Artykuły

Raczej małe narracje

Trzeci dzień Krakowskich Reminiscencji Teatralnych podsumowuje Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

W niedzielę, ostatni dzień Reminiscencji, pokazano trzy spektakle - i wszystkie mówiły o historii z osobistej perspektywy.

"Mała narracja" Wojciecha Ziemilskiego to monodram - choć to określenie niezbyt pasuje do spektaklu. Ziemilski nie jest aktorem, nie wykonuje też cudzego tekstu. Jest reżyserem i artystą wideo, a tekst jest jego autorstwa. Ziemilski przystąpił do pracy nad "Małą narracją" w trudnej sytuacji rodzinno-politycznej. Jego dziadek Wojciech Dzieduszycki został przez IPN ujawniony jako wieloletni agent (...) "Mała narracja" to nie tylko próba zbadania prawdy o dziadku (zwłaszcza że Ziemilski dysponuje jedynie artykułem IPN i tekstami z gazet), lecz także próba określenia siebie w zmienionych nagle okolicznościach. Zapis pełnej wahań drogi prowadzącej do wykładu w teatrze.

"V (F) ICD-10. Transformacje" to spektakl, by tak rzec, pełną gębą. Artur Pałyga (tekst) i Paweł Łysak (reżyser) opowiadają o najnowszych dziejach Polski poprzez ludzi, którzy bytują na marginesie - w szpitalu psychiatrycznym. Pomysł i historie ludzkie ciekawe (Pałyga oparł się na autentycznych losach pacjentów, z którymi prowadził warsztaty), ale wykonanie rozczarowujące. Publiczność usadzono w jednym rzędzie dookoła miejsca gry - za plecami widzów ustawiono wielkie fotografie dokumentujące wydarzenia 20-lecia. Wałęsa, Mazowiecki, papież, Szymborska, Michael Jackson... Wielkie wydarzenia i wielcy ludzie tworzą ironiczny komentarz do losów niedoszłej kosmonautki, informatyczki, która w pewnej chwili nie była w stanie położyć rąk na klawiaturze, niewidomego, schizofrenika, patologicznej kłamczuchy (...)

Opowieści wykluczonych tworzą alternatywną historię, być może bliższą powszechnemu doświadczeniu niż wielka historia. Kłopot z tym, że do tych opowieści trzeba się przebijać przez nieznośnie agresywną formę teatralną (...) pod aktorskimi sposobami grania pacjentów z dysfunkcjami trudno dogrzebać się ludzi. Jedynie Michał Czachor i Karolina Adamczyk tworzą ciekawsze i prawdziwsze postaci.

Na zakończenie festiwalu wystąpiła Compagnia Pippo Delbono. Zespół gościł już w Polsce - w Poznaniu i Wrocławiu - zbierając zachwyty krytyków i widzów. Delbono ma licznych wielbicieli, nic więc dziwnego, że publiczność szczelnie wypełniła widownię Rotundy. I trochę się rozczarowała. Delbono pokazał "La Rabbia", spektakl sprzed 15 lat (...) To właściwie monodram Delbono, spektakl-hołd dla Pasoliniego. Delbono jest aktorem sugestywnym i charyzmatycznym, przy czym jego obecność na scenie ma charakter na pół prywatny. Teksty Pasoliniego (oraz Geneta i Rimbauda) czyta z kartek wydobywanych z kieszeni - nie chce ich recytować, chce się nimi z publicznością podzielić. Daje do zrozumienia, że się z nimi identyfikuje, że to również jego wyznanie (...)

Delbono tworzy ubogi, tandetny teatrzyk, daje nam - jak mówi - "trochę atmosfery lat 60.". Sentymentalne przeboje śpiewa chudy, wysoki chłopak, raz w garniturze, innym razem w damskiej sukience i gigantycznych szpilkach. Jest też chórek, w finale pojawiający się w anielskich skrzydłach.

"La Rabbia" znaczy "wściekłość", ale wściekłości w tym przedstawieniu nie ma, raczej trochę wyblakły sentymentalizm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji