Artykuły

Łódź. Festiwal Camerimage zostaje

Marek Żydowicz jest jak Barbara Niechcicowa w "Nocach i dniach" strasząca w każdym odcinku "bo wam zemrę". Ale, jak na serial przystało, doczekamy się happy endu. Festiwal filmowy Camerimage zostanie w Łodzi.

Choć negocjacje między Markiem Żydowiczem, dyrektorem Plus Camerimage a władzami Łodzi jeszcze trwają, możemy śmiało zapowiadać, że nic się nie zmieni. Festiwal w tym roku będzie nie w Monachium, Poznaniu, Gdyni czy Bydgoszczy, lecz w Łodzi. Jak od 2000 roku. Bo takich warunków, jakie ma u nas, nie chce zaproponować żadne miasto. A może mieć jeszcze lepsze. Szef Camerimage próbuje wytargować dodatkowe 200 tys. zł od magistratu, rozmawia o pieniądzach z Urzędem Marszałkowskim. Nie odwołał też rezerwacji Teatru Wielkiego na tydzień na przełomie listopada i grudnia, kiedy tradycyjnie gości w operze Camerimage. Sprawdziliśmy to. Czyli po pl. Dąbrowskiego będą chodzić operatorzy ze świata, jak rok, temu, dwa, trzy, cztery... Dlaczego festiwal zostanie w Łodzi? Bo dyrektor Camerimage nie ma wyjścia. Wprawdzie próbował dogadywać się z innymi miastami, ale w Poznaniu, Gdyni czy Bydgoszczy mimo słów o zainteresowaniu imprezą - nie chcą jej. Władze tamtych miast uważają festiwal za ciekawy, ale mają wydatki zaplanowane w budżetach. Poza tym strajk okupacyjny w łódzkiej Radzie Miejskiej nie przysłużył się budowaniu wizerunku imprezy przewidywalnej. O Camerimage było głośno, ale niekoniecznie pozytywnie. Także warunki finansowe, które te miasta mogłyby zaoferować, okazały się nie tak atrakcyjne, jak w Łodzi. Przypomnijmy Urząd Miasta dotuje imprezę kwotą 1,5 mln zł, do tego dochodzi prawie milion z Urzędu Marszalkowskiego (dotacja plus koszty korzystania z Teatru Wielkiego).

Przypomnijmy też, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz tytularny sponsor Polkomtel, właściciel marki Plus, nie widziały najbliższej edycji festiwalu poza Łodzią. Minister Bogdan Zdrojewski mówił w Radiu łódź, że nie wyobraża sobie zorganizowania imprezy w innym polskim mieście. Dlatego dyrektor Żydowicz, choć straszył, nie mógł się przenieść ryzykując utratę tych pieniędzy. Poza tym jest już za późno, by zorganizować festiwal w innym mieście. Stworzyć markę, zarezerwować salę i hotele, zaprosić gości. W Łodzi są ludzie, którzy chcą przychodzić na projekcje, a szkoła filmowa swoim prestiżem dodaje Camerimage blasku.

I choć nie wiadomo, jakie argumenty przyjdzie nam jeszcze usłyszeć, powtarzamy, co pisaliśmy: * "Marek Żydowicz już nieraz wyprowadzał Camerimage z Łodzi. Ogłaszał casting wśród polskich miast na nowe miejsce dla festiwalu. Rezygnował z pracy w magistracie i prowadził w nim strajk okupacyjny. Obrażał się, że politycy nie przyjmują go wtedy, gdy on chce. Psuł gale festiwalowe apelami do władz. Zabraniał używać nazwy festiwalu przy staraniach o Europejską Stolicę Kultury, a przewodniczącej sejmowej komisji kultury - mówić na konferencji prasowej o Camerimage. Podniesionym głosem, w świetle kamer. W znanym stylu, że on >nie da się prowadzić na pasku<, a inni to tylko >arogancja i żenada<. Niestety, i politycy, i media, nie tylko w Łodzi, dają się prowadzić na pasku i uczestniczą w tej żenującej grze. Ten serial jest już tak nudny, że nie chce się go nawet komentować. I tak się nie wyprowadzi" (Marzena Bomanowska, 6 lutego 2010). * "Jak pisał dla Perfectu bywalec festiwalu Zbigniew Hołdys, niezależnie od tego, co za hałas, co za szum jeszcze nas czeka i jakie >dum dum< wystrzeli Marek Żydowicz, możemy spokojnie czekać na to, kto przyjedzie pod koniec roku na Plus Camerimage. Do Łodzi" (Jakub Wiewiórski, 17 lutego).

Powód przywiązania do Łodzi jest tyleż poważny, co prozaiczny. Pieniądze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji