Artykuły

Piłem, kto mówi, że nie piłem...

"Wódko, wódeczko" Widowisko ze śpiewami i tańcami Andrzeja jareckiego. Reżyseria: Jerzy Markuszewski opracowanie muzyczne: "Marek Lusztig scenografia: Zofia Góralczyk, układy choreograficzne: Henryk Rutkowski. Prapremiera w teatrze STS.

Nie wiem czyście zauważyli, że już od dłuższego czasu STS odstawia aa bok sztukę aluzyjną, pełną metafor i mglistych skojarzeń, a na plan przedni wysuwa satyrę zaangażowaną, mającą uderzać bezpośrednio, i pełniącą rolę jakiej nie umieją się podjąć imprezy obliczane na czystą (choć rzadko kiedy wyborową) rozrywkę. Jest to ciekawa ewolucja, tym bardziej godna uwagi, że w Warszawie ma swoją wierna publiczność zarówno konwencjonalny humor Syreny jak niekonwencjonalna satyra STS.

Ostatni program STS uważam za najlepsze i jakby najważniejsze osiągniecie w tym nowym ukierunkowaniu. Pamiętacie początek tej drogi? STS "Oskarżonych" Osieckiej i Jareckiego? Było to uderzenie, po którym nastąpiła przerwa w życiorysie. Obecny program STS "Wódko, wódeczko" mógłby - szerzej spopularyzowany - być czymś jak kuracja wstrząsowa Jarecki powinien dostać najnowszy medal od propagatorów trzeźwości. Bo nie o to chodzi, że jest przeciw - wszyscy są niby przeciw - ale że trafia w kompromisowość społeczna wokół tej plagi, w istocie u nas najgorszej. Mówiąc stylem reporterów: rumieniec wstydu powinien palić nam twarze po wieczorze z "Wódką, wódeczką" i powinniśmy bodaj z odrazą odnosić się do pijaków w kinach, tramwajach, pod kioskami i piwem, nigdy i pod żadnym pozorem nie występować w obronie ich lackich wybryków.

W pierwszej części widowiska kontrastuje Jarecki wypróbowanym sposobem entuzjazm rodu szlacheckiego i mieszczańskiego dla rozkoszy szlacheckiego i mieszczańskiego pijaństwa - z rzeczywistością ponura i przygnębiająca. Wycinki z prasy, urywki zeznań ofiar pijaków przeplatają radosne, pańskie i ludowe śpiewy, tańce, hołubce, przytupy sławiące czary upojenia alkoholowego. Akcja biegnie szybko. Jerzy Markuszewski wyreżyserował widowisko sprawne w tempie i rytmie, tragicznie wesoła rewia toczy się gładko, jak w doświadczonym teatrze przystało. Zespół jest młody, ładny, zgrabny, pełen temperamentu - spotykamy w nim wypróbowanych aktorów jak Kazimierę Utratę czy Ryszarda Pracza obok nowych (interesujących) twarzy (i nóg) - widownia reaguje radośnie i śmieje się. To jest także rys socjologiczny, skoro probierz zaiste nie jest do śmiechu.

W części drugiej eksponuje Jarecki raczej słowo l żałosny dobór taktów z kronik sądowych, z wydawnictw statystycznych, publicystyka góruje tu nad rewią, i dobrze, że się tak dzieje. Wyśmiewa tu autor również nieskuteczne sposoby zwalczania alkoholizmu, nie raz obracające się przeciw naiwnym apostołom wstrzemięźliwości. Jest to publicystyka podawana z pasją, ale rzeczowo, pełna liczb obojętnych a przerażających, publicystyka interwencyjna a zasadnicza. Wszelkie, rodzaje spirytualiów cieszą się uznaniem, od staropolskiego miodu do bimbru, a najokropniej brzmią tu dane dotyczące rozpijania się "prymem" pieszczotliwa "jagodzianka", spirytusem skażonym, denaturatem; zgroza i rozpacz.

Widowisko w STS jest jedyne w swoim rodzaju, w karierze scenopisarskiej i artystycznej Jareckiego w pewnym sensie najważniejsze.

Dla porządku informuję, iż jestem abstynentem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji