Artykuły

Spektakl zrobiony sercem

- Spektakle dla dzieci często traktowane są przez aktorów jako zło konieczne. W dodatku ten typ pracy nie jest w Polsce szanowany, a krytyka nie zauważa takich kreacji - mówi JERZY BIELUNAS, reżyser "101 dalmatyńczyków" w Teatrze Miejskim w Gdyni.

W piątek 26 lutego w Teatrze Miejskim im. W. Gombrowicza premiera pierwszej od kilku lat propozycji dla dzieci - bajki "101 dalmatyńczyków" w reżyserii Jerzego Bielunasa. O spektaklu rozmawiamy z reżyserem.

Katarzyna Fryc: Specjalizuje się Pan w reżyserii spektakli dla dzieci.

Jerzy Bielunas: Dziecko to widz bardzo uczciwy i wymagający. W dodatku mam świra na punkcie muzyki dla dzieci, nienawidzę uproszczonych struktur muzycznych, które próbuje im się ładować do głowy. Pokoleniu walkmanów i discmanów powinno się grać jak najlepszą muzykę i w ogóle traktować je serio. Ale robienie porządnych przedstawień dla dzieci jest pracochłonne i męczące, bo muszą być dynamiczne, rządzą się innymi prawami i żądają innego aktorstwa. Dawniej, kiedy w telewizji istniał Teatr Młodego Widza robiłem tam sporo przedstawień, ale kilka lat temu tę redakcję zamknięto.

Teatr Miejski w Gdyni przez lata też nie miał żadnych propozycji dla dzieci.

Warto do nich wrócić, choć to trudne. Spektakle trzeba grać rano, a wcześniej potrzeba czasu na rozśpiewanie się. Często traktowane są przez aktorów jako zło konieczne, więc z czasem zamieniają się w wyrobnictwo. W dodatku ten typ pracy nie jest w Polsce szanowany, a krytyka nie zauważa takich kreacji. Dopiero sukces tytułu albo znane nazwisko działa jak lokomotywa. Dlatego w obsadzie "101 dalmatyńczyków" mamy gwiazdy gdyńskiego teatru.

Każdy aktor zagra kilka ról?

Inaczej nie dalibyśmy rady: jest szesnaście osób, a ról chyba z pięćdziesiąt. Nieliczni grają jedną rolę, np. Elżbieta Mrozińska jako Cruella de Mon jest bardzo "odjazdowa". To kreacyjne aktorstwo.

Aktorzy Miejskiego rzadko pracują w musicalach. Jak z ich kondycją wokalno-taneczną?

To świetny zespół! Co najmniej pięć osób bardzo dobrze śpiewa i co ważne: nie mają maniery musicalowo-operetkowej. Spektakl jest wyczerpujący fizycznie - ciągła gonitwa po konstrukcjach scenografii. Po trzech miesiącach prób każdy z aktorów zgubił parę kilo.

Choć to bajka, nie planujemy żadnych efektów specjalnych, może poza padającym śniegiem. Spektakl ma być zrobiony bardziej sercem niż techniką.

Na zdjęciu: Mariusz Żarnecki (Mały dalmatyńczyk) podczas przymiarki kostiumu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji