Artykuły

Szczęśliwe marionetki

Henryk Tomaszewski dał nam w piątek lekcję teatru poruszającego swoim pięknem i zmuszającego do myślenia. Dziś coraz trudniej o taki teatr - w którym i scenografia, i gra aktorska są znakomite tak jak i choreografia, i muzyka (Zbigniewa Karneckiego), a cały spektakl - mądry, z przesłaniem. To niezwykle ryzykowne przedsięwzięcie w czasach, gdy również w teatrze obowiązuje moda na banał, bylejakość aktorów i brutalną reżyserię, pokrywającą tym absolutną pustkę i brak refleksji.

Uosobieniem piękna i wdzięku - płynących z niewinności i nieświadomości swej urody - jest teatralna marionetka, w którą życie tchnąć może istota ludzka obdarzona, ale i unieszczęśliwiona, świadomością. Bo człowiek może zachować swój powab tylko do chwili, w której nie nabędzie wiedzy o sobie - a ta jest atrybutem Boga. Stąd też w eseju Kleista i u Tomaszewskiego pojawia się Księga Rodzaju motyw jabłka zerwanego z Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego.

Ten filozoficzny wywód Kleista przedstawia Tomaszewski za pomocą słowa i ruchu, obrazu i muzyki, połączonych ze sobą w harmonijną całość.

Najważniejszym elementem scenografii Kazimierza Wiśniaka jest mała scenka, na której "występuje" marionetka. Jej ruchy naśladują do złudzenia ludzkie, są od nich nawet doskonalsze. Marionetka ma przecież pisane przez Kleista zdolności niedostępne śmiertelnikom - potrafi, kpiąc sobie z praw grawitacji, unosić się nad ziemią. Siła teatru sprawia, że jest prawdziwsza od żywych ludzi.

Pan C. - alter ego samego Kleista, w świetnej interpretacji Krzysztofa Wakulińskiego - porusza się elegancko, z wdziękiem, ale jest to wszystko zbyt wypracowane i sztuczne. Jego t adwersarz Pan K., w którego wciela się Łukasz Lewandowski jest nieporadny i zagubiony. Ale gdzież im obu do "nieświadomej" gracji marionetki! Czy elegancja ruchów Pana C., jego umiejętności fechmistrza mogą równać się ze zwinnością małpy?

Wspaniałe pantomimiczne etiudy: Aleksandra Sobiszewskiego - ukrytego pod powłoką małpy: Davida Adamskiego - grającego młodzieńca, który uświadomiwszy sobie swoje piękno, traci je, a także choreograficzna demonstracja historii Parysa i trzech Gracji przekonują, że jedyne trwałe piękno jest naturalne i nieświadome. Ale jakże kruche - gdy nożyce przetną nitki łączące marionetkę za animatorem, to uosobienie nieskażonego niczym wdzięku staje się tylko kupką bezwładnej i martwej materii.

Bywają czasem - i nie tylko w teatrze - takie przeżycia, wobec których próba opisu jest czymś ułomnym. Wtedy najuczciwiej jest powiedzieć - "zobaczyliśmy coś bardzo pięknego".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji