Artykuły

Dostojewski w Narodowy

Premiera w Narodowym, a tytuł brzmi "Dostojewski" - według Braci Karamazow", zbiegła się w czasie z wystąpienie Janusza Krasińskiego na łamach "Polityki". Krasiński zarzuca organizatorom życia teatralnego, także, a może przede wszystkim, reżyserom samowole, i - chciałoby się powiedzieć - rozpasanie w czerpaniu i przeróbkach tekstów klasycznych.

Myślę, że na linii odstrzału Krasińskiego w widocznym miejscu stoi właśnie Adam Hanuszkiewicz, który chyba najczęściej posługuje się w swoim teatrze adaptacjami, krojonymi zwykle przez siebie. Mam dla tej sprawy uczucia mieszane. Usiłuję zrozumieć dyrektorów scen, pamiętając o słowach Jerzego Krasowskiego po jego przeróbce "Generała Barcza" Kadena Bandrowskiego: "zrobiłem Barcza nie dlatego, że mnie pióro swędzi, lecz z braku dobrych tekstów". Rozumiem i Krasińskiego, który patrząc na te zabiegi nie czerpie otuchy w prawidłowość egzystencji żywego teatru.

Pewnie, potrzebujemy i wołamy przede wszystkim o dramaturgię współczesną, kostium nam jej nie zastąpi. Przecież z drugiej strony, gdy patrzę na przykład, na przedstawienie "Snu o bezgrzesznej" Teatru Starego według tekstów Żeromskiego i innych dokumentów epoki, wiem, iż w ciągłości edukacji historycznej spektakl Jerzego Jarockiego przywraca tę ciągłość pamięci społecznej. Poprzez te fakty, te wydarzenia, które bywają zwykle znane tylko specjalistom przedmiotu. Nie przeceniajmy bowiem owego rozczytania publicznego, ileż tam jeszcze luk, ileż smutnej ignorancji w wykształceniu historycznym choćby wśród młodzieży szkól średnich.

Adam Hanuszkiewicz uprawia zresztą swój teatr literacki od dawien dawna. Nie można mu więc zarzucić, iż wyskoczył z nim nagle i tylko dla sprawdzenia swych umiejętności manipulowania literaturą. Owo sięganie po wielkie teksty stosował jeszcze w czasach, gdy prowadził Powszechny na Pradze, że wspomnę "Przedwiośnie" Żeromskiego, "Kolumbów" Bratnego czy właśnie Dostojewskiego, jego "Zbrodnię i karę", według której powstało wówczas jakże przejmujące przedstawienie. A był tam i Prus z "Emancypantkami" i kto tam jeszcze... W tym działaniu jawił się Hanuszkiewicz nie jako wyciskacz tantiem, lecz człowiek teartu, artysta widzący scenę przez siebie prowadzoną, jako miejsce najgłębszej refleksji intelektualnej i najżywszych emocji, które dać mogą tylko wielkie teksty.

Tak, to wszystko prawda. Byle jednak nie przesadzać i co najistotniejsze, byle nie pudłować w tej robocie. nie zachwyca mnie ostatnia premiera w Narodowym. Nadużywane powiedzenie o trudzie i niemożności wyczerpania wód jeziora za pomocą łyżeczki, nieodparcie mi w tym miejscu podpływa. Po drugie, "Bracia Karamazow" są jednak nie tylko traktatem filozoficznym o istnieniu Boga, granicach i wyborach wolności, lecz takie powieścią. A więc gatunkiem, w którym istnieje akcja, tak nieodzowna scenie. A w tej akcji, czy jak ktoś woli anegdocie czy intrydze, aż kipi od namiętności, od cierpienia i miłości, a więc tych sił, które najdokładniej organizują dramat w teatrze. Są, rzecz jasna, w spektaklu cienie opowiadania Dostojewskiego, lecz tylko cienie. Myślę, że niepamięć o tym opowiadaniu, które wpisuje przygody człowieka, jego wrażliwość i kondycję w kontekst wyboru, zamyśleń nad sensem czy absurdem życia, dała przyciężki wypiek sceniczny.

W zespole aktorskim zaś zwraca uwagę szlachetnością i kulturą słowa Henryk Machalica w roli Zosimy. Adam Hanuszkiewicz wystąpił tym razem nie tylko jako autor opracowania, dramaturgicznego, reżyser i aktor, lecz jako scenograf. Gdyby mnie powierzono opracowanie scenograficzne, inaczej bym go nie zrobił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji