Rzecz o Adolfie
George Tabori to szczególna postać. Wągier, który uczył się i pracował w Niemczech, po powrocie do Budapesztu decyduje się wyemigrować (w 1933 r.) do Londynu. Przez dwa lata pełni funkcję korespondenta zagranicznego w Bułgarii i Turcji. W roku 1941, jako oficer armii brytyjskiej wyjeżdża na Bliski Wschód, a od 1943 pracuje w BBC. Po wojnie wyjeżdża do USA i wydaje swoją pierwszą powieść. Z jego scenariuszy filmowych korzystali m. in. Hitchcock, Losey i Siegel. W roku 1952 debiutuje jako reżyser teatralny i jako autor (sztukę "Flight into Egypt" reżyserował Elia Kazan).
Za swoje utwory a także prace reżyserskie otrzymał wiele prestiżowych nagród. W roku 1986 Tabori przenosi się do Wiednia i zakłada własną scenę Der Kreis. W maju 1987 dochodzi do premiery "Mein Kampf" (w autorskiej reżyserii) - sztuki, która do dzisiejszego dnia jest wystawiana przez najbardziej renomowane teatry.
Wrocławską, premierę przygotował Szczepan Szczykno (laureat Nagrody Wyspiańskiego, najmłodszy dyrektor teatru w Polsce, kierujący sceną w Opolu, a niegdyś recenzent "Słowa"). Od dawna nie oglądaliśmy w naszym mieście tak świeżego, naprawdę współczesnego dramatu. Sztuka, opowiadająca o wiedeńskim epizodzie z życia Hitlera, kiedy to w latach 1907-1908 późniejszy wódz Rzeszy marzył o karierze artystycznej i próbował dostać się do Akademii Sztuk Pięknych, jest jednocześnie swoistym dyskursem teologicznym. Talmud miesza się w niej z psychoanalizą, prawda historyczna z domysłami i fikcją literacką, świat realny ze snami. Idealny materiał do przeniesienia na scenę. Przyznam się, iż obejrzałem, ten spektakl parokrotnie i z każdym razem coraz bardziej mi się podobał.
Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy nieuzasadnionego według mnie i nieudanego połączenia kameralnego, nastrojowego klimatu całego przedstawienia z niektórymi scenami o wymiarze monumentalnym. Mogłyby się one obronić, ale na dużej scenie. Szczykno bardzo starannie konstruuje rytm poszczególnych scen - sytuacji, różnicuje tempo i napięcia, dużą uwagę poświęca budowaniu dialogu. Bez wątpienia duży wkład w sukces przedstawienia mieli występujący w nim aktorzy. Odnotujmy świetnie rozegrany duet Herzela i Lobkowitza (Andrzej Mrożek i Zygmunt Bielawski). Kolejną próbkę swych nieprzeciętnych umiejętności dał Krzysztof Dracz. Jego Hitler raził mnie jednak momentami nadmierną karykaturalnością tak jakby w aktorze walczyły (bez rozstrzygnięcia) temperament ze świadomością. Po raz pierwszy bodaj na scenie z poważnym zadaniem zbudowania złożonej, niejednoznacznej postaci zmierzyła się Ewa Skibińska (Gretchen). Aktorka udowodniła, że potrafi zaistnieć nie tylko jako atrakcyjny ozdobnik spektaklu.
"Mein Kampf" to najciekawsza chyba premiera mijającego sezonu.