Artykuły

"SZESNASTOLATKA"

sztuka 3-aktowa Aimee i Filipa Stuartów.

Teatr Ziemi Pomorskiej wystawił w ub. czwartek sztukę angielskich autorów "Szesnastolatkę", przyczem w tytułowej roli wystąpiła gościnnie p. Nina Świerczewska, artystka scen warszawskich, która w stolicy - jak wierzyć prasie - święciła triumfy, odnosząc sukces za sukcesem.

Osobę głównej odtwórczyni "Szesnastolatki" pozostawimy narazić na stronie, a przyjrzyjmy się treści angielskiej sztuki.

Zadaniem autorów było przedstawić psychikę dorastającej młodzieży żeńskiej. Czy im udało się? Sądzę, że nie. Autorzy bowiem dali nam obraz przeżyć wewnętrznych dorastającej panienki, która czuje się dorosłą, - a myśli i rozumuje dziecinnie, traktując wszystkie przejawy życia tylko i jedynie uczuciowo. Jest to "osóbka" przewrażliwiona, jakich na szczęście w XX wieku jest mało - nawskroś uczuciowa, posiadająca swój własny światek ideału, prawdy i piękna. Wychowana w kulcie dla zmarłego ojca sądzi, że krzywda mu się dzieje, gdy matka jej chce po raz wtóry wyjść zamąż. W główce dorastającego dziecka powstaje nagle chaos i zamieszanie, rwą się tak pięknie ułożone plany na przyszłość, niema wiecznej miłości i wierności, które winny sięgać aż poza grób. Dla matki żywi uczucie wprost macierzyńskie, lecz czyn jej potępia, jako niegodny. Matce nie wolno tego robić, bo przecież ojciec tam czeka... W sercu wszystko rwie się w strzępy. Następuje załamanie się psychiczne i w konsekwencji tego szukanie śmierci w zimnych nurtach rzeki. W ostatniej chwili braknie jej odwagi i mdleje.

Na szczęście (?!!) autorzy tej sztuki czynią sprytny - już nie angielski, ale typowo amerykański manewr, bo wprowadzają do akcji lekarza, który w tragicznej chwili wyjaśnia jeszcze niedojrzałej panience, że ojciec jej nie był świętym i że nie dał szczęścia jej matce, która jednak ma prawo być również szczęśliwą. "Maleńkiej" rozjaśnia się zachmurzony widnokrąg i już niema nic przeciwko szczęściu matki. Wszystko więc kończy się pogodnie, bez spodziewanych przez widza tragedji.

Irena nie jest przeciętną dorastającą panienką XX wieku. Powiedziałbym, że jest to wyjątek wśród młodzieży żeńskiej naszego okresu. Irena, to mała osóbka o duszy szlachetnej, subtelnej i czystej jak łza. Rola Ireny bogata jest we wszelkie akcenty uczucia przewrażliwionego serduszka dorastającej panienki i musimy przyłączyć się do ogólnej opinji, iż p. Nina Świerczewska wywiązała się ze swej roli znakomicie. Nic będziemy dalecy od prawdy, jeśli powiemy, że p. N. Św. w roli Ireny zapomina o tem, iż znajduje się na scenie..., że akcja toczy się w rzeczywistości - a my jesteśmy intruzami, przyglądając się przez okno, czy szczelinę w drzwiach. Grą naturalną rozrzewnia i wzrusza do łez, bo wkłada w nią całe swe uczucie, całą artystyczną duszę.

W pozostałych rolach wystąpili znani już nam z wielu innych występów artyści, którzy mają już ustaioną opinję i pisząc o nich, musielibyśmy powtarzać to, cośmy już w poprzednich recenzjach podkreślali. Nadmienić tylko wypada, że nie było ze strony któregokolwiek z artystów jakiegoś niedociągnięcia - wszyscy wywiązali się ze swych zadań bez zarzutów. Podziwialiśmy wspaniałą grę pp. Hanny Małkowskiej. Wandy Zbierzowskiej, Janiny Łukowskiej (typowy podlotek XX. wieku - znakomity), Bolesław Mierzejewski, Maksymilian Cybulski i Lucjana Bracka.

Reżyserja spoczywała w rękach p. Małkowskiej, estetyczne wnętrze pomysłu p. Małkowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji