Artykuły

Kapelusz pełen morfiny

Rzadko pisuję w tych felietonach o telewizji, bo - przyznam się Państwu po cichu w ogóle nie mam telewizora, a w dodatku "koń jaki jest - każdy widzi - jakby powiedział nieoceniony ks. Benedykt Chmielowski którego "Nowe Ateny" czytywać sobie czasami należy dla przewietrzenia umysłu. Nie znaczy to jednak, że hołduję rozpowszechnionej wśród intelektualistów modzie na wyniosłość i pogardę dla telewizji, ponieważ śledzę jej program, a mam wielu znajomych. Wspólne oglądanie telewizji zastąpiło dziś różne "herbatki", "kolacyjki", "spotkania towarzyskie" i jest to niewątpliwie jakiś nowy objaw rodzącego się - za sprawą "małego okienka" - obyczaju. W takich okolicznościach dzisiaj łączy się przyjemne z pożytecznym, wartościowe z bezwartościowym, intymne z publicznym- i trudno się czasem rozeznać, co bierze górę.

Nie śledząc kolejnych przedstawień teatru TV mogę z powodzeniem wyznać, że o ile ów teatr spsiał, to repertuar filmowy poprawił się bardzo. No, ale i w teatrze zdarzają się przedstawienia, które nie zawodzą. Niedawno "Pogarda" wg Moravii, a także "Kapelusz pełen deszczu" Michaela N. Gazzo. Sztuka ta mało jest u nas znana, ale otacza ją swoista legenda, a że spektakl realizował reżyser młody (czytaj: nie lubiący chałtury), w otoczeniu całej plejady dobrych aktorów, więc różne tu w grę wchodziły zaintrygowania. Ale o wszystkim po kolei.

Michael N. Gazzo był członkiem słynnego "Actor's studio", założonego po wojnie w Nowym Jorku przez 74-letniego dziś Leo Strasberga. Jest ono uważane za najpoważniejszą w Stanach "instytucję" doskonalenia kunsztu aktorskiego, a w nauczaniu odwołuje się do doświadczeń Stanisławskiego z MCHAT-u. W jednym słowie: chodziło tu o wydobycie z aktora prawdy, subiektywnej, jego "uczuciowej pamięci, jego wewnętrznej wrażliwości, która dopiero w zetknięciu z rolą miała eksplodować wiarygodnością psychologicznego przeżycia. Z tej szkoły wyszli tacy aktorzy jak Montgomery Clift, Paul Newman, Jane Fonda, a przede wszystkim Marlon Brando i James Dean.

W 1952 r. ta nowojorska instytucja "oświatowa", z inicjatywy znanego dramaturga Clifforda Odetsa, powołała do życia Sekcję Autorów Dramatycznych, dając młodym pisarzom szanse współpracy z pierwszorzędnymi aktorami. Z tego środowiska wypłynęli na światło dzienne m. in. słynny dziś w świecie Edward Albee i właśnie Gazzo. Królowały wtedy, zawsze silne w USA, tradycje teatru naturalistycznego, doprawionego brutalnym "psychologizmem" lub wręcz psychoanaliza. Sztuki te były pełne obyczajowych drastyczności, ostrych brutalizmów, "filozoficznej" obserwacji rzeczywistości. Tu narodził się ów styl "czarny" w opisywaniu społeczeństwa, który potem krytycy nazwali "mizerabilizmem socjalnym". Dotykano najbardziej nabrzmiałych spraw świadczących o różnorakich chorobach społecznych (jak choćby - w przypadku "Kapelusza", czy w słynnym "Łączniku" Jacka Gelbera - narkomanii), traktując je jako symptom rozkładu pewnych wartości. Sztuka Gazzo nie należąc do szczytowych osiągnięć tego nurtu, jest dla niego bardzo reprezentatywna i skupia w sobie te wszystkie cechy, jakie naturalizm lat 50-tych z ostentacją proponował.

Powiedzieliśmy już, że sztuka ta przeszła u nas do legendy, gdyż jej prezentacji towarzyszyły okoliczności niecodzienne. Wystawiona byłą w 1958 r. w Teatrze Wybrzeża w reżyseria i scenografii Andrzeja Wajdy (debiut teatralny!) a w roli Johnny'ego wystąpił Zbigniew Cybulski, grając tyłem do widowni. Była to jedna z ważniejszych ról kształtujących sylwetkę duchową tego wybitnego artysty. Zresztą aktor - sam o tym mówił - starał się grać metodą "Actor's Studio" tzn. wgłębiając się w charakter negatywnego bohatera, próbował w nim odnaleźć jakieś cechy psychicznie pozytywne. Johnny Cybulskiego bym spazmatyczny, gwałtowny, z nerwami na wierzchu, poddany zaskakującym przeobrażeniom. Zza jego rozdygotanej i rozklekotanej nałogiem psychiki wyglądała bezbronność i niezawinione kompleksy. Ci, którzy pamiętają tamtą rolę odnajdywali w niej dialektyczną grę między przymusem i skruchą, grę ludzkich odruchów i uczuć z pragnieniem innego życia, które to pragnienie doznaje coraz bardziej druzgocących ciosów. Gdyż w narkomanię wpada się jak w studnię: wystarczy zacząć i końca temu nie ma. Nałóg to rodzaj nowoczesnego przeznaczenia, a cóż może człowiek przeciwko silom, które go przerastają?

Sztuka Gazzo osadzona była mocno w realiach Ameryki lat 50-tych, ukazując rozczarowanie i pustkę w życiu młodego pokolenia, jego izolację społeczną, wyobcowanie ze związków rodzinnych etc. Neuroza tego pokolenia zrodziła mit Jamesa Deana, który grywał szamotających się, ale wewnętrznie dobrych, młodych ludzi, odmawiających udziału w grze nazywającej się "społeczeństwo". Zło bowiem - zdawali się mówić bohaterowie tamtych lat - nie tkwi w człowieku, ale w okolicznościach; człowiek ze swoimi dobrymi intencjami stale napotyka bariery, opór rzeczywistości. Wszystko co więc mu pozostaje to bunt, nieokreślony i bezprzyczynny.

Reżyser spektaklu telewizyjnego Tomasz Zygadlo poszedł właśnie tym tropem, choć próbował maksymalnie zuniwersalizować problem. "Kapelusz pełen deszczu" to bowiem taki którego siła nie tyle konflikcie racji, ile że wszyscy mają dobre chęci, tylko zrealizować ich nie mogą i nie potrafią. I źródłem, tragicznych powikłań nie są wcale jakieś ogólniejsze w sensie społecznym rozbieżne motywacje jednostek tylko szarzyzna codziennego bytowania "poza dobrem i złem". W to wszystko ingeruje problem narkomanii, a więc jedna z najbardziej tragicznych kwestii współczesnych społeczeństw. W tej perspektywie sztuka jest studium narastają-narkomańskiej schizofrenii. Ale znowu: rzecz jest nie tyle o nałogu, co o przełamywaniu; się zagrożonego człowieka, o walce ze słabością, torpedowanej przez złowieszcze pokusy.

Tomaszowi Zygadle udało się nie przeciągnąć struny i w jego spektaklu nie wadzą brutalizmy i naturalistyczne słabości sztuki Michaela Gazzo, które, warto było przypomnieć po latach, gdyż zajmuje swoje miejsce w dziejach naszego powojennego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji