Artykuły

Zabawa w kryminalne bajeczki

"Klątwa cesarskiej włóczni" w reż. Pawła Kamzy w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Paweł Kamza jest nie tylko utalentowanym reżyserem, ale też dramaturgiem. Trudno go postawić na razie obok Szekspira (ten od "Hamleta") czy Agaty Christie (ta od "Pułapki na myszy"), ale dobrze się zapowiada.

Kiedy zostanie w 2025 roku słynnym dramaturgiem, pewnie kryminalnej bajeczki scenicznej będzie się wstydził i być może nawet nie umieści jej w dziełach zebranych. Notka w programie nieoficjalnie donosi, że Kamza przetłumaczył dramat trzynastoletniej Agathy Christie "The Curse of Emperor's Spear" ("Klątwa cesarskiej włóczni"). Coś w tym jest, bo dzieło zaprezentowane na scenie wygląda na nieporadny płód literacki nastolatka. Kamza, żeby nadać tekstowi wrażenie dojrzałości, powrzucał nieco soczystych wulgaryzmów.

Małolaty to lubią.

Aktorzy grają niespiesznie i bawiąc się jak dzieci, co najpełniej widać w scenie transmisji z meczu piłkarskiego, kiedy bohaterowie próbują po kropli nalewki i plasterku salcesonu.

Akcja sztuki dzieje się w roku 2025, tuż przed koronacją Polaka na króla zjednoczonej Europy. Z poznańskiego muzeum ktoś rąbnął włócznię świętego Maurycego, która miała być insygnium królewskiej władzy, i my musimy oglądać naiwne śledztwo, co pewnie miało być śmieszne. Śmiech wybucha, gdy panie mówią o operacji plastycznej krocza. Szczytem dowcipu jest hasło: "W Poznaniu najlepsze ziemniaki są na placu Wolności". Strasznie śmieszne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji