Artykuły

Jak burza

Żadna z oper wystawianych w ostatnich kilkudziesięciu latach w polskich teatrach operowych nie może się poszczycić takim sukcesem jak "Nabuchodonozor" Giuseppe Verdiego, który w ciągu dwunastu lat trafił na wszystkie sceny. Czegoś takiego nie odnotowano jeszcze w annałach polskiej opery. Zaczęło się przed dwunastu laty - w 1983 r. - kiedy Napoleon Siess, dyrektor Opery Śląskiej w Bytomiu zdecydował się wystawić "Nabuchodonozora", zupełnie u nas nie znanego wczesnego dzieła Verdiego. Premiera przygotowana przez: N. Siessa - kier. muzyczne, L. Hellwig-Górzyńskiego - reżyseria i inscenizacja oraz J.Bernasia - scenografia, okazała się strzałem w dziesiątkę. Sukces przeszedł wszelkie oczekiwania! Opinia o atrakcyjności tej inscenizacji błyskawicznie rozeszła się po kraju. Każde przedstawienie przyjmowano entuzjastycznie, a bilety wyprzedawano z kilkunastotygodniowym wyprzedzeniem. Organizowano nawet specjalne wycieczki na "Nabucco" do Bytomia.

Rosnąca z miesiąca na miesiąc sława bytomskiego "Nabucco" spowodowała wzrost zainteresowania tą operą ze strony innych teatrów. Kilkanaście miesięcy później wystawiono tę operę na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku.

I tutaj przygotowana przez J. Przybylskiego - kier. muzyczne, R. Peryta - reżyseria i inscenizacja oraz A. Sadowskiego - scenografia, inscenizacja okazała się wielkim sukcesem realizatorów i wykonawców. Przez kilka miesięcy wiedziono zacięte dyskusje, który spektakl jest lepszy; ten w Bytomiu z doskonałą kreacją Ireny Głowaty (moim skromnym zdaniem była najlepszą Abigail) i Jerzego Mechlińskiego, czy ten w Gdańsku z Bożeną Porzyńską i Florianem Skulskim (ten znakomity śpiewak wystąpił w tytułowej partii Nabuchodonozora w większości polskich inscenizacji). Wreszcie, by zwaśnionych pogodzić, wkroczył na scenę Sławomir Pietras - w owym czasie dyrektor Teatru Wielkiego w Łodzi. Zaprosił do kierowanego przez siebie teatru reżysera M. Okopińskiego i znanego scenografa M. Kołodzieja i przy filiżance słynnej Pietrasowej kawy zaproponował gościom, by zrobili wielką inscenizacją "Nabucca". Panowie wzięli sobie dyrektorskie życzenie głęboko do serca i skonstruowali spektakl o ogromnej sile dramaturgicznej z wielkimi chórami i monumentalną scenografią. Sukces przeszedł - jak w poprzednich dwóch przypadkach - wszelkie oczekiwania. Idąc niejako za ciosem wystawił S. I i Pietras kolejną inscenizację "Nabucco" na scenie Opery Wrocławskiej, którą przez kilkanaście miesięcy kierował równolegle z Teatrem Wielkim w Łodzi.

Jako że los bywa kapryśny, nagle otrzymał S. Pietras propozycję objęcia po R. Satanowskim dyrekcji Teatru Wielkiego w Warszawie. Nie trzeba było długo czekać na warszawską inscenizację ukochanej - jak się okazało - opery szefa. Tutaj kształt sceniczny nadali jej: A. Straszyński - kier. muzyczne , M. Weiss-Grzesiński - reżyseria i A. Majewski - scenografia. Znowu, rzec by się chciało, programowy sukces inscenizacji, ale nieco mniejszy wykonawców.

Kilkanaście dni później na arenę współzawodnictwa wkroczyła Ewa Michnik, która przy współpracy A. Zawodzińskiego przygotowała zupełnie inną od dotychczasowych inscenizację "Nabucca". Znowu ożył spór, który spektakl jest lepszy - krakowski czy warszawski. Jedno było bezdyskusyjne - Kraków miał lepszą obsadę.

Wydawałoby się, że sprawę "Nabuchodonozora" mamy niejako z głowy, bo już tylko trzy teatry nie zdecydowały się na jego wystawienie. Raz jeszcze los spłatał nam nie złego psikusa. Minister Dejmek pozbawił i nagle stanowiska S. Pietrasa, a kilka miesięcy później w poznańskim Teatrze Wielkim wybuchł strajk najpierw chóru, a następnie baletu. Efektem strajku była zmiana kierownictwa teatru, nowym szefem został... Sławomir Pietras (to już jego czwarta dyrekcja operowa).

Nowy szef ze swoim sztabem szybko postanowił, że ich pierwszą premiera inscenizacji przygotowanej przez Jose Marie Florencio Juniora - kier. muzyczne, M. Weiss-Grzesińskiego - reżyseria i P. Dobrzyckiego - scenografia.

Ostatnia również głośna premiera "Nabucco" miała miejsce w Bydgoszczy podczas Festiwalu Operowego organizowanego w budowanym gmachu nowej opery. Bydgoski spektakl to kolejna inscenizacja dokonana przez R. Peryta i A. Sadowskiego, kier. muzyczne sprawował' Maciej Figas, szef "Opera Nova" w Bydgoszczy.

W sumie w ciągu dwunastu lat przeleciał "Nabuchodonozor" jak burza przez wszystkie sceny osiągając imponującą liczbę około 800 przedstawień, a wszystko wskazuje na to, że może ją podwoić w znacznie krótszym czasie.

Przygotowane przez nasze teatry inscenizacje byty i są atrakcyjnym towarem eksportowym. Wiele miast zachodniej Europy - w Niemczech, Francji, Włoszech, Holandii, Belgii i Luksemburgu mogło podziwiać naszego "Nabuchodonozora" - i co ważniejsze - większości się on podobał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji