Artykuły

Dziecko na widowni, dziecko na scenie

- Inaczej myśli się o spektaklu przygotowywanym na dużą scenę, a inaczej na małą Ta mała, która jest w Romie, daje możliwość wciągnięcia publiczności do współuczestnictwa Przeniesienia niektórych scen i postaci na widownię. Widz znajdzie się w centrum zdarzeń, będzie mógł wraz z Małym Księciem odwiedzić kolejne planety - mówi reżyser CEZARY DOMAGAŁA, przed premierą "Małego Księcia" w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie.

Swoją pierwszą inscenizację "Małego Księcia" Cezary Domagała przygotował 17 lat temu w Radomiu. Przedstawienie stało się hitem.

ROZMOWA Z Cezarym Domagałą, reżyserem

Izabela Szymańska: Kiedy pierwszy raz czytał pan "Małego Księcia"?

Cezary Domagała: Nie było to w dzieciństwie, ale dopiero kiedy miałem zagrać w spektaklu w reżyserii Magdy Teresy Wójcik w Teatrze Adekwatnym. To była taka wersja, nazwałbym ją, teatru rapsodycznego - teatru, który posługuje się głównie słowem. Dwójka aktorów wcielała się we wszystkie postaci wymieniane w książce, łącznie z Małym Księciem. Obserwowałem reakcje widzów, rozmawiałem z tymi, którzy przychodzili do nas po spektaklu, nie tylko po autograf, ale także by podzielić się swoimi spostrzeżeniami. I pytali mnie często: gdzie jest Mały Książę?

Ale byli też tacy, którzy chcieli zobaczyć samolot, o którym opowiadaliśmy w przedstawieniu. Na scenie, naprawdę.

Te doświadczenia wpłynęły na adaptację, którą pan przygotował?

- Na pewno. Chciałem zaspokoić oczekiwania widzów. W samej książce zawarta jest filozofia, która nie zawsze jest łatwa do zrozumienia przez dziecko. "Mały Książę" od lat jest na listach bestsellerów, ale również funkcjonuje w kanonie lektur. Kiedy w mojej głowie rodziła się adaptacja, myślałem o tych małych widzach. Świadomie założyłem, że w spektaklu pojawią się piosenki, muzyka właśnie po to, żeby ułatwić odbiór dzieciom, które nie zrozumieją filozofii obliczonej na widza dorosłego. Tak narodził się mój pierwszy "Mały Książę" z 1993 roku.

Historia zatacza koło, bo ten spektakl z 1993 roku, pana pierwszy "Mały Książę", powstał w Teatrze Powszechnym w Radomiu, którego dyrektorem był wtedy Wojciech Kępczyński, obecny dyrektor Teatru Muzycznego Roma w Warszawie.

- To był mój reżyserski debiut, a spektakl stał się hitem teatru, frekwencyjnym rekordzistą w radomskim Teatrze Powszechnym. "Małego Księcia" zagraliśmy tam ponad 180 razy, na dużej scenie.

Natomiast ja miałem największą satysfakcję z dwóch 12-letnich chłopców. Zwłaszczajeden zapadł mi w pamięć, do dziś mamy ze sobą kontakt: Michał Pytlak zagrał rolę Małego Księcia i zrobił to świetnie. Nie ukrywam, że przez pierwszy miesiąc zmagaliśmy się z materią, w przyspieszonym tempie musiał nauczyć się abecadła aktorskiego, ale po miesiącu zaczaj robić milowe kroki. W dniu premiery nie tylko nie odstawa! od zawodowych aktorów, ale momentami nawet wybiegał do przodu. Powstały fankluby Małego Księcia w Radomiu, on sam nie spodziewał się takiej popularności.

Wszyscy byli pewni, że zostanie aktorem, a Michał od początku miał bardzo sprecyzowane zainteresowania - chciał być pilotem. Życie potoczyło się inaczej, obecnie mieszka w Irlandii, ma synka, któremu podobno pokazuje czasem nagrania ze spektaklu. Jakie cechy musi mieć dziecko, aby sprawdziło się na scenie jako aktor?

- Angażowanie dzieci do spektakli, zwłaszcza do głównej roli, kiedy dziecko dźwiga na swoich barkach całe przedstawienie, nie jest proste. Ale przeciwstawiam się temu, aby małego chłopca grał zawodowy aktor, nawet jeśli wygląda młodzieńczo, bo to zawsze wychodzi infantylnie.

Dla mnie najważniejsze jest, żeby mój mały aktor miał określoną osobowość. To musi być ktoś taki, że kiedy na niego patrzymy, buzia sama nam się uśmiecha na jego widok. Czasami dziecko, jeśli tylko się pojawi, już zjednuje sobie uwagę i sympatię widza. Na to zwracają uwagę też Francuzi, którzy są właścicielami praw -jest zapis, że chłopiec musi być blondynem o niebieskich oczach.

Dziecko ma obowiązek w miarę szybko opanować tekst, dobrze artykułować słowa - młodzież dziś często mówi niechlujnie i bardzo szybko. Oczywiście musi dobrze śpiewać i być sprawne fizycznie - w przedstawieniu są dwie piosenki, podczas których Mały Książę tańczy.

Wielkim problemem, co też nie jest takie łatwe dla dorosłych aktorów, jest umiejętność koncentracji. A na czym polega przyjemność w pracy z dziećmi?

- Dzieci nie są zmanierowane, nie robią niczego z przymusu: jeśli chcą, to się czemuś poświęcają. Mają fantastyczną energię. W Warszawie w czasie ferii przygotowuję widowiska muzyczne z grupą 150 dzieci. Sprawni realizatorzy i zapał tych młodych ludzi pozwalają to, co zwykle robi się w normalnym teatrze przez dwa miesiące, osiągnąć w ciągu 11 dni.

Pracowałem także w Studio Buffo, w Romie przy musicalach "Piotruś Pan" i "Akademia Pana Kleksa".

Z dziećmi można wiele osiągnąć, jeśli traktuje sieje poważnie. Na dzień dobry mówię im to, co zawodowym aktorom: "To jest trudne", ale też dzieci czują się dowartościowane, że stawia się im wysoko poprzeczkę i traktuje na równi z tymi, którzy wykonują swój zawód.

Oczywiście bierzemy pod uwagę, że dziecko musi chodzić do szkoły, nie chcemy, by ich przygoda teatralna odbijała się na stopniach, dlatego też na przesłuchaniach pytam zawsze, jakie mają oceny. Dla nich priorytetem musi być szkoła. Aczkolwiek kiedy jesteśmy tuż przed premierą, zwalniamy je z lekcji.

Oprócz trzech chłopców, którzy na zmianę będą grali Małego Księcia, na scenie zadebiutują też aktorzy z Krakowa.

- Tak, dla piątki młodych adeptów sztuki aktorskiej z Wydziału Wokalno-Aktorskiego krakowskiej PWST to też pierwsze zetknięcie się z profesjonalną sceną. To grupa z jednego roku, którą dyrektor Kępczyński zobaczył, oglądając ich musical dyplomowy w Krakowie, chętnie zaprosiłem ich do współpracy. Dublują się z aktorami warszawskimi.

Przez 17 lat kilkakrotnie wystawiał pan "Małego Księcia". Jak zmieniały się te przedstawienia?

- W pierwszym na scenie pojawił się samolot! Już wtedy dołączyłem do przedstawienia 13 piosenek. Sam napisałem adaptację, teksty piosenek, muzykę skomponował Tomek Bajerski, z którym wtedy zetknąłem się po raz pierwszy.

W następnych inscenizacjach analizowałem życiorys Staint-Exupery'ego, w jednej dodałem na początku wątek, w którym odnosiłem się do postaci z biografii Exupery'ego.

Przedstawienia zmieniały się też w zależności od przestrzeni, w której graliśmy. Inaczej myśli się o spektaklu przygotowywanym na dużą scenę, a inaczej na małą Ta mała, która jest w Romie, daje możliwość wciągnięcia publiczności do współuczestnictwa Przeniesienia niektórych scen i postaci na widownię. Widz znajdzie się w centrum zdarzeń, będzie mógł wraz z Małym Księciem odwiedzić kolejne planety.

Cezary Domagała

Aktor i reżyser. Dla dzieci oprócz "Małego Księcia" reżyserował też m.in.: "Tajemniczy ogród", "Króla Maciusia Pierwszego", "Pinokia", "Alicję w krainie czarów", "O dwóch takich, co ukradli księżyc".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji