Artykuły

Kiedy Muminków nie ma, czyli o żegnaniu dzieciństwa

"Dolina Muminków w listopadzie" w reż. Igora Gorzkowskiego w Studiu Teatralnym Koło w Warszawie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

"Dolina Muminków w listopadzie", ostatnia powieść z muminkowego cyklu, to książka, w której Muminków nie ma. Do ich domu złażą się drugoplanowi bohaterowie sagi (Paszczak, Włóczykij, Filifionka, Wujo Trujo, Homek), czekają na Muminka oraz jego rodziców i próbują zrozumieć sens ich zniknięcia.

Gorzkowski nie ukrywa, że czyta tę historię jako zapis przemijania i nieodwracalnej nieobecności. Znów zmienia swoich bohaterów w alternatywną rodzinę, grupę dziwaków i odmieńców, którzy muszą nauczyć się żyć ze sobą. Tęsknota za kimś, kogo nie ma, nie pełni tu jednak funkcji destrukcyjnej. Dziwolągi od Jansson muszą swoją traumę przepracować.

Przyjaciele Muminków wędrują więc po zbudowanym na scenie szkielecie domu jak po tajemniczym labiryncie. Przypomina on obiekt z placu zabaw - można się w nim ścigać, wspinać na drabinkach, otwierać obrotowe drzwi z lustrem, szperać w szufladkach w szafach i podłodze.

Onirycznie spowolniony rytm przedstawienia w połączeniu z dobrodusznym, jakby zatrzymanym w pół kroku humorem sprawia, że rozczaruje się ten, kto oczekiwałby po zespole Gorzkowskiego aktorskich i inscenizacyjnych fajerwerków. Bohaterzy - Wujo Trujo Bartłomieja Bobrowskiego, Filifionka Anny Gajewskiej, Paszczak Wiktora Korzeniowskiego - są złapani wyrazistą kreską, ale nikt tu nie gra rozbrykanych dzieci, nie błaznuje, nie szuka śmiechu na widowni.

Po raz kolejny okazuje się, że reżyser lubi północne klimaty, zawiesza niewidzialne, nabrzmiałe goryczą chmury nad swoimi bohaterami i patrzy, jak mokną w deszczu, który nie pada. Spektakl powolutku zmienia się w pożegnanie z dzieciństwem i wszystkimi jego fikcjami. Muminków nigdy nie było, zostały wymyślone przez ich przyjaciół, żeby wytłumaczyć niewytłumaczalne, oswoić to, co groźne. Koniec Muminków oznacza po prostu początek dorosłości.

Z wyświetlanego na białym ekranie fotoreportażu dowiadujemy się, że Homek (Bartosz Mazur) dorasta, zostaje inżynierem od wykorzystywania naturalnych źródeł energii. Spotyka się z Obamą, odbiera Nagrodę Nobla. Zamknięty w sobie chłopiec przemienił się w technicznego cudotwórcę, który uosabia nie tylko całą bezbrzeżną melancholię, lecz także godną pochwały przedsiębiorczość ludów Północy. Mam do niego prywatną prośbę: Homek, zatkaj wulkan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji