Artykuły

Klan Piwowarskich bije w telewizję

"Powinni tego zabronić" w reż. Kariny Piwowarskiej w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu w ocenie Krzysztofa Kucharskiego ze Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej.

Wiem, że wielu się to nie spodoba, ale Karina Piwowarska, reżyser najnowszej wałbrzyskiej premiery spoliczkowała telewizję taką i siaką.

Karina, dziewczyna z dobrego, artystycznego domu spoliczkowała molocha, na którym nie zrobi to żadnego wrażenia. W sterylnej jak laboratorium przestrzeni wzmaga się z sobą dwójka bohaterów - on przygłup, a ona kompletne zero. Oglądanie tych okazów przeciętności zmanipulowanych przez telewizję zajęło nam sporo prawie półtorej godziny.

Warszawski autor zrobił zapis oczywistości, przeciętności i nijakości ze średnimi w sile śmiechu żartami. Grać właściwie nie ma czego, co też aktorzy zademonstrowali przebiegając przez swoje kwestie zapisane w scenariuszu w tempie umiarkowanie nudnym. Ja się aktorom nie dziwię, bo w ogóle nie chciał bym tego grać. To jest literatura trzeciej kategorii nadęta niby w stronę wieszczenia. A o tym co wieszczy wie każdy, kto ma jedna komórkę więcej od autora.

Tata Radosław Piwowarski nie przyjechał na premierę swoich dzieci i o tym mówiło w kuluarach się trzymając w dłoni kieliszek wina z kawałkiem truskawki z ogonkiem. Szefem zdarzenia była Kinga Piwowarska (córka twórcy serialu " Jana Serce"), absolwentka reżyserii warszawskiej Akademii Teatralnej, ale wsparli ją bracia o nieprzypadkowych imionach - Kordian (zdjęcia filmowe), student łódzkiej filmówki oraz Cyprian (animacje komputerowe), nastolatek. Głównodowodząca klanem zrobiła spektakl letni, zgrabny, wizualnie estetyczny i tyle. Siły artystycznej w nim tyle, co w szczuplutkim ramieniu Kariny - ślicznej dziewczyny, choć starała się zlepić kawałki dwóch tekstów uchodzących za dramatyczne dzieła - "Urojenia" i "Pokolenie porno".

Aktorzy nie pojawili się na popremierowym skromnym poczęstunku, bo też się im ta miałkość nie spodobała, a grać było trzeba. Grali bez przekonania i wydać to było niemal w każdej scenie. Proszę mi wybaczyć, że piszę o tym wszystkim jakby obok spektaklu, ale strasznie trudno pisać o samym dziele, skoro płaskie takie płaskie intelektualnie i cieńsze od kawiarnianiej serwetki. Dwa, trzy jako takie świeżością żarty, trochę aluzji i groteskowych parodii telewizyjnych idiotyzmów określanych jako talk-show. W swojej nabytej cechy tolerancji wytrwałem bez zdenerwowania do końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji