Artykuły

Na koniec kwartału

Można już dzisiaj dokonać bilansu sukcesów i porażek Teatru Telewizji za pierwszy kwartał bieżącego roku. Ponad trzy miesiące pracy programowej przy dwóch premierach tygodniowo - to dorobek wystarczający, by dostrzec linię repertuarową i podyskutować o jej założeniach.

Na wstępie tych rozważań godzi się jednak stwierdzić, że mimo potknięć czy zgoła skandalicznych kiksów artystycznych - Teatr TV reprezentuje poziom, wyższy niżeli w niedawnej przeszłości, że się z wolna dźwiga, wychodzi z impasu.

Mieliśmy jednak w ubiegłych miesiącach kilka rzeczy, o których należałoby najrychlej zapomnieć. Do tych utworów zaliczam "Księżyc w nowiu" Wojciecha Bieńko oraz "Pułapkę z mahoniu" Wiesława Andrzejewskiego. Jakim cudem pierwsza z tych sztuk trafiła do poniedziałkowego Teatru TV - dalibóg nie sposób wyjaśnić w kategoriach zdrowego rozsądku!

Bo właśnie w tym samym teatrze zaprezentowano nam przecież "Beatrix Cenci" Słowackiego w reżyserii G. Holoubka spektakl, który nawiązuje do najlepszych tradycji i najlepszego okresu Teatru TV, a zarazem jest zdumiewającą i płodną myślowo kontynuacją telewizyjnych inscenizacji Słowackiego, dokonanych przez Holoubka. Warto tu przypomnieć "Fantazego" i "Mazepę", wyrażając nadzieję, że Holoubek znów niebawem podejmie pracę nad kolejnym dziełem Słowackiego. Byłoby to osiągnięcie niezwykłe, a w dziejach telewizji chyba unikalne. Za kilka lat moglibyśmy dysponować, utrwalonym na taśmie pełnym niemal repertuarem Słowackiego w i inscenizacjach nowatorskich, w których wypowiada się wybitny i jakże współczesny artysta.

W tym samym teatrze poniedziałkowym telewizja zaprezentowała największej w kraju widowni bardzo staranne przedstawienie"Szczęścia Frania" Perzyńskiego ze świetnym Marianem Opanią, "Pierwszy dzień wolności" Kruczkowskiego, sztukę, która winna należeć do żelaznego repertuaru i dobrze, że została przypomniana, wreszcie "Kłamstwo" Ingmara Bergmana, utwór, do którego osobiście odnoszę się bez entuzjazmu, wszelako na pewno godny zaprezentowania szerokiej publiczności.

Ale przecież nie wszystko warto przypominać czy zgoła odkrywać właśnie w teatrze poniedziałkowym, tak powszechnym, tak ogromnym. Do dorobku pisarskiego Romana Brandstaettera odnoszę się z szacunkiem i sentymentem, jednakże nie jestem pewien czy premiera "Upadku kamiennego domu" na małym ekranie, w bez mała ćwierć wieku od chwili napisania tej sztuki - była roztropną przysługą oddaną świetnemu poecie i dramaturgowi.

Ambitna próba odkrycia staroci literackich również się tym razem nie powiodła. Wygrzebanie komedii Ksawerego Godebskiego "Miłość i próżność" artystycznych laurów telewizji nie przyniosło. To dziełko, skądinąd wtórne i już w epoce swego powstania tuzinkowe, może zaciekawić historyków literatury, ale uraczenie nim milionowej widowni nie było najprzedniejszym pomysłem.

Trudno tu wyliczać wszystkie pozycje poniedziałkowe. Nie rzuciło mnie na klęczki dzieło Russela O'Neilla "Diabelski zawód", rozczarowało "Sumienie" Dostojewskiego w adaptacji St. Brejdyganta, ni to realistycznej ni to sformalizowanej technicznie, aż do granic minoderii.

Nie widziałem Lorki i Osborne'a, mam jednak nadzieję, że te nazwiska są wystarczającą rekomendacją i należy je zapisać w tym bilansie po stronie niewątpliwych sukcesów TV. Wyznam, że to zestawienie - dość przecież skrupulatne - rysuje nazbyt zawiłą Unię repertuaru. Nie jestem wcale konserwatywny, lecz sądzę, że właśnie teatr poniedziałkowy winien przedstawiać dzieła najwybitniejsze, sprawdzone, osadzone w tradycji sceny polskiej. Społeczna funkcja tego teatru nie polega chyba na eksperymentowaniu i poszukiwaniach, lecz raczej na upowszechnianiu dzieł wybitnych.

Na eksperymenty jest miejsce gdzieindziej, choćby w teatrze piątkowym. Ale także i tutaj istnieje jakaś granica Kierownictwo TV nie może się zdecydować, co w teatrze piątkowym prezentować. Mieliśmy tu interesujący spektakl "Romanetto" wg Arbesa, przygotowany przez TV czechosłowacką i "Jegora Bułyczowa" Gorkiego z TV radzieckiej. To się mieści w ramach programów "Teatr TV na świecie", który to cykl wydaje się poważnym osiągnięciem.

Lecz w piątki emituje się również pozycje innego rodzaju, dość chaotycznie, już całkiem bez przemyślanej linii. Obok znakomitego "Drugiego pokoju" Herberta, wspomniana już żenująca "Pułapka z mahoniu". A wreszcie jakim cudem oglądamy w tych samych ramach programowych film, po prostu film Rogulskiego "777", na domiar złego kiepski, frymuśny, taki diabelnie nowoczesny i odkrywczy. Nie zamierzam się czepiać okienek programowych, rozumiem, że w piątek wieczorem można emitować najrozmaitsze rzeczy. Ale ludzie przywykli bądź co bądź do tego, że właśnie w wieczór piątkowy przychodzi do ich mieszkań teatr. Jakiś porządek musi więc tutaj zapanować!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji