Artykuły

Magia dzikich obyczajów w "Ich czworo"

"Ich czworo. Obyczaje dzikich" w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Radek Rakowski w portalu mmpoznan.pl

Zdrada, miłość, niespełnienie, pożądanie, seks za pieniądze Pozostaje pytanie kto w spektaklu Teatru Polskiego jest cywilizowany, a kto "dziki"?

Agnieszka Korytkowska-Mazur, reżyser "Ich czworo. Obyczaje dzikich" wspólnie z dramaturżką Daną Łukasińską podjęły się zadania bardzo trudnego - przełożenia ponad stuletniego dramatu Gabrieli Zapolskiej na język współczesności - i to zarówno w formie werbalnej, jak i scenicznego przedstawienia. I trzeba przyznać, ze zamierzony cel osiągnęły w stu procentach. "Ich czworo. Obyczaje dzikich" to na wskroś współczesne przedstawienie, przesycone ironią oraz magią, której w życiu często nam brakuje.

Bo pomimo całego realizmu, zrealizowany na deskach poznańskiego Teatru Polskiego dramat Zapolskiej jest właśnie sztuką magiczną. I to nie tylko dzięki wprowadzeniu na scenę czterech postaci demonów, niewidocznych dla domowników. Demonów nazywanych przez Agnieszkę Korytkowską-Mazur domownikami - duchami opiekuńczymi ogniska domowego. Niewidoczni dla gospodarzy potęgują ich emocje, przeżywają sukcesy, porażki, podniecenie Wyciągają z zakamarków pamięci słowa, które im wydają się w danym momencie najodpowiedniejsze. Czy w ten sposób wpływają na postępowanie bohaterów, czy tylko są odzwierciedleniem naszej podświadomości? Na to pytanie każdy widz musi sobie odpowiedzieć samodzielnie.

Sceniczna historia jest prosta, żeby nie powiedzieć wręcz banalna - jak wszystkie opowieści o małżeństwie i zdradzie. On (Andrzej Szubski) - profesor antropologii, gwiazda programów telewizyjnych, autor poczytnych książek o obyczajach "dzikich", na co dzień mówiący językiem dalekim od potocznej polszczyzny, w domu cichy i wycofany. Ona (rewelacyjna Barbara Krasińska) - żona profesora, kobieta - wulkan, zawód: żona, zajmująca się domem (na tyle, na ile można wyobrazić sobie gospodynię domową dysponującą pomocą kucharki, dietetyka, stylisty, ogrodnika, projektanta zieleni etc.), niespełniona w namiętnościach. On - Fedrycki (jak zwykle świetny Piotr B. Dąbrowski) - kochanek profesorowej, dandys, utrzymujący się z pieniędzy zakochanych (?) w nim kobiet, wykorzystujący swój erotyzm do osiągania korzyści. Ona - Mania (Oriana Soika) - doktorantka profesora, intrygantka czekająca na swoją chwilę w życiu naukowca, pozorna "cicha myszka" wiedząca czego chce i jak to osiągnąć.

To w zasadzie jest "Ich czworo". Chociaż bardzo ważne rolę ogrywają jeszcze dwie kobiety. Pierwsza z nich to córka profesorostwa (Katarzyna Dałek) - 17-latka wchodząca w dorosłe życie, balansująca między intelektualnymi rozmowami z ojcem, a kumpelstwem z matką, między światem dzieciństwa a dorosłością, w której musi zmierzyć się z rzeczywistością. Druga kobieta to wdowa (Teresa Kwiatkowska) wynajmująca Fedryckiemu pokój. Pokój, za który młody mężczyzna nie musi płacić pieniędzmi. Zazdrosna o inne jego kobiety, ale zbyt mało stanowcza, by przerwać ten oparty na zależnościach finansowych związek.

Co najważniejsze, każda z tych postaci jest scenicznie bardzo przerysowana. Na początku trudno przyzwyczaić się do takiego sposobu potraktowania wizerunku bohaterów, jednak bardzo szybko wchodzimy w ten groteskowo-ironiczny świat profesorskiej rodziny i związanych z nią osób.

Nie ma w "Ich czworo. Obyczajach dzikich" zaskoczeń ani suspensu, jest za to logicznie poprowadzona prosta opowieść o ludzkich losach, samotności wypełnianej pracą naukową bądź dzikim seksem, o motywach ludzkich działań i ich konsekwencjach. I chociaż to kobiety w spektaklu Agnieszki Korytkowskiej-Mazur są źródłem napędowym całej opowieści - ich czyny determinują sceniczną historię, to nie jest to ani dramat feministyczny ani szowinistyczna opowieść o kobiecym niespełnieniu. Po prostu kobiety są u Korytkowskiej-Mazur silniejsze, mają plan działania. Nawet jeśli mężczyznom wydaje się, że mają decydujący głos, to dużo wcześniej został on już przez kobiety zaplanowany i przemyślany.

Pisząc o "Ich czworo. Obyczajach dzikich" nie sposób nie wspomnieć o sposobie realizacji. Rzadko oglądamy przedstawienia w których nie są wykorzystane multimedialne efekty - projekcje, wizualizacje. Niestety jeszcze rzadziej mają one swoje sceniczne uzasadnienie. W spektaklu Agnieszki Korytkowskiej-Mazur są one jak najbardziej na miejscu, są uzupełnieniem zwartej i konsekwentnej wizji reżyserki. Podobnie jak sposób oświetlenia sceny - każdy zapalony reflektor, każda pozioma smuga światła ma tu swoje znaczenie.

Warto wybrać się na "Ich czworo. Obyczaje dzikich" i poddać się scenicznej wizji realizatorek przedstawienia. Nawet jeśli przedstawiane problemy wydają się nam obce, to z cała pewnością odnajdziemy w bohaterach dramatu cząstkę samych siebie. Nawet wbrew samym sobie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji