarą, czy nie - Huppert głośno pociąga zakatarzonym nosem. Rozumiem, że o Blanche to wszystko.

- Podobno miała pani zostać łyżwiarką figurową? - zmieniam temat.

- O, to było moje wielkie marzenie, gdy miałam osiem lat. Ale to nie trwało długo, ponieważ kompletnie nie miałam do tego zdolności. Codziennie chodziłam na trening, nie doszłam jednak nawet do etapu piruetów. Moja instruktorka pocieszała mnie, że powinnam spróbować w kategorii tańca na lodzie.

- Uczyła się pani też grać na pianinie.

- Moja mama zapędzała mnie do gry, choć oczywiście nasza relacja nie przypominała tej pokazanej w 'Pianistce'. Było ciężko, owszem, musiałam codziennie ćwiczyć przez godzinę. W filmie gram na fortepianie naprawdę. Ale oczywiście nie słychać mojej gry, widać palce. Do aktorstwa też popchnęła mnie mama. Zapisała mnie na kursy aktorskie, kiedy miałam 14 lat. Matki czasem wiedzą lepiej, co pasuje do ich dzieci. Jestem na to dowodem. - Znaczącą kropką po tym zdaniu Huppert daje mi znak, że to będzie doskonała puenta.

Jest 19.05. A co mi tam, zaryzykuję: - Czy da pani jeszcze kiedyś szansę Quentinowi Tarantino? - rzucam.

Reakcja jest natychmiastowa, jakbym nacisnęła fałszywą nutę. Huppert podnosi się z krzesła.

- Nie mam ochoty rozmawiać o rzeczach nieinteresujących - mówi, nie zmieniając wyrazu twarzy.

I to wcale nie jest żart.

Zbieram manatki, wychodzę pospiesznie, życząc udanego spektaklu. Z dłonią na klamce słyszę za sobą głos. Odwracam się. Huppert stoi za mną z otwartą bombonierką. - Chce pani czekoladkę? - pyta, nawet miło. - Niech pani weźmie dwie. Są wyśmienite.

Tarantino nie lubi kaprysów

A z Tarantino było tak, że zaproponował jej rólkę madame Mimieux w 'Bękartach wojny'. Isabelle wstępnie się zgodziła. Pisały o tym gazety. Wkrótce jednak tygodnik 'L'Express' wydrukował newsa, że Tarantino oczekiwał aktorki na próbie czytanej z aktorami w komplecie w Berlinie, a ta się nie pojawiła. Na następne wyznaczone spotkanie przybyła znacznie spóźniona i nadal nie powiedziała - zagra czy nie zagra. Tarantino oświadczył, że w takiej sytuacji on sam rezygnuje z udziału pani Huppert. Wkrótce w brukowcach zaroiło się od headline'ów w rodzaju: 'Tarantino wylał Huppert!'.

Sprostowanie, jakie Huppert napisała do 'L'Express', niczego właściwie nie prostuje, ale wrażenie robi długość pierwszego zdania: '(...) stwierdzają państwo, jakobym była niezbyt entuzjastycznie nastawiona do faktu, iż powierzono mi małą rólkę właścicielki kina w najnowszym filmie Quentina Tarantino, jakobym wystawiła do wiatru reżysera i spóźniła się na nasze spotkanie, a następnie nie uznała za stosowne udzielić niezwłocznie ostatecznej odpowiedzi reżyserowi, który rzekomo następnie miał oświadczyć, iż w takim razie nie jestem już częścią jego projektu , co pozwoliło państwu zilustrować całe zdarzenie fotografią Quentina Tarantino z podpisem: Quentin Tarantino nie lubi kaprysów . Otóż było wprost przeciwnie. Nigdy nie zobowiązałam się do zagrania w tym filmie i nie wystawiłam Quentina Tarantino do wiatru . Propozycja nie doszła do skutku z powodu niezgodności terminów. Oskarżać aktorkę o kaprysy na podstawie niedokładnych faktów to doprawdy najbardziej banalna klisza jaką można przeczytać albo napisać'. Nawet kamiennej Isabelle nerwy czasem puszczają.

Jem czekoladkę i zastanawiam się, dlaczego właściwie ją wzięłam. Może chciałam pokazać Isabelle, że nie sprowokowała mnie swoją niegrzecznością. Ale równie możliwe, że po prostu dałam się zdominować.

Czekoladka nie jest rewelacyjna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji