Artykuły

Ciężkie figle

"Pan Jowialski" w reż. Józefa Opalskiego i Anny Polony w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Podczas gdy inne teatry komercyjne przyciągają widzów angielskimi i francuskimi farsami, Krystyna Janda w swoim warszawskim Teatrze Polonia wytrwale stawia na polską klasykę komediową. Najpierw sama wyreżyserowała "Grube ryby" Michała Bałuckiego, teraz zaś roztoczyła opiekę artystyczną nad pracą reżyserską Józefa Opalskiego i Anny Polony, którzy wystawili "Pana Jowialskiego" Aleksandra Fredry. Jednak o ile pierwsze przedstawienie kontynuowało najlepsze tradycje klasycznych inscenizacji ze złotej setki Teatru Telewizji, o tyle drugie jest jej zaprzeczeniem. Zamiast inteligentnej gry z naiwną fabułką XIX-wiecznej komedii, kręcącą się wokół zalotów i dojrzewania miłości pary młodych bohaterów oraz eleganckiego poczucia humoru, mamy grubą kreską rysowane postacie, farsowe chwyty i pieprzne aluzje. Najznośniej wypada w tej konwencji dysponujący naturalną vis comica Wojciech Malajkat, grający Szambelana - safandułowatego ornitologa, który spod opiekuńczych rąk rodziców przechodzi pod pantofel sierioznej żony (Krystyna Janda). Najsłabiej - Marian Opania i Anna Polony w rolach państwa Jowialskich: rozchichotanych, rozszczebiotanych, stale w podskokach i pląsach. Bardziej wybrednemu widzowi pozostaje piękny język Fredry. No i może jeszcze nieoczekiwanie ironiczna puenta.

Na zdjęciu: scena z próby "Pana Jowialskiego" w Teatrze Polonia w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji