Artykuły

Holoubek i upiory

Holoubek jest znakomitym aktorem. Czy jest również wybitnym reżyserem? Pytanie to być może nie jest całkiem fair, bo Holoubek reżyseruje nader rzadko a talenty, w każdej dziedzinie nie wykluczając reżyserii, ujawnia jak wiadomo praktyka. Pytanie jest jednak uzasadnione o tyle, że artysta jął się już po raz drugi prezentowania w telewizji Słowackiego. Kilka lat temu reżyserował w Teatrze TV "Mazepę". Podejmując się więc reżyserii "Beatrix Cenci", którą TV przedstawiła 19 marca, nie wkraczał na teren całkowicie sobie obcy.

Niezbyt ukontentowany pierwszym z wymienionych przed chwilą przedstawień, na następne czekałem z tym większą ciekawością. Nazwisko Holoubka jednak coś znaczy. Obiecywałem sobie też sporo po aktorach. Aleksandra Śląska, Magda Zawadzka, Jan Englert, Henryk Borowski - to przecież gwiazdy naszych scen. A ponadto - myślałem - możliwe, iż rangę spektaklu podniesie zbieżność utworu Słowackiego z pewną tendencją w sztuce dzisiejszej - z teatrem okrucieństwa, horror-filmem i z bazującym na odkryciu przez sur-realistów podświadomości ludzkiej - neoromantyzmem. "Beatrix Cenci" ukazuje wielkie namiętności: zbrodnia, miłość, kazirodztwo, profanację świętości; poeta miesza w dramacie plany realności i sennego koszmaru - a więc materiału na inscenizację w duchu - odrodzonego poprzez ekspresjonizm i surrealizm - romantycznego ciemnego gotycyzmu jest w tym utworze z pewnością wystarczająco wiele. I jeszcze dodać by tu należało, że nawet sam Holoubek, który w słowie wstępnym przed rozpoczęciem spektaklu, perorował na temat: dlaczego klasyka nie starzeje się, zwracając uwagę na powtarzalność "głębinowego" kręgu ludzkich przeżyć, podsuwał argumenty, iż przedstawiony wyżej tok rozumowania jest uzasadniony.

A jednak kiedy rozpoczęła się akcja telewizyjnej "Beatrix Cenci" szybko - mniemam, iż wraz z innymi telewidzami - zacząłem odczuwać, że coś tu - jak mówią - jest nie tak. Bo owszem - oglądaliśmy wielkie zbrodnie i wielkie namiętności, ale jak gdyby w niezamierzony sposób skarykaturowane.

Teatr romantyczny stworzył romantyczną inscenizację. Co z niej przetrwało do chwili obecnej? Nie wdając się w szczegóły można by odrzec, iż przede wszystkim odwoływanie się do wizualnej wrażliwości odbiorcy. Dzisiejszy neoromantyzm z rozmachem i finezją inscenizuje wydarzenia. Tak, jak czynią to by pozostać tylko przy polskich przykładach - Wajda czy Swinarski. Otóż w telewizyjnej "Beatrix Cenci" zabrakło władnej ukazać płynność pomieszania rzeczywistości ze snem, świadomości z podświadomością, realizmu z fikcją, upiorów z żywymi ludźmi - inscenizacji.

Ale tu znów nasuwa się pytanie: kto, względnie co tu zawiniło? Holoubek? A może tak zwana obiektywna sytuacja? fakt, że ekran telewizyjny - o czym wszyscy skądinąd wiedzą - nie toleruje widowiskowości. Holoubek, zdając sobie - jak mniemam - sprawę z ograniczeń tego ekranu, ciężar spraw, które w teatrze czy w filmie mogłaby załatwić inscenizacja, starał się przerzucić na aktorów. Doprowadził jednak w ten sposób do swoistych interpretacyjnych "przeciążeń" w ich grze, do niezamierzonych efektów z pogranicza parodii.

"Beatrix Cenci" w reżyserii Holoubka należałoby potraktować jako wymowne ostrzeżenie. Telewizja zapowiada, iż będzie starała się poniedziałkowy teatr przekształcić w rodzaj telewizyjnej sceny narodowej. Zamysł jest piękny, lecz chyba nie warto realizować go za wszelką cenę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji