Artykuły

Próżny żal

Prawdziwe, godne współczucia nieszczęście naszej powojennej dramaturgii emigracyjnej bije po oczach. Stracona bezpowrotnie. Z głębokim smutkiem ogląda się dzisiaj próby reanimacji tych sztuk. Przez pół wieku w londyńskim getcie albo i - jak Andrzej Bobkowski - rozsiani gdzieś po antypodach dramaturdzy odcięci od życia teatralnego ugrzęźli w stagnacji i anachronizmie. Nie było wśród nich Mickiewicza, był jeden tylko Gombrowicz, to prawda. Ale były talenty, które w żywej tkance kulturowego obiegu mogłyby się były rozkrzewić dramaturgią co najmniej użytkową, może nawet ważną. Uschły na ugorze.

Ta dramaturgia, która tliła się gdzieś mizernie, ze względów politycznych odcięta od naturalnego podglebia, to dziś rozdział zamknięty. Martwy. Anemia Czarnego piasku, z jego psychologicznymi szkicami, z ledwie dotknięciami zagadnień egzystencjalnych, ludzkich postaw i tzw. spraw polskich, mimo najuczciwszych usiłowań aktorskich objawia się z całą brutalnością. Nudą się objawia i mizerią. Szlachetne próby wskrzeszenia dla sceny tych poczciwych staroci nic tu już nie pomogą. Brzmią żałośnie.

Próby przydania rumieńców spóźnionym powrotom dramatów emigracyjnych na ojczyzny łono opowiadaniem przed premierą o tym, że np. Andrzej Bobkowski był antykomunistą, to są to rekomendacje artystycznie - no, raczej enigmatyczne, a prawdę powiedziawszy, wstydliwie żałosne. Rodzaj żebractwa o litość. Bądźmy litościwi - zostawmy te zwietrzałe sztuki w spokoju. Wśród dzieł zapoznanych boleśnie często bywają zapoznane słusznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji