Artykuły

Nikodem Dyzma - spektakl jak sitcom, czy film przyrodniczy?

"Kariera Nikodema Dyzmy" w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Lidia Cichocka w Echu Dnia.

Piotr Sieklucki reżyserując Karierę Nikodem Dyzmy sięgnął po środki znane wielbicielom telewizyjnych nowel.

Historia Nikodema Dyzmy, bezrobotnego prostaka, człowieka bez wykształcenia, wychowania, który robi zawrotną karierę dzięki układom towarzyskim, własnemu cwaniactwu i bezczelności znana jest powszechnie nie tyle z książki Dołęgi-Mostowicza co serialu telewizyjnego z Romanem Wilhelmim w roli głównej. I porównań z nim właśnie obawiał się najbardziej reżyser, bo stworzyć obraz lepszy jest naprawdę trudno. Okazuje się jednak, że obawy były niepotrzebne, bo to, co zaproponował na kieleckiej scenie jest równie dobre. Paweł Sanakiewicz w roli Dyzmy, Mirosław Bieliński jako Kunicki czy Dawid Żłobiński w roli hrabiego Poniemirskiego są inni niż ich telewizyjne pierwowzory grane przez Pawlika i Pokorę. Inne i równie wiarygodne chociaż konwencja sztuki proponuje widzowi zabawę na pograniczu telenoveli i programu przyrodniczego.

Kiedy na zawieszonym nad sceną ekranie wyświetlany jest film Krystyna Czubówna głosem znanym z opowieści o życiu płazów i gadów opisuje kondycję Nikodema Dyzmy, człowieka bez wyobraźni, niezdolnego rozumem objąć sytuację i jej skutki, ale wiedzionego instynktem jak zwierzę prącego po trupach do celu.

Kolejne sceny wzmagają ten efekt: aktorzy "wychodzą" z filmu by zagrać w żywym planie i wracają do niego. Wiele scen a zwłaszcza te z udziałem Niny, żony Kunickiego, która w prymitywnym Dyźmie widzi męża opatrznościowego, opiekuńczego i czułego kochanka (dobra rola Beaty Wojciechowskiej) przypomina brazylijskie telenovele. Jak z satyrycznego programu czy wprost z kabaretu są telewizyjne relacje z udziałem głupawego prezentera Roberta Piskorza. Znane widzom warszawskie plenery, zamiana sceny w studio telewizyjne umiejscawiają akcję sztuki we współczesnych czasach i realiach znanych każdemu. Dyzma wpasowuje się w ten krajobraz idealnie. Kielczanie mają podwójną zabawę, bo w tle opowieści pojawiają się foyer teatru, ulica Wesoła, Kadzielnia, gdzie popełniane jest morderstwo.

Bez wątpienia Dołęga-Mostowicz napisał dobrą książkę i jej atuty udało się Piotrowi Siekluckiemu i Tomaszowi Kiereńczukowi wykorzystać w scenariuszu. Nie było to zadanie łatwe a efekt byłby jeszcze lepszy, gdyby spektakl skrócono (trwa on 2.5 godziny), zwłaszcza, że akcja momentami siada a niektóre sceny np. zabójstwa Boczkowej (popis Ewy Józefczyk) są za długie.

Świat elit pokazany jest w krzywym zwierciadle, poza piciem, romansami i nieuczciwymi interesami nic się w nim nie dzieje. Do władzy dochodzą bezrozumne kanalie. Jeszcze do niedawna można by opowieść o Dyźmie traktować tylko w kategoriach zabawnej anegdoty, ale po niedawnym incydencie z premierem i ministrem rolnictwa trzeba uznać Dołęgę- Mostowicza za wizjonera. Smutne to, ale zabawa na spektaklu przednia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji