Artykuły

"W perfumerji"

Akcja "komedji Miklás'a Laszló, którą odegrali artyści toruńscy 16 b. m. w "Slońcu", rozgrywa się "w perfumerji". Może dlatego, że autor lubi perfumy... Bo rzecz mogłaby się dziać równie dobrze w każdem innem przedsiębiorstwie, zatrudniającem 6 - 7 osób.

Nie wiemy przytem dokładnie, o co autorowi chodzi, co chciał nam przedstawić: czy tragedję właściciela "perfumerji" starego Schmida, którego żona zdradza z jednym z subjektów, czy też zamierzał scharakteryzować wybrane przez siebie na "komedję" środowisko z jego drobnemi sprawami, intryżkami, małemi radościami i smutkami?..

Całość tej słabej węgierskiej "komedji" wychodzi blado i błaho. To, co się dzieje w sztuce, prawie nic nas nie obchodzi. Autorowi nic się nie klei. Nie potrafił nas zainteresować ani tragedją Szmida, z której ostatecznie nic nie wynika, ani ustawicznemi tarciami wśród personelu "perfumerji", ani nawet skomplikowanemi perypetiami miłości pary ekspedientów Tery Balacz i Szandora Astasztalosa (piszę wszystkie te nazwiska w transkrypcji polskiej, nie chcąc trudzić niepotrzebnie pp. zecerów wyszukiwaniem czcionek "węgierskich"...) To wszystko w życiu bywa, nie da się zaprzeczyć, ale przenoszenie żywcem takich spraw na scenę nie może dać potrzebnej do sztuki scenicznej akcji.

Ratowała trochę sytuację różnorodność pokazanych postaci oraz swoisty humor.

Teatr Ziemi Pomorskiej wystawił tę z kiepska po węgiersku skleconą komedję widocznie jedynie "z braku laku". A może miała to być manifestacja dziś więcej niż kiedykolwiek aktualnej przyjaźni polsko-węgierskiej?.. (motywy polityczne, hm, hm...). Jeden plus ma "komedja" p. Laszlo: daje wyborne pole do popisu aktorom. To też artyści toruńscy skorzystali skwapliwie z okazji, aby zabłysnąć swemi talentami.

Wymieńmy najprzód p. Antoniego Piekarskiego, bo z wieku i z talentu ten zaszczyt mu należy. Do galerji stworzonych przez siebie postaci scenicznych dodał tutaj p. Piekarski postać kapitalną, od wszystkich dotychczasowych najzupełniej odrębną, a więc całkowicie nową. Jego Schmid był typowym szefem takiego przedsiębiorstwa, jakie przedstawia autor, człowiekiem w miarę dobrym, zasklepionym w swej specjalności, trochę podejrzliwym w stosunku do pracowników. A wielką boleść Schmida z powodu zdrady żony oddał p. Piekarski wnikliwie, z wielką maestrią i całkowicie przekonywująco.

Na drugiem miejscu pod względem doskonałości gry trzeba postawić p. Butryma w roli starego subjekta Lajoszana Sziposza. Sekundował dzielnie p. Butrym p. Piekarskiemu. Oddał doskonale typ starego subjekta, trochę filozofa, zatroskanego o los swej rodziny i wiecznie drżącego o swój ciężki kawałek chleba.

Naogół w tej "perfumerji" wszyscy ludzie są nieźli, jeżeli kłócą się, to nie ze złej woli, ale przez nieporozumienie. Jedyny nędzny typ - to Arpad Kadar, blagier, goguś, naciągacz i... kochanek pani szefowej. Zagrał go dobrze p. Wasilewski.

P. Hugo Krzyski dobrze odtworzył Szandora Astasztalosza, młodego subjekta, nastrojonego romantycznie, spragnionego tkliwej miłości.

Jego partnerką była p. Przysiecka, która mile zagrała wdzięczną postać Tery Balacz.

P. Gołaszewska miała zbyt małą rolę, aby mogła popisać się należycie swym niewątpliwym talentem.

Dobry był p. Kuryłło jako goniec Karoly. Rolą swą niecił zdrowy humor na widowni.

Dekoracje p. Małkowskiego bardzo udatne. Zobaczyliśmy prawdziwą "perfumerję".

Publiczność, której nie było za dużo, bawiła się dobrze, bo - czy nam włocławianom potrzeba tak dużo do śmiechu?..

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji