Artykuły

Łódź. Stanisław Brejdygant do Grzegorza Małeckiego

Komentarz (niezbędny) do listu scenografa Grzegorza Małeckiego

Miło mieć szlachetnych adwersarzy. Cóż, snadź nie mam szczęścia.

List scenografa Małeckiego, będący odpowiedzią na mój list przesłany do Gazety Wyborczej powiela wzory najgorsze. Ja, zwracając się do pani redaktor piszącej o sytuacji Teatru Nowego, zakładam, o czym piszę, jej dobrą wolę i troskę o teatr, o bohaterze całej sprawy, panu Brzozie, pisze, że jest być może wybitnym artystą, tymczasem mój adwersarz swą misję spełnia wyłącznie uderzeniami nie fair, niektórzy nazywają to flekowaniem. A zatem pisze, że "jako aktor niczym się nie wyróżniłem, może poza występowaniem na scenie pod wpływem alkoholu" . Stawia się więc scenograf Małecki w roli recenzenta z alkomatem. To, że się jego zdaniem "nie wyróżniłem" , użyte zamiast argumentów, ma wartość bezradnego okrzyku "Głupi jesteś!" w kłótni na podwórku. A to, że przedstawia mnie jako pijaka świadczy, że sięgnął po epitet najłatwiejszy do wymyślenia, mógł przecież napisać, że biję staruszki albo molestuję dzieci. Tylko, że coś takiego trudno byłoby powiązać z występowaniem na scenie. Tu wyjaśnienie: nigdy nie występowałem na scenie pod wpływem alkoholu. Choć abstynentem nie jestem. No i jeszcze perła insynuacji: "A propos Stanisława Brejdyganta - podobno od kwietnia zatrudniony jest w Nowym, tym razem na nie aktorskim etacie". Smaczne, prawda? Ciekawe na jakim etacie. Otóż nie jestem od kwietnia zatrudniony na żadnym etacie, a jeśli miałbym być - to jednak na aktorskim.

Reasumując, trudno posądzić scenografa Małeckiego o wielkoduszność. Natomiast to, że broni idei powrotu pana Brzozy na stanowisko dyrektora teatru, do tego ma oczywiście prawo. Tylko, że znów posługuje się nieprawdą. Pisze o panującej w Teatrze Nowym atmosferze "opresji i strachu". Otóż o ile wiem, a mówią to p r a w i e wszyscy pracownicy teatru, w tym większość zespołu aktorskiego, ów strach niepodzielnie panował w teatrze w ciągu jak najgorzej wspominanych kilkunastu miesięcy rządów dyrektora Brzozy. Jeśli istnieją co do tego jakiekolwiek wątpliwości, nic prostszego, można przeprowadzić referendum: za czy przeciw powrotowi dyrektora B.

Acha, ani jedno słowo w moim liście do GW nie świadczy o tym bym stronniczo popierał dyrektora Michaluka. Nikogo nie popieram. Dyrektorem winien zostać kandydat wybrany w uczciwym, transparentnie (tak napisałem) przeprowadzonym konkursie. I napisałem jeszcze, że jury winno składać się z ludzi o nieposzlakowanej opinii.

Na koniec mój stosunek do garści cytatów z mego artykułu, który zamieściłem w "Rzeczpospolitej" w 2003 roku, a którymi scenograf Małecki inkrustuje swój list. Napisałem ten artykuł w dobrej wierze. Poszedłem wówczas pod prąd opinii chyba większości środowiska. To prawda. O tym, że chodzenie pod prąd wymaga odwagi (cywilnej), pewno mój adwersarz nie wie. Cóż, przesadna wydała mi się wówczas atmosfera histerii, podłączanie się do protestów ludzi, którzy o sprawie nie mieli pojęcia i jakby "nakręcali się". Poza tym uważałem, że można dać szanse artyście kina o oryginalnym talencie. Gdy znalazłem się w zespole Teatru Nowego, zorientowałem się, że nie miałem racji. Pomyliłem się. przyznaję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji