Artykuły

Beatryks Cenci

Nie była to przygoda łatwa. Romantyczna "BEATRYKS CENCI" Juliusza Słowackiego nie miała dotąd specjalnego szczęścia w teatrze, ponieważ Okazywała dramaturgiczne usterki, naiwności i nieznośne spiętrzenie efektów; taki to bywał staroświecki "teatr okrucieństwa", o włos oddalony od Grand Guignolu.

Jednak Gustaw Holoubek - nie po raz pierwszy inscenizujący Słowackiego w Teatrze TV - poszukał klucza do tragedii nie w dramaturgii "Beatryks" ani w jej podkładzie historycznym, lecz w treściach i motywach kultury romantycznej. To było podejście trafne, choć trudniejsze - zwłaszcza dla widowni, "Beatryks" jest romantyczna aż w nadmiarze - grają w niej przecież i ciemne demony Erosa i zbrodni, grają głębokie, choć i sprzeczne odbicia mitu artysty owej epoki, zarazem twórcy i niszczyciela, grają "przyziemne" zmysły i "anielskie" sublimacje uczuciowe. I te właśnie wątki stały się treścią poniedziałkowego spektaklu.

Gustaw Holoubek zainscenizował widowisko bujne, niewolne od sztafażu nieumiarkowanej "teatralności". właściwej epoce, ale położył jednak równy akcent na tych motywach "Beatryks", które tłumaczą owo romantyczne wyobrażenie artysty. Przecież Giano Giani i ksiądz Negri - to w gruncie rzeczy warianty jednej postaci. Słowacki ukazuje ich jako braci, obaj są malarzami-geniuszami, a przecież dzieła ich służą zarówno miłości, jak i zniszczeniu.

Postaci te zagrali doskonale JAN ENGLERT (Giano) i - nieco ryzykownie, przesadnie demonicznie - ZDZISŁAW WARDEJN (Negri). W ogóle był to spektakl dobrej roboty aktorskiej, z wybitną rolą ALEKSANDRY ŚLĄSKIEJ (matka Cenci - jej scenę z obrazem w finale pamiętać będziemy długo) z bardzo pięknymi scenami MAGDALENY ZAWADZKIEJ (Beatryks), PIOTRA FRONCZEWSKIEGO (Fabrycy), HENRYKA BOROWSKIEGO (kardynał Orsini), BOLESŁAWA PŁOTNICKIEGO (ks. Anselmo), MIECZYSŁAWA VOITA (ojciec Cenci).

Osobno chciałoby się wyróżnić pracę ekipy realizacyjnej - z reżyserem TV MIECZYSŁAWEM MAŁYSZEM na czele; w tej inscenizacji fotografia, obraz, malarskie ujęcie stawały się jednym z najważniejszych czynników dramatu. Piękno kostiumów MAŁGORZATY SPYCHALSKIEJ KOMAR ocenili odbiorcy programu kolorowego, a zaś chwiejące się, drewniane marmury renesansowego Rzymu niech raczej zostaną zapomniane scenografowi i telewizji.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji