Artykuły

Życie za stówę

"111" w reż. Radbada Klynstry w Teatrze Narodowym. Pisze Roman Pawłowski w Co Jest Grane - stołecznym dodatku do Gazety Wyborczej.

Jeszcze rok temu sztuka Tomasza Mana, dramaturga i reżysera z Wrocławia, liczyła parę kartek, na których naszkicowany był zarys historii nastoletniego mordercy. Po przepuszczeniu przez Laboratorium Dramatu stała się pełnospektaklowym dramatem na czterech aktorów o przeciętnej polskiej rodzinie, w której rodzi się zło. Spośród wielu innych współczesnych sztuk o przemocy w rodzinie utwór Mana wyróżnia niecodzienna forma dramaturgiczna: o zbrodni, której dokonał syn, opowiadają jego ofiary - ojciec i matka - oraz siostra, która przeżyła. Krótkimi, urywanymi zdaniami rekonstruują biografię przyszłego mordercy od pierwszych wspomnień z dzieciństwa po dzień, w którym z pistoletu kupionego na bazarze za tytułowe 111 złotych zastrzelił swoich rodziców. Przypomina to oglądanie zdjęć z rodzinnego albumu, kartka po kartce, z tą jednak różnicą, że zamiast nostalgicznych wspomnień oglądający szukają odpowiedzi na pytanie: dlaczego to zrobił? Gdzie tkwił błąd? W którym momencie zabrakło uczucia? Porażająca jest zwyczajność tej biografii, w której każdy mógłby odnaleźć własne życie. Jakby autor chciał powiedzieć, że morderca nie różni się niczym szczególnym od niemordercy.

Zło powstaje w człowieku jak nowotwór, jest błędem na poziomie pojedynczej komórki niewidocznej gołym okiem.

Reżyser Redbad Klynstra [na zdjęciu] w swoim przedstawieniu spotęgował jeszcze efekt przeciętności, nawiązał mianowicie do konwencji telewizyjnego talk-show. Jego spektakl przypomina programy z cyklu "Rozmowy w toku", w których przeciętni ludzie ujawniają przed publicznością intymne szczegóły ze swego życia. Są nawet przerwy na reklamy, podczas których aktorzy popijają herbatę i relaksują się przed następną turą wyznań. W ten sposób Klynstra odziera opowieść z patosu, a zarazem konfrontuje publiczność z bohaterami. Niecodzienne jak na polski teatr jest także aktorstwo: Ewa Dałkowska, Monika Pikuła, Wojciech Solarz i Zdzisław Wardejn tworzą role bez zbędnego psychologizmu, oparte na beznamiętnej relacji, a dzięki temu bardziej dotykające. Spektakl, którego nie wolno przeoczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji