Artykuły

Europejskie mity

"Mein Kampf" George'a Tabori to jedna z ciekawszych sztuk ostatnich lat (prapremiera w r. 1987). Sam autor to zresztą również postać we współczesnej literaturze rzadko spotykana, a jego życiorys mógłby posłużyć za temat scenariusza sensacyjnego filmu. Urodził się w r. 1914 w Budapeszcie, w rodzinie węgierskich intelektualistów żydowskiego pochodzenia. Jego brat i ojciec (zamordowany w Oświęcimiu) byli znanymi węgierskimi, pisarzami. On sam, już w roku 1933, wyjechał z Węgier do Anglii. W czasie wojny służył jako oficer brytyjskiego wywiadu na Bliskim Wschodzie. W toku 1947 wyjechał do USA. Pisze po angielsku. Reżyseruje. Ostatnio w Austrii. Ma w swoim dorobku prozę i dużo sztuk, także scenariusze filmowe dla reżyserów tej miary, co Alfred Hitchcock, Joseph Losey czy Anatol Litvak.

Pisarz dziwny, kontrowersyjny, nieprzystający do żadnego prądu, nie związany z żadną literaturą narodową. Podejmuje tematy drastyczne, drażniące, niewygodne. Można powiedzieć, że poświecił się niepokojeniu sumienia współczesnych mu Europejczyków, którzy zbyt łatwo zapominają o swoich winach i występkach. Jego sztuki można określić jako polityczne moralitety. Taka też jest "Mein Kampf".

Pod tym dobrze skądinąd znanym tytułem kryje się przewrotnie potraktowany i przetransponowany epizod z młodości Hitlera, który w latach 1907-8 biedował w Wiedniu, bezskutecznie usiłując się dostać do Akademii Sztuk Pięknych, Tabori wpadł na szatański pomysł, umieszczając autora "Mein Kampf" w towarzystwie dwóch starych, mądrych Żydów. Jego krótka, groteskowa i w końcu urastająca do wymiaru tragedii sztuka więcej mówi o narodzinach faszyzmu, o roli Żydów w kulturze europejskiej, niż dziesiątki naukowych rozpraw. Jest w niej synteza wspólnych, europejskich mitów, obsesji i zagrożeń. I uosobiona w postaci Pani Tod (Śmierci) groźba, która wciąż się kryje pod naszą uładzoną, zdawałoby się, cywilizacją. Sztuka wcale nie historyczna, ale refleksyjna i zawsze aktualna. Warto ją było wystawić. Warto zobaczyć. W Radomiu. Zwłaszcza że jest bardzo dobrze zagrana. W symbolicznej i realnej zarazem scenerii, bez patosu i ze zrozumieniem dla treści, jakie ze sobą niesie. Wszystkie słowne role - przemyślane i konsekwentnie poprowadzone - Herzl Włodzimierza Mancewicza, Pani Tod Danuty Doleckiej. Lobkowitz Andrzeja Iwińskiego, Hitler Andrzeja Bieniasza. Dziwny i ciekawy jest nasz wstrząsany teraz przemianami i szukający różnych desek ratunku teatr. I ciągle trafiają się w nim takie przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji