Artykuły

Własna droga Izadory Weiss

"Out" w choreogr. Izadory Weiss Bałtyckiego Teatru Tańca w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej online.

Izadora Weiss idzie własna drogą. Powołując Bałtycki Teatr Tańca w marcu 2010 roku, postawiła na różnorodność tancerzy i niezależność. Piąty, autorski spektakl "Out" pokazał wciąż duży potencjał Weiss, ale nie zachwycił.

Przede wszystkim z powodu fabularnego poszatkowania inscenizacji. Z samego programu dowiemy się mało i ogólnikowo, że zetkniemy się z wyobcowaniem na różnych płaszczyznach, choć w nadmiarze mamy doświadczyć kobiecego wyalienowania. Wymienieni w obsadzie: Zieloni, Wolni Strzelcy, Wyzwolone, Jednomyślni, Eros i Thanatos budują wieloznaczność na poziomie leksykalnym, ale rozmywają się w działaniu scenicznym. Zabrakło dramaturgicznych momentów przełomowych i punktu kulminacyjnego. Sekwencje powtarzalnych grupowych układów tanecznych, usypiają percepcję widza, bo dostarczają głównie wrażeń muzycznych ( doskonale dobrana muzyka: m.in. Alici Keys, Gustawa Santaolalla, Armanda Amara; brawo za wyczucie), a nie choreograficznych. Tancerze ograniczeni przez ustawioną na scenie wąską rampę, przeskakują ją nieustannie, wywołując wrażenie sztuczności ruchowej, a nie uzasadnionej umowności. Taniec grupowy w wielu momentach jest niedopracowany, brakuje synchronizacji. Taniec z rekwizytami - krzaczkiem w doniczce czy dwukolorowymi klocami nie wprowadza niczego nowego, taniec z piórami nie zaskakuje-tancerki powoli odsłaniają swoją bieliznę, zespołowe gesty na rampie, jakby w drugim planie, drażnią prostotą. Zdecydowanie tego, czego nie brakuje - to zaangażowanie.

Na wyrost byłoby mówienie o tym, że balet Izadory Weiss odsłania prawdy o świecie. Alienacja potraktowana została jako idea, ale nie jako problem do dyskusji. Nie ma w spektaklu energii, która przy temacie osamotnienia z powodu nieuzasadnionego wykluczenia przez różne społeczności, może być odsłaniana i stopniowana. Dualizm przypisanych życiu ludzkiemu przeżyć, jakimi są (spersonifikowane w "Oucie"): miłość i śmierć nie intrygują i nie kuszą; po prostu mogą nadejść nieoczekiwanie w szarym życiu szarego człowieka. Libretto rozpisane na Białą (Beata Giza), Szarą (Franciszka Kierc) oraz Szafirową (Sylwia Kowalska-Borowy) zakłada zapewne odmienności charakterologiczne, które jednak nie znalazły odzwierciedlenia, poza dobranym kolorem kostiumów.

Na uwagę zasługuje troje solistów. Bez wątpienia najlepszym tancerzem na scenie jest Michał Łabuś. Z prawdziwą przyjemnością patrzy się na jego lekkość w balansowaniu ciałem i plastyczne, płynne ruchy. Przypisana do niego rola Erosa, niestety dramaturgicznie jest nieczytelna. Zaciekawienie w warstwie znaczeniowej spektaklu, choć bez niepokoju, wprowadza Aleksandra Michalak w roli Thanatosa. Beata Giza i Franciszka Kierc zaprezentowały najwyższy poziom taneczny i interpretacyjny wśród kobiet. Szara zachwycała delikatnością i lekkością, precyzyjnie komponowała postać. Biała przykuwała uwagę energią i warsztatem.

Majowa premiera Bałtyckiego Teatru Tańca odbyła się. Premierowa publiczność (a zatem specjalna i przyjazna) nie zawiodła, pamiętając o oklaskach i zachwycie w trakcie trwania spektaklu. Nie można mieć żadnych wątpliwości, że młodzi artyści wykazali się ogromnym zaangażowaniem, tworząc kolejną opowieść Izadory Weiss. Czekam z niecierpliwością na odważne, dynamiczne inscenizacje tej uzdolnionej pani choreograf.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji