Artykuły

Scenograf, co aktorów szanowała

- Rozumiała i aktora, i reżysera, czuła teatr. W kontaktach ze scenografem aktor przeważnie nie ma nic do powiedzenia. Dostaje kostium i ma grać. Ona nas, aktorów, szanowała - Jadwigę Pożakowską, scenografkę Teatru Wybrzeże, w związku z wystawą poświęconą jej twórczości, wspomina aktorka Bogusława Czosnowska.

Jadwigę Pożakowską, scenograf teatru Wybrzeże, w rozmowie z Gabrielą Pewińską wspomina Bogusława Czosnowska:

Ponoć zamknęła kiedyś Panią w czarną suknię...

- W sztuce "Frank V" Duerrenmatta. Żeby się w tę jej kieckę wcisnąć, musiałam schudnąć 10 kg.

Głodowała Pani, czy jak?

- Reżyser, Jerzy Goliński, konsekwentnie obrzydzał mi jedzenie, długo przedtem, zanim dowiedziałam się, że będę grać w tym spektaklu.

I co?

- No i Jadźka wcisnęła mnie w tę trumienną czerń. Zapięła pod szyję, od stóp do głów. Miała genialny pomysł, bo ten kostium od razu ustawił mi rolę.

Ustawił?

- Szalenie pomógł mi wykreować postać, nadał jej charakter. To samo było w "Komu bije dzwon" Hemingwaya. Jako Pilar, tym razem utuczona przez Golińskiego, byłam tam dzięki niej rozchełstana, w długiej, szerokiej spódnicy. Świetnie wyczuła postać i to, co ja mogę z nią zrobić. Kostiumy Jadwigi sprzyjały aktorom. Była wtedy kimś w teatrze bardzo ważnym, ukochanym scenografem Golińskiego. Marian Kołodziej podążał o krok za nią. Widzę go, jak siedzi rozgoryczony na stołeczku i rysuje projekty do sztuk, przy których ona pracowała. Rysował tak dla siebie. Był ambitny. Niebawem i jego sztuka doszła do głosu i wspaniale zaistniała. Oboje wyszli z krakowskiej szkoły, ale byli kompletnie inni.

Rzadko, oglądając spektakl, myśli się o kostiumie, że może tak bardzo wpłynąć na postać...

- Przeżyłam kiedyś coś, co pokazuje, jakim utrapieniem może stać się dla aktora źle dobrany strój. Gdy grałam w "Janie Macieju Karolu Wścieklicy", zamarzyło mi się, by w tej sztuce ślicznie wyglądać. Kołodziej zrobił mi piękny kostium, w gorsecie byłam jak osa, cudnie się prezentowałam! Ale rolę schrzaniłam niemiłosiernie! Dlaczego? Bo źle się w tym kostiumie czułam, tak jak się kobiety czasem źle czują w fatalnie dobranej sukience, mimo że jest idealnie uszyta. Poprosiłam o zmianę, na szmatławą, luźną kieckę z kapy pluszowej, do tego wsuwane kapcie, żeby rozmemłać postać. O dziwo, poszli na to oboje, reżyser i scenograf. I nagle okazało się, że to świetna rola.

Jadwiga Pożakowską miała niezwykłą wyobraźnię...

- Jej scenografie żyły własnym życiem! Drzewa miały oczy. Księżyc miał oczy! W "O dwóch takich co ukradli księżyc" drzewa z każdym dniem podróży dwójki bohaterów stawały się starsze, większe. Znakomicie rysowała. Pracowałam też z nią jako reżyser. Miała taki zwyczaj, że do każdego ze spektakli prowadziła zeszycik. W nim zamieszczała rysunki, komentarze do tych rysunków, uwagi. Dawała taki zeszyt reżyserowi, jako uzupełnienie projektu.

Pamiętam jej dopisek na jednym z rysunków przedstawiających Księcia z "Iwony, księżniczki Burgunda" - "Książę zdejmuje marynarkę na znak protestu"...

Rozumiała i aktora, i reżysera, czuła teatr. W kontaktach ze scenografem aktor przeważnie nie ma nic do powiedzenia. Dostaje kostium i ma grać. Ona nas - aktorów - szanowała. Pamiętam, jak pracowałyśmy przy moim debiucie reżyserskim "Jadzi - wdowie". Siedziałyśmy na podłodze w jej małym pokoiku na Podwalu Staromiejskim, który przedzielony był kotarą zawieszoną na linie. Za kotarą urzędował jej sześcioletni synek. Pokazywała mi projekty, dyskutowałyśmy. I tylko zawsze było to: "Proszę cię, nie mów tak głośno, bo mi się Piotruś obudzi". Ten Piotruś, dziś dr Piotr Pożakowski, waltornista Filharmonii Bałtyckiej, otwierał w Pałacu Opatów wystawę poświęconą matce.

Zachowały się wszystkie jej projekty?

- Większość ma syn, na szczęście, bo w teatrze mnóstwo projektów scenograficznych służyło często jako papier do zawijania kanapek... Te arkusze historii teatru gdzieś giną, niszczeją. Jadwiga pilnowała swoich projektów, a już na pewno pilnował ich Piotr. 80 proc. prac prezentowanych na wystawie pochodzi z jego domowego archiwum. Reszta z muzeum. W sumie - 200 małych wielkich dzieł sztuki wielkiej, radosnej jak dziecko, artystki.

Pani scenograf

"Pani scenograf. Jadwiga Pożakowska na scenach polskich".

Wystawa, przypominająca dorobek Jadwigi Pożakowskiej, czynna jest w gdańskim Pałacu Opatów, ul. Cystersów 18. Zebrano na niej rysunki do 26 spektakli, uzupełnione o zdjęcia i osobiste pamiątki. W sobotę w pałacu odbyła się promocja książki "Pani scenograf. Jadwiga Pożakowska na scenach polskich". Jej autorem jest reżyser Kazimierz Braun. Wystawa funkcjonuje do 13 czerwca, bilety 6 i 10 zł. Można ją zwiedzać oprócz poniedziałków, godz. 9-16, sobota i niedziela 9-17.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji