Artykuły

Mój brat Pinokio

- Nie będziemy konkurować z "Avatarem" doskonałością trików i fantastyczną animacją. Nam pozostaje cudowna, ożywiana wyobraźnią umowność teatru - mówi JAROSŁAW KILIAN, przed premierą Pinokia w Teatrze Polskim w Warszawie.

W niedzielę 16 maja w Teatrze Polskim premiera "Pinokia" Collodiego w reżyserii Jarosława Kiliana. Wracając do książki z lat dzieciństwa o "synu marnotrawnym poobijanym przez życie i poszukującym drogi do ojcowskiego domu" dyrektor artystyczny Teatru Polskiego żegna się ze sceną przy Karasia.

Rozmowa z Jarosławem Kilianem, reżyserem

Dorota Wyżyńska: O czym nie może zapomnieć reżyser spektaklu dla dzieci? O co szczególnie dbasz przygotowując "Pinokia"?

Jarosław Kilian: Chciałbym, by dziecko w teatrze było traktowane serio. By rozmawiać z nim o sprawach poważnych i niepoważnych językiem teatru, który potrafi działać na wyobraźnię (...) Chciałbym też, by nasz "Pinokio" był przedstawieniem, na którym nie nudzą się rodzice. Baśń Collodiego jest przecież książką, do której chętnie wracają dorośli.

Ty też chętnie wracasz? A jakiego "Pinokia" pamiętasz ze swojego dzieciństwa?

- Ta książka zawsze napawała mnie lękiem, ale też niesłychanie pociągała przygodami, barwnością, tajemnicą. "Pinokia" czytała mi babcia. Uwielbiałem ilustracje Szancera towarzyszące wydaniu. Moja babcia Janina Kilian-Stanisławska inscenizowała "Pionokia" w Teatrze Lalka w 1968 roku. Pinokia grała moja mama, a scenografię robił ojciec. Pinokio był więc trochę moim braciszkiem z wiórów i drewna. I dobrze go poznałem (...) Pinokio pozostaje dla wielu już generacji wiecznie młodym bohaterem gorzkiego, ale też pełnego humoru arcymoralitetu. Jest synem marnotrawnym poobijanym przez życie i poszukującym drogi do ojcowskiego domu. Myślę, że Pinokio to bohater naszych czasów. To książka arcydzieło. Każdy odnajdzie w niej swoje dzieciństwo i czas dojrzewania. Wszyscy jako dzieci jesteśmy jak Pinokio. Dopiero później kształtujemy się i wychodzimy na ludzi (różnie z tym zresztą bywa). Pajacyki z drewna - dzieci powoli odkrywają współczucie, miłość, wrażliwość na innych ludzi. "Pinokio" jest baśnią, która wymyka się stereotypom.

Jak dziś - w czasach gier komputerowych, filmów 3D - dzieci wyobrażają sobie Pinokia? Masz jakieś przesłanki na ten temat? Jak odbierały tę książke Twoje dzieci?

- Moja córka napisała kiedyś w szkole podstawowej wypracowanie o tym, że spośród bohaterów baśni lubi i rozumie tylko Pinokio. Nie wytrzymuje za to nudziarstwa Świerszcza Gadającego, który nic innego nie robi, tylko poucza i przygaduje bohaterowi. Ironia Collodiego jest czytelna nawet dla najmłodszych. Właśnie dlatego Collodi to nie pedagogiczne przynudzanie, tylko przypowieść, powiastka filozoficzna, prawdziwie wielka literatura.

Chcemy opowiedzieć historię środkami czysto teatralnymi. Wszak Pinokio jest przecież marionetką teatralną, kimś, kto ma praprzodków we włoskiej komedii dell'arte. Pinokio ucieka z teatru, by stać się prawdziwym człowiekiem. W naszym przedstawieniu nie ukrywamy teatru. Cała maszyneria jest wyeksponowana. Wierzę, że dzieci w lot chwytają konwencję teatralną. Lubię filmy 3D, ale siła teatru polega na czym innym. Nie będziemy konkurować z "Avatarem" (...) Tu płachty aksamitu stają się lasem, rozhuśtany wyciąg - sztankiet morzem, a chmura z materiału zamienia się w wieloryba. Teatralną zabawę uzupełni grana na żywo muzyka Grzegorz Turnaua i cytaty z ludowych pieśni włoskich i z Rossiniego.

W tytułowej roli zobaczymy Piotra Bajtlika. Przedstaw nam, proszę, tego młodego aktora? Dlaczego on?

- Piotr obdarzony jest fantastycznym talentem wokalnym i ma wspaniałą chłopięcą aparycję. Potrafi być zawadiacki i delikatny. Zadziorny i liryczny. Jego Pinokio ma w sobie prawdziwą ciekawość świata. Piotrek Bajtlik jako aktor potrafi wciąż poszukiwać i odkrywać w sobie dziecko. Pracując nad postacią Pinokia, wielokrotnie opowiadaliśmy sobie o swoich dzieciach. Piotrek ma dwie małe córeczki Dzieci! To prawdziwe źródło naszych inspiracji w tym przedstawieniu.

Premierą "Pinokia" żegnasz się z Teatrem Polskim, w którym pracowałeś od 1999 roku. Andrzej Seweryn, który od września obejmie dyrekcję Teatru Polskiego, już zapowiedział zmiany. A co Ty byś chciał, aby przetrwało, ocalało? Co dla Ciebie było wartością tego miejsca?

- Zrobiłem z zespołem Polskiego wiele sztuk. Cenię sobie realizacje szekspirowskie, "Pastorałkę", "Zieloną Gęś", "Przygody Sindbada". Wartością teatru, którą mam nadzieję dostrzegą widzowie "Pinokia", jest wspaniały zespół, który lubi, potrafi i chce ze sobą pracować. Myślę tu również o zespole technicznym. Ten spektakl nie powstałby, gdyby nie ciężka, pełna zakrętów, ale też radości zespołowa praca. Teatr to nie mury ani instytucja, ale ludzie, którzy go tworzą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji