Artykuły

"Trafika pani generałowej"

Komedia w 3 aktach Władysława Bus-Feketego.

Po bardzo wielkim krzyku z Warszawy i z innych miast polskich i zagranicznych zjechała do nas p. Generałowa ze swoją trafiką. I od razu stwierdzić wypada, że premierowe przedstawienie nie było sukcesem. Przede wszystkim zawiodła energia techniczna p. Małkowskiego, grzebał się ze zmianami, a orkiestrę antraktową zastępował stuk młotów i pisk gwoździ. Antrakty trwające do pół godziny były głównym tematem rozmów, a nie treść sztuki, widocznie p. Małkowski pozazdrościł rozgłosu autorowi.

Drugim błędem było nieporozumienie reżyserskie (p. Małkowskiej), albo może niedostateczne wykończenie sztuki. Sztuce nadano tempo melodramatu albo t. zw. w gwarze teatralnej ,,inteligentnej komedii", którą trzeba wygrywać na cienkiej strunie i punktować dialog. A tu "Generałowa" aż prosi o szybkość i lekki humor, bo napisana jest w tym tonie. Nie chodzi o jakieś problemy społeczne, lekko tylko zarysowane, ale o uśmiech taki sobie od niechcenia.

Sama konstrukcja sceniczna sztuki zręczna, nie wymaga wielkiego namysłu i rozważań, ale dobrego opanowania pamięciowego (co bardzo szwankowało) no i wdzięku. Sama treść dość ubogo się przedstawia, jeszcze raz 18-to latka rozpycha się w świecie, niby to naiwne, niewinne, a kute na cztery nóżki. Przyjedzie to zaledwie po maturze, a już narobi miłego zamieszania i wyprowadzi całą rodzinę z kłopotu. P. "Generałowa" po śmierci męża prowadzi trafikę na przedmieściu Wiednia, nie umie zapomnieć o swym dawnym życiu, pracuje, by zapewnić byt sobie i córce, a druga mężatka często ją naciąga. Ta Lola, to typek jakich wiele, nie może pogodzić się z życiem urzędniczym, nie znosi szarości, chciałaby za wszelką cenę wyfrunąć w świat, pięknie się ubrać, a tu mąż ze skromnej pensji może jej zapewnić życie bardzo przeciętne, ale miłość wielką, chociaż prostą i bez wymysłów. Musi przyjść krach, p. Lola ucieka ze starym, zużytym ramolem, który w dzisiejszym stanie rzeczy potrzebuje nie kobiety a pielęgniarki. Zawiedziona Lola wróci pod dach swego Antoniego, na jak długo nie wiem?

W cały ten kram miesza się Gerti. Usłyszała, że "Hrabia" chce wywieźć siostrę, poświęci się i zatrzyma Hrabiego przy sobie za wszelką cenę, zatrzymała rzeczywiście, nie jej wina że Lolę chciał zabrać ojciec,

a ona uprowadziła syna bardzo miłego, dobrego chłopaka i to tak mocno, że wszystko kończy się małżeństwem, a nasza "smarkata" będzie prawdziwą hrabiną. I to prawie wszystko, no jest tu nieco łezki nad straconą pozycją w świecie różnych eks-ge-nerałów, no i nieco fałszywego, bo nie na dzisiejsze czasy blichtru hrabiowskiego, których niewiele już u nas i zagranicą takich mogących bujać po Ostendzie, minęły te czasy. Po tych zastrzeżeniach, które zrobiłem na wstępie recenzji należy podkreślić bardzo dobrą grę p. Janiny Łukowskiej, miła to bestyjka, wszyscyśmy do niej wzdychali, bezapelacyjnie przyznając jej prym nietylko w wyglądzie i wdzięku, ale i w grze żywej. Sekundował ładnie i bez zarzutu p. Surzyński.

Ale i para druga - Zbierzowska (rewia mód) i p. Ilcewicz na wysokości zadania, w miarę ekscentryczna pierwsza, a w miarę prosty drugi (gratuluję szczekania). P. Ippoldtówna po wielkim sukcesie w "Nieboskiej" nie wiele miała do powiedzenia w Mizzi, dobrze sprezentował cię p. Dudarew i inni. Natomiast niezbyt szczęśliwie zary-sowała nostać p. Generałowej p. Makowska.

Jednym słowem dużo "hałasu o nic", a przynajmniej niewiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji